poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 20 - "Bądź ze mną... Tak po prostu bądź..."


Karolina

Już dziś s powrotem będę w Polsce. Wreszcie będę mogła zobaczyć się z rodzicami i wybadać tą sprawę Agi i Marcina. Jemu należy się porządny opieprz, za to co zrobił, a jej reprymenda, że zachowuje się jak gówniara i powinna chociaż z nim porozmawiać w cztery oczy. Nie wyrobie już z nimi. Michał już cały czas mi świruje, że się z Weroniką zobaczy, Igła cieszy się jak dziecko, bo się z Sebkiem i Iwoną spotka, inni też rozweseleni, a ja się tak na prawdę wcale nie cieszę.


W końcu będę musiała pogadać z Filipem, a nie widzieliśmy się już od ponad trzech tygodni i jakoś mi do niego niespiesznie. Zdecydowanie wolałabym teraz pojechać gdzie z Mariuszem i przegadać z nim cały czas czy po prostu pomilczeć. Sama nie wiem, dlaczego chcę właśnie tego, ale chyba jego osoba nie jest mi już całkowicie obojętna. Jest aż za bardzo nieobojętna.

- O czym tak myślisz? - z rozmyślań wyrywa mnie nie kto inny jak właśnie ty, Mariuszu. Na dodatek dziwnym trafem w samolocie siedzisz obok mnie.
- Tak sobie myślę, jak to teraz wszystko będzie, bo zapewne dużo się zmieni - odpowiadam najspokojniej w świecie, bo przecież nie mogę powiedzieć, że myślę o Tobie.
- Filozof się znalazł. Normalnie drugi Winiarski, tylko, że tamten to snuje plany na przyszłość z Twoją siostrą w roli głównej - oboje się zaśmialiśmy.
- Pamiętasz, jak w sierpniu mówiłam, że najlepiej będzie, jeśli nigdy się już nie spotkają - kiwasz głową, a ja kontynuuję - Myliłam się i to bardzo. Oboje są dla siebie chyba stworzeni, bo jeszcze nigdy Weronika nie przegadała ze mną tylu godzin o jednym chłopaku.
- Czyli co, kibicujemy im?
- Oczywiście, że tak - przybijamy "piątki" - Przepraszam Cię teraz, ale chyba się zdrzemnę - uśmiecham się delikatnie.
- A proszę, w razie potrzeby służę ramieniem.

Zasnęłam od razu i nawet nie zdałam sobie sprawy, że przespałam prawie sześć godzin na Twoim ramieniu. Wiem to z tego, że gdy się obudziła, twoja głowa spoczywała oparta lekko na mojej. Pp chwili i ty się budzisz, więc mogę spokojnie podnieść się do pozycji siedzącej, ale moje kości chyba z lekka za tym nie przepadają.

- Mam Wasze zdjęcia, jak sobie ładnie razem śpicie - zagadał Michał - Od razu chyba je Weronice pokaże.
- Od razu to ty się na nią rzucisz i z łóżka nie wyjdziecie przez tydzień - odpyskowałam mu, pokazując język.
- Ej, szwagierka, bo ci zmarszczki na nosie wyskoczą - zaśmiał się tylko i wrócił do swoich zajęć.

Dwie godziny później lądowaliśmy już w Warszawie. Na lotnisku powitały nas ogromne tłumy. Dobrze chociaż, że nie wyszłam głównym wyjściem, tylko wypuścili nas z innymi pasażerami lotu i w spokoju mogłam przywitać się z Filipem.

- Wreszcie jesteś - Całuje mnie prosto w usta - Zbieraj się szybko, zabieram Cię już stąd - uśmiechnął się przyjaźnie, lecz ja wcale tego tak nie odebrałam.
- Dobrze, weź moje walizki, a ja się jeszcze pożegnam i możemy jechać.
- Nic się nie stanie, jak się nie pożegnasz.
- Filip, ale ja mam obowiązki...
- Nie obchodzą mnie żadne Twoje obowiązki - Filip chwyta mnie za łokieć i ciągnie w stronę parkingu, w drugiej ręce trzymając walizkę.

Nie potrafię się mu przeciwstawić, nie mam na to po prostu siły. Jestem zmęczona po podróży, jestem zmęczona sytuacją Agi i Marcina, jestem zmęczona tym chorym układem między mną a Filipem. Dlaczego czuję się przy nim całkowicie obco? Dlaczego, gdy mnie całował, miałam ochotę go odepchnąć, a sama ulokować się w innym miejscu? Dlaczego nie jest już taki, jaki był kilka lat temu?

Całą drogę do mieszkania nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa. Dlaczego ja nic nie mówiłam? Po prostu bałam się odezwać, bo przerażała mnie jego domniemana reakcja na moje poczynania. W aucie słychać było tylko piosenki lecące z radia.



To nic nie znaczyło
To nie była miłość

- Wysiadaj - powiedział dość ostro, więc się dostosowałam i ruszyłam w drogę do klatki - A twoja walizka, to myślisz, że sama się na górę zaniesie myślisz - minął mnie nawet na mnie nie patrząc. W głowie zaczęła mi się tlić myśl, żeby uciec, ale gdzie? Przecież ja nikogo nie mam w Warszawie, a jak niby mam się dostać do Łodzi... Chwyciłam więc swoje bagaże w jakoś wgramoliłam się na czwarte piętro.

