niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 7



Marcin, dzień przed Świętami Wielkanocnymi

Obiadki mamusi służą. Czuje, ze jak wrócę do treningów to się ruszyć nie będę mógł. Ja rozumiem długo mnie w domu nie było, ale żeby robić takie wspaniałe śniadanka, obiadki, kolacyjki... Teraz jeszcze te wszystkie poprawy świąteczne... Pewnie jak mnie zważą w klubie, to z pięć kilo mi przybędzie. Ale co tam... Dawno nie spędziłem tyle czasu w domu. Nie pamiętam kiedy tak dużo rozmawiałem z tatą. Było tak jak dawniej.

Cały ten tydzień spędzony u Agi był bardzo dobrym pomysłem... Wszyscy wyluzowaliśmy się, odpoczęliśmy, nagadaliśmy się, wyjaśniliśmy pewne sprawy... Dziewczyny wychodziły do klubu, a my z Pawłem oglądaliśmy wtedy mecze. Robiliśmy sobie imprezy w wąskim gronie, urządzaliśmy seanse filmowe, czy po prostu siedzieliśmy wszyscy na kanapie w salonie z piwem w ręku, gadając o wszystkim...

Tylko Weronika była jakaś taka nieobecn, smutna, przygnębiona... Była z nami ciałem, a myślami krążyła jakby gdzieś daleko... Dziewczyny próbowały coś z niej wyciągnąć, porozmawiać, ale wymigiwała się albo mówiła, że się nam wydaje... Zamknęła się w sobie, cały czas przesiadywała w swoim pokoju. Dopiero po dwóch dniach „wróciła” do nas, zaczęła się uśmiechać,żartować, wychodzić na zakupy z dziewczynami...

Po śniadaniu we trójkę, ja, Karolina i Weronika zabraliśmy się za malowanie pisanek, które będą zdobić nasz świąteczny stół. Będą to bardzo rodzinne święta. Mają przyjechać do nas dziadkowie ze strony mamy jak i taty, rodzeństwo mamy z rodzinami oraz brat taty także z rodziną. Na zapewne uroczystym śniadaniu będzie około dwadzieścia osób. Znowu będzie tak jak w dzieciństwie.

Z moją nogą jest już coraz lepiej. Dwa dni temu pan Darek zmieniał mi opatrunek gipsowy, a przy okazji zrobił zdjęcie rentgenowskie i noga jest już prawie zrośnięta. Cieszę się, że lekarze klubowi zgodzili się na to by tu w Polsce opiekował się mną właśnie on, żebym nie musiał latać do Londynu co tydzień. Poczułem, że Karolina pomalowała mi twarz farbą od pisanek.

- Karolina, a mam ja cię tym maznąć?
- No dajesz, nie boję się. Nic mi nie zrobisz, bo jestem twoją mała siostrzyczką, którą kochasz nad życie – przesłała mi buziaka.
- Po części masz rację, kocham cię, ale nic ci nie zrobię tylko z tego powodu, ze mam nogę w gipsie i tak pewnie mi uciekniesz.
- Dobra, dobra tłumacz się nogą... Ja tam wiem, że mnie kochasz nad życie. Powiedz lepiej kiedy ci ten gips zdejmują?
- Jeszcze pewnie miesiąc... Pan Darek wysłał zdjęcie rentgenowskie klubowym lekarzom i oni zdecyduję kiedy... Potem jeszcze około trzech miesięcy rehabilitacji i wracam do normalnych treningów...
- Opuścisz mistrzostwa... - odezwała się milcząca do tej pory Weronika.
- Wiem... Pewnie i tak by mnie szanowny trenerek nie powołał... Same wiecie przecież jaki on jest... Przez to, że nienawidzi taty mści się na mnie... Uważa mnie za nikogo...

Jak tylko objął tę posadę, od razu wiedziałam, że mój czas w kadrze stanął w miejscu, że teraz mogę się pożegnać z koszulką w biało-czerwone barwy z orzełkiem na piersi i numerem 17… Facet w ogóle mnie nie zna, nie rozmawiał ze mną, nie widział jak gram, a już stwierdził, że nie nadaję się do reprezentacji. Nie obchodziło go to, ze gram, zdobywam bramki, asystuje... W wywiadach mówił, że są ode mnie lepsi...