Mieszkanie nie wygląda najlepiej. Panuje tu okropny bałagan, a po podłodze walają się puste butelki i puszki. Dodatkowo wszędzie porozrzucane są ubrania Filipa oraz gdzieniegdzie również i moja, ale z jakiej racji? Nie zaczynam nawet rozpakowywać walizki, bo mam przeczucie, że jeszcze mi się przyda. Od razu wchodzę do łazienki i biorę prysznic. Po odświeżeniu się wchodzę do kuchni i zastają Filipa w dziwnej pozycji. Siedząc na krześle, nachyla się nad stołem i chyba coś wciąga, ale nie widzę dokładnie, bo stoję za nim. Udaję, że tego nie widzę i ujawniam się dopiero po chwili. Nalewam wody do czajnika i wstawiam go na kuchenkę.

- Mam na ciebie ochotę - słyszę jego głos tuż przy uchu, a ręce czuję na biodrach.
- Ale ja nie mam ochoty - odpowiadam i próbuję się jakoś wyrwać, ale mi się to nie udaje.
- A mnie to wcale nie obchodzi... Jesteś moją dziewczyną i seks to twój zasrany obowiązek.

Nie lubię tego uczucia, gdy nic nie zależy ode mnie. Nie lubię gdy ktoś przejmuję kontrole nad moim i tak po papranym doszczętnie życiem. Nienawidzę tego uczucia, gdy nie mogę nic zrobić, bo ktoś jest ode mnie silniejszy. Nie lubię, gdy coś dzieje się przeciwko mnie. A tak właśnie teraz jest. Nie mogę nic zrobić, więc zostaje mi jedynie czekanie na to, aż Filip skończy i zaśnie.

Po chwili tak również się dzieje, a ja zaczynam płakać. Rozklejam się całkowicie, bo nic przecież nie mogłam zrobić i tak bym mu nie dała rady. Jestem pewna, że coś wziął. Przecież on się tak nie zachowuje normalnie. A może on właśnie pokazuje, jaki jest na prawdę? Nie wiem...

Pod prysznicem próbuję zmyć z siebie jego dotyk, jak i te wspomnienia, które już na zawsze zostaną w mojej głowie. Ubieram się szybko w co popadnie i niewiele myśląc chwytam walizkę i po cichu wychodzę z mieszkania. Pozostaje mi tylko jedno wyjście. Wybieram, więc dobrze znany mi numer i czekam aż odbierzesz.

- Halooo - mówisz zaspanym głosem, a ja nie wiem, co właściwie powiedzieć - No słucham... No super żart, ale ludzie jest trzecia w nocy...
- Mariusz, przyjedź po mnie, proszę...




Michał

Strasznie się cieszę, że Lozano pozwolił mi już dziś wrócić do domu. No może nie wrócę do swojego domu, no ale przecież może kiedyś dom Wojciechowskich, będzie kiedyś domem rodzinnym mojej żony. Oddałbym wszystko, żeby tak właśnie było, ale to nie zależy już tylko ode mnie, a również od właśnie Ciebie, Weroniko.

Wsuwam po raz kolejny już tegoż dnia rękę do kieszeni spodni, by sprawdzić, czy nadal znajduje się tam małe czerwone pudełeczko w kształcie serca, a w nim pierścionek. Nie wiem tylko czy to odpowiedni moment na taki duży ruch, przecież jesteśmy ze sobą dopiero miesiąc, ale ja już wiem, że to właśnie ta jedyna, tylko czy Ty również myślisz podobnie?

Parkuję samochód pod domem Twoich rodziców i udaję się do drzwi. Pukam i chwilę czekam, zanim otworzysz i rzucisz się mi w ramiona.

- Dlaczego nie zadzwoniłeś, że będziesz już dziś - pytasz z lekkim wyrzutem, gdy odrywasz się od moich ust i zamykasz za mną drzwi - Przyjechałabym po ciebie, albo chociaż bym coś z mamą ugotowała...
- Nie potrzebuję nic do jedzenia - uśmiecham się i dodaje cicho - Wolę ciebie - teraz to ja wpijam się w Twoje usta.
- Dzieci, dzieci... - kręci głową z uśmiechem Twój tato - Jak już się tak za sobą stęskniliście, to chociaż dajcie się nam przywitać, a potem to już zmykajcie na górę - podaje mi rękę - Michał, gratuluje.
- Właśnie Michałku wielkie gratulacje - Twoja mama za to ściska mnie i całuje w policzek - Może ja ci coś do jedzenie zrobię?
- Nie, dziękuję bardzo...
- Oj Aniu... Przecież jakbym Michał był głodny, to Weronika powinna mu coś do jedzenia zrobić... Chyba się do Michalskich wybierzemy, co? A wy się tu nacieszcie sobą...
- Ale...
- Kochanie, dajmy im trochę prywatności...

Zaszywamy się w Twoim pokoju. Siedzimy razem w ciszy i napawamy się nią, bo po co mamy ją przerywać, skoro jest nam tak dobrze. Po co psuć coś, co sprawie, że oboje jesteśmy szczęśliwi. Leżysz obok mnie i patrzysz się prosto w moje oczy. Wiem nawet, co w nich możesz widzieć. Jest to Twoje odbicie, bo już od dawna tylko ty zaprzątasz mi sobą głowę. już od dawna jesteś tylko ty, a ja chcę żeby tak już zostało na zawsze.