Weronika

Pisanki wyszły nam naprawdę ładne. Nawet zapracowana do tej pory mama przyszła do nas i pochwaliła za dobrze wykonaną pracę. Obie z Karoliną ustroiłyśmy wielkanocny koszyczek i poszłyśmy do Kościoła, żeby został on poświęcony. W tym czasie mama zaciągnęła Marcina do kuchni, żeby jej pomagał przy robieniu ciast. Ciekawe czy cokolwiek mu się uda.

Idąc ulicą cieszyłam się, że nikt mnie nie rozpoznał, że nie prosi o autograf... Nie miałam siły, żeby podpisywać jakieś kartki, zdjęcia, żeby użerać się z fanami... Moje myśli krążyły wokół jednej osoby... Byłam gdzie indziej... Byłam przy Michale... Przynajmniej chciałam być... Chciałam by jego usta znów krążyły po moim nagim ciele... Chciałam żeby leżał na mnie wgniatając moje ciało w twardy materac... Chciałam żeby cały czas mnie całował, obejmował... Żeby był przy mnie...

Nic o nim nie wiedziałam, tak jak on o mnie. Spędziliśmy razem tylko jedna noc, a ja nie mogę o ni m zapomnieć. O jego dotyku, pocałunkach... Zawsze zapominałam od razu o facetach na jedną noc, ale z nim jest inaczej. Cały czas siedzi w mojej głowie... Cały czas, gdy tylko zamknę oczy widzę jego twarz...

- Weronika... Co się dzieje?
- Co? Przepraszam zamyśliłam się...
- No właśnie widzę... Co jest? Czy chodzi o Michała?
- Tak, o niego... Możemy pogadać o tym w domu, wieczorem?
- Możemy... Będzie dobrze...

Przytuliła mnie mocno do siebie... Wzięłyśmy koszyczek i udałyśmy się w drogę powrotną do domu. Cieszyło mnie to, ze wreszcie będę mogła z kimś o tym pogadać, wyżalić się komuś. Drogę spędziłyśmy w ciszy. Gdy dotarłyśmy na miejsce prawie zawału dostałyśmy... W domu panował istny koszmar. Mama krzątała się po kuchni, próbując przygotować coś do jedzenia na jutrzejsze uroczyste śniadanie i obiad. Taty oczywiście, jak zawsze w takich chwilach nie było, bo pewnie nagle mu się przypomniało, ze musi jeszcze zakupy w monopolowym zrobić. A Marcin? Siedzi sobie rozwalony na kanapie z miską chipsów i tabliczką czekolady i ogląda sobie jakiś mecz. Cały dom jest w dosłownie totalnej rozsypce...

Postanowiłyśmy razem z Karolina, że się za to obie weźmiemy: i za dom i za tatę i Marcina. Plan omówiłyśmy w minutę. Na pierwszy ogień poszedł Marcin.

- Cześć braciszku – zaczęła Karolina.
- No cześć.
- Marcin, a masz teraz coś do roboty? - spytałam.
- No w zasadzie to nie, mecz sobie oglądam. Powtórkę. Co tam chcecie?
- Powtórkę mówisz... To ruszaj swój tyłek i się za robotę bierz! Pomóż nam sprzątać!
- Ale ja... Ja kaleką jestem... Chodzić nie mogę...
- Ale to nas nie obchodzi. Do wycierania kurzu z regałów w salonie w gabinecie ci chodzenie nie jest potrzebne... Poradzisz sobie, w końcu od czegoś masz te kule...
- Ale...
- Żadne ale... My same tego wszystkiego nie ogarniemy. Już, do roboty.

To Marcina już mamy, został jeszcze kochany tatuś. Jemy właśnie obie kanapki i słyszymy, że właśnie wrócił. Wszedł do salonu, gdzie zobaczył pracującego Marcina i od razu powoli, ukradkiem zaczął zbierać się do ponownego wyjścia, lecz wtedy wkroczyłyśmy do akcji lekko go przestraszając.

Wzbierasz się gdzieś jeszcze tatku?
- O Weronisiu. No właśnie przypomniałem sobie, ze zapomniałem kupić czegoś...
- Czegoś...
- Karolinka, nie strasz mnie... No właśnie zapomniałem kupić...
- No czego tatku zapomniałeś... Czekamy...
- No... niczego nie zapomniałem.. Wszystko mam...
- No to tatusiu kochany dobrze się składa, pomożesz nam. Przebieraj się w dresik, bo w schowku czeka na ciebie już odkurzacz, którym odkurzysz wszystkie dywany – powiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Ale...
- Weronika, zapomniałaś o łazience na dole.
- No właśnie. Dziękuje. To tatku, Marcin ci pomoże.
- Ale ja kurze ścieram – odezwał się z salonu.
- To tata sobie sam poradzi, prawda tatku?
- Tak, tak... Poradzę sobie dziewczynki...
- Weronika, chodź, my weźmiemy się za piętro.

Z kuchni wyszła zdziwiona mama i szeroko się do nas uśmiechnęła.

- Dziewczynki, jak ja mam Wam podziękować?
- Nie musisz... Zajmij się tylko kuchnią i przyrządź przepyszne potrawy i będzie w porządku.


Michał

Cały czas myślę o tej dziewczynie, o tym co zrobiłem tego dnia. Ona wtedy wyszła przeze mnie... Wyrzuciłem ją z mieszkania. Poniosło mnie, byłem zdenerwowany. Dlaczego byłem wtedy taki głupi? Dlaczego pozwoliłem jej w ogóle wyjść? Dlaczego nie próbowałem jej nawet zatrzymać? Dlaczego było mi obojętne to czy wyjdzie, czy zostanie? Dlaczego powiedziałem te wszystkie słowa?

Mogła poczuć się jak dziwka... Pewnie się tak poczuła... Może gdybym się uspokoił, spokojnie z nią porozmawiał, zatrzymał jakoś zamiast pójścia pod prysznic, to teraz... Może teraz siedział bym z nią tu przed telewizorem i oglądał kiczowatą komedię. Może jutro pojechalibyśmy do Bydgoszczy do moich rodziców, żeby im ją przedstawić.

Ale nie... Musiałem wszystko spieprzyć... Jestem totalnym kretynem... Od dwóch tygodni mieszkam w Łodzi, właściwie to ukrywam się tu przed wszystkimi. Nawet nie mam z kim pogadać. Mariusz wyjechał z ta swoją Ewą do Hiszpanii na wakacje po sezonie, żeby naładować akumulatory. Tylko ja głupi zamiast korzystać z życia, codziennie chodzę z kapturem na głowie po łódzkich ulicach i wmawiam sobie, ze mogę ja gdzieś tu spotkać... Że będę mógł ją przytulić, pocałować. Że jeszcze kiedyś spędzimy razem wspólna noc...

Powtarzam sobie ”Michał weź się w garść, przecież to tylko zwykła dziewczyna, z która się przespałeś”, ale ona nie jest zwykła... Jest wyjątkowa... Zawładnęła całym mną. Codziennie próbuje o niej zapomnieć, ale nie potrafię. Z jednej strony jej nienawidzę, a z drugiej pragnę cały czas przy niej być...

Usłyszałem dzwonek do drzwi. Niespiesznie zebrałem się z kanapy sprzed telewizora i poszedłem otworzyć. Spojrzałem przez wizjer. Na klatce stała Lena. Zdziwiony szybko otworzyłem jej drzwi i przywitałem się.

- Lenka, cześć, wchodź. Nie spodziewałem się ciebie. Stało się coś?
- Czy zawsze musi się coś stać, żebym mogła do ciebie zajrzeć? Nic się nie stało. Trudno cie znaleźć. Byłam w Bełchatowie, ale zastałam tylko pakującego się Mariusza – pomogłem zdjąć jej kurtkę - Powiedział mi, że od zakończenia sezonu tu siedzisz. Właśnie gratuluję złota – uściskała mnie i oboje przeszliśmy do salonu na kanapę – Michał, coś się stało, prawda?
- Prawda... Lena, nie radzę sobie...
- Michał – przytuliła mnie mocno – Co jest?

Powiedziałem jej wszystko jak na spowiedzi przed Pierwszą Komunią. Opowiedziałem o tym, jak poznałem Weronikę, o spędzonej razem nocy, o sytuacji z ranka następnego dnia. Gdy mówiłem o naszej kłótni Lena lekko się wkurzyła. Powiedziałem jej o tym co czuje do tej dziewczyny, o tym co robię codziennie od tamtego dnia. Wysłuchała mnie spokojnie.

Od kiedy tylko pamiętam zawsze mogłem z nią porozmawiać o wszystkim. Słuchała o moich rozterkach miłosnych i radziła mi co mam robić. W każdym momencie mogłem zapukać do jej pokoju, wejść do środka i tak po prostu się jej zwierzyć. Nie wiem skąd bierze te wszystkie rady i swoje mądrości, ale wszystkie skutkują. Rozumiem studiuje tą psychologię, ale wcześniej skąd to wszystko wiedziała?