- Kocham Cię Misiek - mówisz, a ja zdaję sobie sprawę, że to odpowiedni moment.
- Weronika, wiem, że to za wcześnie, że mamy całą młodość jeszcze przed sobą, że wszystko może się jeszcze zmienić, ale moje uczucia się nie zmienią... Chcę być z Tobą już na zawsze... Chcę codziennie już zasypiać i budzić się przy Tobie... Chcę codziennie całować Cię na dobranoc i dzień dobry - wyjmuję wreszcie to małe pudełeczko i klękam przed łóżkiem, na którym siedzisz - Weronika, czy wyjdziesz za mnie i sprawisz, że będę najszczęśliwszym facetem na ziemi? - jedna sekunda, potem druga i trzecia, a ty milczysz, wpatrując się co raz to we mnie i pierścionek.


Swoje miejsce znajdź 
I nie pytaj czy taki układ ma jakiś sens 
Słuchaj co twe ciało mówi 

W miłosnej studni już nie utoniesz



Nadal milczysz, lecz teraz klęczysz razem ze mną i wpatrujesz się w moje oczy, jakbyś chciała coś z nich odczytać, ale co? To czy mówię szczerze? Albo czy na prawdę tego chce? Nawet nie wiesz jak bardzo tego chce... To jedyna sprawa, o którą zawszę będę zawzięcie do upadłego walczył... Zawszę będę walczył o Ciebie i Twoją miłość...

- Michał... tak... wyjdę za ciebie - wreszcie wypowiadasz te magiczne słowa, a ja czuję, że teraz jestem spełniony, że dopiero teraz wiem, co to prawdziwe szczęście. 

Kochaj mnie
Kochaj mnie
Kochaj mnie nieprzytomnie
Jak zapalniczka płomień
Jak sucha studnia wodę

Po woli wsuwam na twój palec pierścionek. Bez głębszego zastanowienia wpijam się w Twoje usta i nie potrafię się od nich oderwać. Delikatnie pozbywam się twojej koszulki i rzucam ją w kąt Twojego pokoju. Po chwili i ty pozbawiasz mnie górnej części garderoby. Odsuwam się na chwilę od ciebie i przyglądam się Tobie. 

- Jesteś taka piękna, a na dodatek moja... - znowu przysysam się do Twoich warg, które są tak samo spragnione bliskości, jak moje.

Aż w jedną krótką chwilę 
Pojmiesz po co żyjesz

Pozbawiamy się reszty zbędnych ubrań i kładziemy się na łóżku, które jest dla mnie lekko za krótkie, ale co to teraz znaczy... Teraz liczysz się tylko Ty i ja... My. Całuję każdy skrawek Twoje idealnego ciała, zostawiając na nim mokre ślady. Łączymy się w jedno. Oboje cicho pojękujemy, ale często nie jest to nawet możliwe, bo przeszkadzamy sobie w tym wzajemnie, cały czas się całując. Po chwili oboje się spełniamy, a w mojej głowie widnieją już plany na przyszłość... Nasz wspólną przyszłość...


Mariusz


Twój telefon obudził mnie w środku nocy, a już po pięciu minutach siedzę w samochodzie i pędzę pod wskazany przez ciebie adres. Dobrze, że chociaż ulice Warszawy są teraz puste i nic mnie nie spowalnia. Martwi mnie jedynie to, że z nieba strumieniami leje się rzęsisty deszcz. Parkuję pod jakimś blokiem i zaczynam się rozglądać wokoło, gdzie jesteś. 

Dostrzegam Cię dopiero po chwili, jak skulona siedzisz na ławce pod jakimś drzewem. Podbiegam do ciebie, ale nawet nie reagujesz. Siadam przy Tobie i obejmuję ramieniem, w które od razu się wtulasz. Płaczesz... Widzę to mimo tego, że przecież pada deszcz. Nie wiem, ile czasu już u siedzisz i mokniesz, ale wiem jedno, że jeśli za chwilę się nie rozgrzejesz, będzie z Tobą źle.

- Karolina, chodź do samochodu... Zabieram Cię do hotelu.

Posłusznie idziesz za mną, a ja ciągnę Twoją przemokniętą walizkę. Wsiadasz do auta, a ja pakuję do bagażnika Twoją walizkę. Po chwili jedziemy już s powrotem do hotelu, w którym do jutra mieszkają jeszcze siatkarze, którzy muszą iść na spotkanie z prezydentem. Nikomu to nie jest na rękę, ale prezes płaci, prezes wymaga. Przynajmniej pokoje nam dobre zarezerwowali z myślą, że nie będziemy sami. Teraz się to przyda. Od razu po przekroczeniu progu mojego apartamentu idziesz do łazienki i zamykasz się w niej na godzinę. 