- Michał, mogę zadać ci jedno pytanie?- przytaknąłem – Czy czujesz cokolwiek do tej dziewczyny?
- Lena, ja... Ja nie wiem, nic już kurwa nie wiem... Ona... Cały czas siedzi mi w głowie... W ogóle jej nie znam, nic o niej nie wiem... ale... Lena, chyba tak...
- Jesteś tego w stu procentach pewien? 
- Ta... Tak, w stu procentach.
- Michał, kompletnie nie wiem co mam ci powiedzieć... Masz może jakieś piwo albo jakiekolwiek procenty?
- Chwila – poszedłem do kuchni i z lodówki wyciągnąłem dwa zmrożone Lechy – Trzymaj.
- Dzięki – upiła łyk – Michaś, jesteś w totalnej dupie...

To, to ja akurat wiem. Tylko jak się w tej sytuacji odnaleźć? Moja siostra przyniosła ze sobą jakąś komedie, niestety romantyczną, która podobno jest bardzo dobra. Oboje potrafiliśmy w swoim towarzystwie oglądać tylko takie filmy. Śmieliśmy się ze scen miłosnych jak najęci, czy wzruszaliśmy przy opowiadanej w filmie historii o nieszczęśliwej miłości. Ona panicznie bała się horrorów, a ja wprost nie cierpiałem wszelakich dramatów.

Szybko zrobiłem popcorn i zajęliśmy się oglądaniem filmu. Nagle na ekranie telewizora zobaczyłem Ją... Zobaczyłem Weronikę...

- Lenka, to ona... To ta dziewczyna...
- Co? Przecież to zwykła aktorka... Zdaje ci się. To nie jest możliwe. Zajmij się oglądaniem.
- Lena, to ona... Jak ona się nazywa?
- Michał, to nie możliwe, to twoje złudzenia. Ona jest po prostu do niej tylko podobna...
- Jak ona się nazywa!?!?
- Weronika Wojciechowska!

Koniec
****************************
Dziękuję, za ponad tysiąc wyświetleń!!! :*  Pod poprzednim postem jedna z Was poruszyła temat, że ma nadzieję, że niedługo wyjdzie słońce. Odpowiem tak, kiedyś przyjdzie napewno. Już w następnym rozdziale wyjaśni się sytuacja z jedną parą. Coś popsuje się między inną, ale to i tak wyjdzie wszystkim na dobre. Dzisiejszy taki różny emocjonalnie. Jeden narzeka. Druga tęskni. Trzeci czuje się winny. W tym i jeszcze następnym rozdziale akcja toczu się w okolicy świąt wielkanocnych. Potem robimy skok w przyszłość do sierpnia.
Pozdrawiam i całuję,
Dzuzeppe

7 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. No nieźle to wszystko się toczy, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! :)
    W wolnej chwili zajrzyj do mnie http://just-one-word-fuck-it.blogspot.com/
    Mój blog dopiero raczkuje i liczę się z każdą opinią :)
    Pozdrawiam, Maniek.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze czytałam wczoraj na komórce i nie skomentowałam,a teraz nie pamiętam co chciałam napisać :D
    Michał w końcu odkrył kim jest Weronika ;) Może teraz łatwiej im będzie na siebie wpaść i w końcu przeprosi za swoje nietaktowne zachowanie ;) Dziewczyny ładnie zarządziły sprzątaniem. Gdzie by tam mój brat ruszył tyłek do sprzątania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 12 na blogu http://dwiescie-piec-centymetrow-szczescia.blogspot.com/ oraz na 2 rozdział na blogu http://barwy-malzenstwa.blogspot.com/. Życzę miłej lektury ;)

      Usuń
  4. no teraz mam nadzieję pójdzie z górki xd Michał "powinien" znaleźć Weronikę itp. Pisze o tym wątku,bo nie ukrywam,że mi się najbardziej podoba ;)
    Michu do roboty :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Podtrzymuje opinie osób wyżej. :)
    Zapraszam na przedostatnie, dziesiąte pragnienie; http://seksualne-pragnienie.blogspot.com/. Pozdrawiam, Kajdi :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Serdecznie zapraszam na nowy rozdział na: http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/,
    a także na pierwszy rozdział na: http://walcz-o-mnie.blogspot.com/ Pozdrawiam :)

    I już się biorę za nadrabianie! :)

    OdpowiedzUsuń