- Mariusz - wchodzisz do sypialni w samym ręczniku - Dasz mi jakąś koszulkę, bo wszystkie moje ubrania są przemoczone.
- Tak, już...  - szybko podaję Ci swój podkoszulek. Idziesz się ubrać, a już po chwili wracasz do mnie. - Karolina, powiedz mi, co się stało, proszę...
- On... Filip... - zaczynasz płakać - Mariusz, on mnie wykorzystał... Słyszysz, czuję się, jakbym została zgwałcona przez własnego faceta...
- Co? On Cię zgwałcił?! - mam ochotę znaleźć go nawet w podziemiach i ostro obić mu morde tak, żeby wylądował na intensywnej terapii. - Karolina, zapamiętaj sobie jedno, facet, który nie potrafi uszanować słowa nie wypowiedzianego przez kobietę, nie jest facetem, a tylko pieprzonym skurwysynem, który powinien zgnić w pierdlu... Boli Cię coś? - obejmuję Cię.
- Fizycznie nie, ale gorzej z moją głową.
- Pomogę Ci z tego wyjść, obiecuję - całuję Cię w czubek głowy - Połóż się, a ja będę spać na kanapie...
- Mariusz, dziękuję - przytulasz się jeszcze mocniej do mnie - Nie idź nigdzie, proszę...
- Dobrze - zdejmuję spodnie i podkoszulek i już po chwili leżę obok ciebie - Karolina, dlaczego ty w ogóle z nim jesteś?
- Właśnie... Mariusz, ja... Ja postanowiłam, że to koniec... Nie zniosę dłużej już jego humorów zazdrości... Mam dość...
- Ci... Pomogę ci, obiecuję - składam delikatny pocałunek na Twoich ustach. Nie czuję tego, że się wyrywasz, czy masz takie zamiary. Jesteś zaskoczona? Ja też, że się na taki krok zdecydowałem. - Przepraszam...
- Nie przepraszaj... - mówisz i wtulasz się we mnie, a ja mocno Cię obejmuję - Bądź ze mną... Tak po prostu bądź...


~*~*~
Jestem z lekkim opóźnieniem, ale no jestem :-)
Filip to zło, ale jeszcze nie raz pojawi się w życiu Karoliny i naprzykrzy jeszcze wiele w nim. To co do tej pory pokazał, to jeszcze nic z tym co stanie się później, ale no nie będę nic jeszcze zdradzać :p
Jak myślicie, nie za wcześnie na te oświadczyny? Czy może cieszycie się, że oboje są szczęśliwi?
A Mariusz to na prawdę taki dobry duszek:)

Jest mi okropnie przykro z powodu dwóch porażek siatkarzy, ale wierzę, że jeszcze pokażą na co ich stać i będzie to na ME :) Co do sędziowania to się nie będę wypowiadać, bo byłoby to bardzo niecenzuralne, więc powiem tak. Panom sędziom to chyba upał mózgi i oczy trochę przegrzał.

Dziękuję Wam wszystkim za ponad 10 000 wyświetleń :* jesteście wspaniałe :D
Całuję, ściskam, pozdrawiam i wszystko inne :D,
Dzuzeppe :*

niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 19 - "...nigdy nie będziesz mną i nie będziesz tak głupio zakochany w kimś, kto tak strasznie rani..."

Agnieszka

Smutek, rozgoryczenie, żal, ścisk w klatce piersiowej, tysiące myśli na sekundę, miliony na minutę... A to wszystko w momencie gdy zobaczyłam Marcina z tą dziwką. Wszystko się posypało, rozlazło na drobniutkie kawałki. Dlaczego teraz, jak wreszcie niedawno mu s powrotem zaufałam, musiał zrobić coś takiego? Dlaczego po raz któryś już musiał wszystko zepsuć?

Nie rozmawiałam z nim już od prawie tygodnia, mino że prawie codziennie wybieram jego numer, który znam przecież na pamięć, ale nie potrafię nacisnąć zielonego przycisku. Całe noce przepłakuję, leżąc w swoim łóżku oglądając nasze wspólne zdjęcia. Nie mieszkam nawet u siebie w mieszkaniu, tylko u rodziców, bo tu przynajmniej mam się do kogo odezwać.

Najbardziej pomógł mi chyba Paweł, bo to on siedział przy mnie całą noc, gdy tu przyjechałam. Przytulał mnie, głaskał po głowie i mówił, że wszystko to pewnie jakieś nieporozumienie i że się wszystko jeszcze ułoży. Że będę jeszcze szczęśliwą żoną Marcina, że moje wszystkie marzenia się spełnią. Jeśli Wojciechowskiego nie będzie przy mnie, to już nigdy nie będę szczęśliwa. Taka jest prawda...

Codziennie spotykałam się z z Weroniką i jej rodzicami na meczach reprezentacji. Półfinał zagrali koncertowo, dlatego to właśnie dziś wszyscy razem kibicujemy im w wielkim finale w domu Wojciechowskich. Staram się zachowywać normalnie, naturalnie, tak jakby, ta sytuacja z Londynu nie miała miejsca, ale nie wychodzi mi to za dobrze. Czuję się nieswojo w obecności pani Ani i pana Tadeusza, bo oni nie znają całej prawdy o tym, co się wydarzyło. Wiedzą tylko, że się pokłóciliśmy.

- Aga, możemy pogadać? - z rozmyśleń wyrywa mnie Weronika, wskazując gestami, żebyśmy udały się do jej pokoju na piętrze. Zgadzam się i właśnie tam idziemy - Aga, rozmawiałam dziś z Marcinem....
- Nie chcę nic o nim słyszeć - przerywam jej.
- Proszę cię, wysłuchaj mnie chociaż... Ja nie chcę go w żaden sposób bronić. Chcę ci jedynie powiedzieć, że on żałuje i to bardzo... Aga, Marcin zdaje sobie sprawę, że wszystko spieprzył tym incydentem, ale ma nadzieję, że mu wybaczysz... On nie odpuści i będzie o ciebie walczył za wszelką cenę... On czeka tylko na jakiś Twój znak, że chcesz poznać to, jak on widział tę sytuację. Chce się wytłumaczyć, choć wie, że pewnie i tak nic nie wskóra, ale chce i prosi cię, byś chociaż odpisała mu na maila. Aga, ja widzę przecież, że i ty za nim tęsknisz, tak jak on za Tobą... Daj mu szansę, proszę...
- To nie jest takie łatwe... Skąd mogę mieć pewność, że nie zdradzał mnie już kiedyś, gdy mnie nie było przy nim, a ten pocałunek nie był pierwszy?
- Nie ufasz mu...
- Może i nie, ale to tylko jego zasługa...

Nie wytrzymuję i wychodzę nie tylko z jej pokoju, ale także z z ich domu. Idę przed siebie i myślę o przyszłości, o samej sobie, o Marcinie... Sama nie wiem, dlaczego powiedziałam, że nie mam pewności, że już mnie kiedyż czasem zdradził. Przecież mówił, że mnie kocha, że jestem dla niego najważniejsza, więc chybaby nie mógł... Nie on... Nie teraz, gdy było nam ze sobą dobrze... Nie teraz, gdy zostałam jego narzeczoną...

Godzinę później jestem w domu rodziców. Nie wiem, co mną kieruje, ale od razu po przekroczeniu progu korytarza, kieruję się po laptopa i siadam z nim w salonie. Loguję się i sprawdzam pocztę. Reklama, reklama, zaproszenie, reklama, Marcin, reklama... Więc jednak to prawda, że napisał...

Aguś,
Dziękuję, że jednak dałaś się przekonać Weronice i czytasz ten list. To dla mnie to bardzo ważne, bo chce ci to wszystko wyjaśnić i choć w drobnym stopniu zapewnić, że bardzo tego żałuję. Moja wersja zdarzeń niewiele różni się od tej Twojej. Przecież byłaś przy mnie wtedy i widziałaś wszystko, co tamta dziewczyna robiła. Widziałaś, że była pijana i że się do mnie przylepiała co chwilę. Widziałaś również, że nie byłem z tego powodu zadowolony, a wręcz przeciwnie, przeszkadzało mi to. Dała mi jednak spokój i bawiliśmy się razem. Pamiętasz, że potem poszłaś do toalety a ja zostałem, bo podszedł do mnie ktoś ważny dla klubu i musiałem z nim gadać. Po skończonej rozmowie dosiadła się do mnie ta cała Judy i zaczęła gadać, że się jej podobam i że chce się ze mną przespać. Nie reagowałem na to, bo przecież była pijana, a z pijanymi się nie wdaje w dyskusje. Byłem bierny, ale dla niej to był chyba sygnał, że może działać. Wlazła mi na kolana i pocałowała... Wtedy to wszystko zobaczyłaś i usiekłaś... Aga, ja przysięgam, że od razu wybiegłem za Tobą, ale już Cię nie było... To wszystko chyba, bo dalej wróciłem do mieszkania i dostałem od ciebie SMS-a. Ja wiem, że pewnie mnie znowu znienawidziłaś, ale to była tylko i wyłącznie jej inicjatywa, a ja byłem bierny. nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo żałuję, że od razu nie powiedziałem jej, żeby się od nas odpieprzyła. Może nic by się nie wydarzyło, a między nami nic by się nie zmieniło... Przepraszam miło wszystko, bo wiem, że po części to moja wina... Mogłem się przecież zachować inaczej...
Proszę wybacz mi,
Marcin

Więc jednak nie chciał tego zrobić. Tylko czy ja mogę mu wierzyć? Czy jestem zdolna do tego by zaufać mu ponownie?

Marcin,
Nie wiem, czy jeszcze będę potrafiła Ci s powrotem zaufać. Nie wiesz, co to takiego, zobaczyć najważniejszą osobę w życiu z kimś innym. Nie wiesz, jak coś takiego cholernie boli. Nie wiesz jaki zostawia ślady na bardzo długo. Nie wiesz, bo ja zawsze byłam Ci wierna. Nigdy nie będziesz tego wiedział, bo nigdy nie będziesz mną i nie będziesz tak głupio zakochany w kimś, kto tak strasznie rani... Nigdy...
Mam do ciebie tylko jedno pytanie, od którego zależy bardzo wiele... Czy kiedykolwiek mnie zdradziłeś? Czy wykorzystałeś kiedyś sytuację, że mnie nie ma i przespałeś się z inną? Czy byłbyś do tego zdolny?
Aga




Weronika

Ta chora sytuacja już mnie dobija. Aga nie chce znać Marcina, a ten prosi, żebym ją przekonała do tego, żeby dała mu się wytłumaczyć. Mam już tego dosyć. Najchętniej zamknęłabym się gdzieś daleko tylko w obecności Michała i nie pokazywała się już światu. Chcę zostać już tylko z nim i nie opuszczać jego ramion, które sprawiają, że wszystko co złe przestaje istnieć.

Ale niestety nie wydarzy się to przez najbliższe dni, bo przecież w najgorszym wypadku będą vice mistrzami świata i będą mieć swoje medialne obowiązki. Już za chwilę zaczyna się finał, więc w naszym domu zaczyna się zabawa. Śpiewamy w piętkę hymn, jak na prawdziwych kibiców przystało, mając na sobie biało czerwone barwy. Czuję się, jakbym naprawdę była teraz w Japonii i patrzyła jak chłopaki grają. Jak Michał zdobywa kolejne punktu, jak reszta gra z całych sił.

To jednak nic nie daje, bo Brazylijczycy grają jeszcze lepiej i to oni zwycięsko wychodzą z tego meczu. Po pierwszych dwóch przegranych setach myślałam, że będzie tak, jak było w meczu z Rosję, że wygrają w piątym secie, ale tak jednak się nie dzieje. Z moich oczu zaczynają cieknąć łzy, a w całym domu wszystko milknie. Słychać tylko głos komentatora, który stara się dodać kibicom otuchy. Mówi, że przecież siatkarze mają srebro na MŚ, ale chyba sam jest smutny, bo po chwili ucicha, a na ekranie migają cieszący się Brazylijczycy i płaczący Polacy.

Potem zaczyna się dekoracja. Na trzecim miejscu melduję się Bułgarzy, którzy swój medal wywalczyli mocno się trudząc. Są uśmiechnięci, rozweseleni. Następnie spiker wyczytuje, że drugie miejsce zajmują Polacy. Chłopaki powoli wchodzą na podest. Nie są może tak weseli jak ich poprzednicy, ale chyba dotarło do nich, że też coś wygrali. Kamera przez chwilę pokazuję Michała. Widzę jego zapuchnięte, czerwone od płaczu oczy. Jest smutny, ale kiedyś uwierzy, że to jego sukces. Gdy ktoś zaczyna udawać się do nich, by wręczyć medale, chłopaki robię coś dziwnego. Zdejmują swoje bluzy, a całemu światu ukazuje się koszulka z numerem 16 i nazwiskiem GOŁAŚ na plecach każdego z zawodników. Dopiero teraz i Michał się uśmiecha. Wywalczył medal dla przyjaciela...

- Weronisiu, ty go na prawdę musisz bardzo mocno kochać - mówi mama, gdy razem siedzimy już po meczu w kuchni i plotkujemy z panią Marzeną - Cały czas śledziłaś za nim wzrokiem, cieszyłaś się tylko, gdy to właśnie Michał zdobywał punktu, płakałaś i cieszyłaś się zależnie od tego, co on miał na twarzy... Moje dziecko wreszcie się zakochało.
- Mamo... Ja... Ja sama nie wiem, czy go już kocham, czy po prostu tylko mi się podoba...
- Najważniejsze, że my już z Twoją mamą wiemy, że tak właśnie jest - wtrąca pani Marzenka - Masz szczęście Weronisiu, ogromne szczęście...
- Marzenko, między Agusią i Marcinem też się wszystko ułoży. Zobaczysz, że za jakiś czas się będziemy na ich weselu razem bawić, a potem będą nam dzieci podrzucać, jak będą chcieli gdzieś wyjechać czy coś takiego - mama przytuliła przyjaciółkę, a ja poszłam do siebie do pokoju.

Mam ochotę, żeby zadzwonić do Michała i pogratulować, a zarazem pocieszyć go jakoś, ale kompletnie nie wiem, czy powinnam. Przecież pewnie jest teraz zmęczony, albo świętuje z kolegami z reprezentacji lub innymi siatkarzami zakończenie turnieju. Nie mogę mu się narzucać. Przecież teraz powinien być z najbliższymi... Leżę w łóżku i myślę, kim tak na prawdę dla niego jestem? Znamy się już ponad pół roku, ale jesteśmy ze sobą dopiero niecały miesiąc. Co dla niego znaczę? Słyszę dzwonek, oznajmujący, że dostałam SMS-a.

"Weronika, ten medal jest dla ciebie. Kocham Cię najmocniej na świecie i już nie mogę doczekać się chwili, gdy będę mógł znów cię przytulić, pocałować... Przepraszam, że napisałem dopiero teraz, ale musiałem jakoś do siebie dojść. Jesteś dla mnie najważniejsza, pamiętaj. Michał :* 
Ps. Jak dobrze pójdzie to już jutro wieczorem będę tylko Twój :)"

Więc jednak jestem dla niego kimś ważnym... Kimś kogo kocha... Teraz już to wiem, że to właśnie takiej osoby jak Michał potrzebuję. To właśnie on sprawia, że moje życie napełnia się szczęściem.



Lena

Mój brat został wicemistrzem świata, a przyjaciel jednym z trzech najbardziej wartościowych graczy. Jak tu się nie cieszyć i im nie gratulować. Niestety wszystko musiało się zmieścić w jednej wczorajszej rozmowie, bo już dziś jestem w Łodzi, ale nie w mieszkaniu Babci, lecz w hotelu. To właśnie na dzisiejszy wieczór jestem umówiona z Pawłem. Muszę mu to wszystko wyjaśnić. Powiedzieć co tak na prawdę czuję i czego chcę, bo inaczej sumienie zeżre mnie od środka.

Właściwie, to jeszcze sama nie wiem, co ja mogę mu powiedzieć. Przecież to, że się w nim zauroczyłam jeszcze niczego nie znaczy. Przecież ja nie mogłam się w nim od tak zakochać, to niemożliwe. Pamiętam, co mówił mi Michał, ale ja nie potrafię przyznać się do czegoś, czego nie jestem w 100 % pewna, a tego, że kocham Pawła, nie jestem pewna nawet w 10 %.

Jedyne jest pewne: muszę dobrze wyglądać, dlatego już od godziny siedzę w łazience i szykuję się na wieczór. Postanowiłam, że spotkamy się w restauracji, gdzie nie będziemy sami w razie czego. Wychodzę z małego pomieszczenia i udaję się do sypialni, gdzie leży już moja dzisiejsza kreacja. Zwykła czarna sukienka z dłuższym rękawem. Wiem, że może trochę przesadzam z ubiorem, jeśli to ma być tylko spotkanie towarzyskie, ale coś mi mów, że tak będzie idealnie.

Godzinę później wychodzę z pokoju i wchodzę pewnym krokiem do hotelowej restauracji. Jest strasznie zatłoczona, że nigdzie chyba już człowieka nie wetkniesz. Dobrze, że ten stolik zamówiłam tydzień temu. Od razu dostrzegam Twoją sylwetkę. Uśmiechasz się na mój widok i podchodzisz do mnie.

- Miło, że jesteś - całujesz mnie w policzek - Siadajmy.
- Zamówiłeś już coś? - pytam z grzeczności.
- Nie, czekałem na ciebie. To co bierzemy? - mówisz i zagłębiasz się w karcie dań - Masz ochotę na coś włoskiego?
- Paweł, na prawdę chcesz teraz coś jeść? - pytam, bo mi wcale nie potrzeba teraz posiłku, a szczerej rozmowy.
- Nie chcę... Chcę z Tobą porozmawiać na osobności, a nie tak przy ludziach...
- Ja właśnie też... Mieszkam tu... Idziemy na górę? - bez słowa zawahania zgadzasz się na moją propozycję i już 10 min później jesteśmy już w moim apartamencie. - Dobra... Mogę zacząć... Więc na początku chcę przeprosić, że wywaliłam Cię wtedy z mieszkania, nie dając powiedzieć ani słowa, ale ja już taka porywcza jestem.
- Przyzwyczaiłem się - na Twojej twarzy wreszcie gości uśmiech - Ja też chciałem Cię przeprosić za to, że wszystko działo się tak szybko, ale nie mogłem się powstrzymać... Pragnąłem Cię wtedy - podchodzisz do mnie i stajesz na przeciwko tak, że muszę patrzeć prosto w Twoje oczy - Z resztą teraz też Cię pragnę - Czuję, że Twoje ręce spoczywają na mojej talii - Dlaczego jesteś taka piękna? - nie odpowiadam, nie ruszam si z miejsca - Gdybyś tylko chciała, to... - milkniesz. Co masz na myśli już się nie dowiem. Nie zmuszę Cię przecież do tego.
- Ja muszę Ci coś jeszcze powiedzieć... - teraz to ty, jak zahipnotyzowany patrzysz w moje oczy - Podobasz mi się... Ja też chyba Cię pragnę... Wtedy, w mieszkaniu to dzięki Tobie się przełamałam... Dzięki Tobie znowu jestem taka, jaka byłam przed tym pseudo gwałtem... Dziękuję - składam delikatny pocałunek na Twoim policzku, potem następny bliżej ust, aż w końcu docieram i do nich - Skoro oboje się sobie podobamy, to po co mamy się produkować, jak ten czas możemy spędzić znaczniej przyjemniej... Ale pamiętaj, to tylko dobra zabawa bez żadnych zobowiązań i babrania się w uczucia... Powtórz... To tylko zabawa... - nic nie mówisz, tylko zaczynasz błądzić ustami po mojej szyi - Powtórz - mocno chwytam Cię za włosy, karcąc spojrzeniem.
- To tylko zabawa bez babrania się w uczucia... - mówisz, a Twoja głowa wraca na swoje wcześniejsze miejsce.
- Grzeczny chłopczyk - moje ręce starają się znaleźć zapięcie Twojego paska od spodni, ale chyba nie jest im to pisane.
- Spokojniej - chwytasz w swoje dłonie moje ręce i delikatnie pokazujesz jak powinnam była zrobić to za pierwszym razem - Zapamiętaj, jak się to robi, przyda Ci się to.

Uśmiechasz się figlarnie, by już po chwili zachłannie całować moje usta, a rękoma błądzić w okolicy suwaka sukienki, która już po chwili bezwładnie opada na podłogę. Podobnie dzieje się również z Twoją marynarką i koszulą, tylko że za sprawą moich sprawnych dłoni. W tym już mi nie musisz pomagać, bo robię to z zamkniętymi oczami. Kierujesz nasze ciała do sypialni, gdzie najpierw pozbawiasz nas oboje bielizny, a potem ze mną na rękach kładziesz się na łóżku.

Po chwili łączymy się w jedność. Oboje patrzymy sobie w oczy, jakby były parami lampek, które tak zawzięcie świecą i nie chcą zgasnąć. Podoba mi się uczucie, gdy leżysz na mnie, rękoma błądząc w okolicy moich piersi, a językiem kreślisz wzory na szyi. Cholernie mi się to podoba...

~*~*~
Witam Was wszystkie bardzo serdecznie :)
Kristen - Marcin nie jest taki zły. On po prostu był w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiedniej godzinie, w towarzystwie nieodpowiednich ludzi i to dlatego popełnił błąd.
Anna J - We wcześniejszym komentarzu napisałaś, cytuję "Więc niech lepiej żeby się rozstali". Czyli jesteś za tym, żeby Marcin i Aga nie byli ze sobą?

A teraz trochę prywaty:)
Wycieczka się skończyła i jestem z niej bardzo zadowolona. Może było trochę dużo chodzenia, ale granie w siatkówkę plażową, tylko że w drużynach sześcioosobowych, rekompensuje wszystko. Szczególnie jak się wygrywa po tie breaku z drużyną, w której gra nauczycielka od W-F, która rozwala wszystkich zagrywką, która, jak już jest nad siatką to zmienia kierunek (udało mi się nawet kilka razu to poprawnie nad siebie przyjąć :D, ale kilka poleciało też poza boisko :( i traciliśmy punkt). Ale ogólnie jestem bardzo zadowolona, bo w pobliżu ośrodka mieliśmy jezioro z wielką plażą (polecam wszystkim miejscowość Przyjezierze ), a już na terenie ośrodka samo boisko. 
Dobra koniec, bo się rozpisałam :)
Zapraszam również serdecznie na 11 rozdział na Przeszłość :)
Wszelkie zaległości postaram się uzupełnić jutro, a w zasadzie to już dziś :D i przez cały następny tydzień, bo wreszcie mi się trochę zluzuje i będę mieć więcej czasu.
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*




niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 18


Paweł 

Zabije tego głupka. Normalnie mu chyba tak przywalę, że do końca życie zapamięta ten moment. Jak można być aż tak głupim, żeby zrobić coś takiego. Jak można całować się z obcą laską, gdy jest się na imprezie ze swoją nacieczoną? Jak w ogóle można się całować z jakąś dziewczyną, jak się ma narzeczoną? Jak można dopuścić do tego, by ta dziewczyna siedziała na naszych kolanach? Jak w ogóle można zdradzić?..

 Tak to się tylko i wyłącznie Marcin mógł zachować. Dupek.

Jestem właśnie w Londynie w drodze do jego mieszkania. Gdy tylko Aga wczoraj weszła do domu cała zapłakana, od razu wiedziałem, że chodzi o coś z Marcinem. Moja siostra tylko przez tego palanta płacze. Palanta, który niby nadal jest moim przyjacielem. Przyjaciel od siedmiu boleśni. Aga nie chciała mi i rodzicom nic na początku powiedzieć, ale jakoś wyciągnęliśmy z niej te wiadomości, choć nie było to wcale takie łatwe, bo cały czas płakała.

Jeszcze tylko kilka schodów i będzie musiał mi otworzyć. Będzie musiał spojrzeć mi prosto w oczy i powiedzieć, co ma na swoje usprawiedliwianie, jeśli takie coś w ogóle istnieje. Ja dla czegoś takiego nie widzę usprawiedliwienia, dodatkowo skrzywdził moją siostrę. Pukam do drzwi i czekam, że mi je otworzy.

- Paweł... - nie kończy nawet, bo upada od mojego ciosu w jego twarz.
- Jak mogłaś jej to zrobić?! - dopadam do niego i chwytam za podkoszulek, marszcząc go - Pamiętasz co Ci mówiłem? - kiwa głową, więc kontynuuje - Mówiłem, że jeśli Aga będzie przez ciebie płakać, to ci przywale... Jak mogłeś do tego dopuścić, skoro tak mocno ją niby kochasz, co? Jak mogłeś?!
- Puść mnie... - wypełniam Twoją prośbę i obaj kierujemy się w głąb mieszkania, siadamy na kanapie - Powiem Ci wszystko, jak to wyglądało z mojej strony... Chcesz coś mocniejszego?
- Jak masz to tak, bo chyba wyjdę z siebie zaraz - kierujesz się w stronę kuchni, a już po chwili jesteś s powrotem z dwoma butelkami piwa.
- Trzymaj... Pewnie znasz już wersję Agnieszki... Moja nie wiele się różni... Kiedy przyjechała na weekend dostałem zaproszenie na urodziny kolegi z drużyny. Nie wypadało nie iść, więc poszliśmy... Bawiliśmy się na prawdę dobrze, ale do czasu... Przyczepiła się do mnie jakaś Brytyjka, która była już nieźle wstawiona... Raz z nią zatańczyłem i chciałem wracać do Agi, ale mnie zatrzymała to jeszcze trochę potańczyliśmy, ale potem jakoś się od niej oderwałem... Bawiłem się z Agą, ale potem poszła do toalety, a tamta mnie znalazła. Zaczęła gadać, że jej się podobam i takie tam... Przybliżała się do mnie i pocałowała mnie, a że nie nie zrobiłem z zaskoczenia, to usiadła mi na kolanach... Potem zobaczyłem Age, jak płakała i zepchnąłem ją z kolan, ale wtedy straciłem ze wzroku Agę... Wybiegłem z klubu, gdzie była impreza, ale jej nigdzie nie było... Wysłała mi tylko SMS - a, że wraca do Polski i że mam nie dzwonić, nie pisać...
- A ty głupi w to uwierzyłeś i się do niej nie odezwałeś?
- Przecież tego właśnie chciała...
- Chłopie musisz się jeszcze wielu rzeczy nauczyć - poklepałem go po ramieniu - Marcin, spieprzyłeś na całej linii. Wiesz, że teraz kiedy ci zaufała, a ty ją skrzywdziłeś, nie będzie ci łatwo ją odzyskać...
- Wiem i to mnie najbardziej przeraża... Paweł, ja na prawdę tylko ją kocham, i żałuję, że od razu nie powiedziałem ostro tej dziewczynie, żeby się odpieprzyła...
- Marcin, walcz o nią, staraj się, bo na prawdę jesteście chyba dla siebie przeznaczeni... Z mojej strony możesz zawsze liczyć na pomoc, ale wszelka inicjatywa musi wyjść z Twojej strony, bo inaczej Aga nigdy ci nie wybaczy... Aaa no i przepraszam, że Cię tak urządziłem.
- Dostałem za swoje, nie przepraszaj.

Resztę wieczoru spędziliśmy już w spokoju. Po prostu gadaliśmy ze sobą tak, jak jeszcze te kilka lat temu, kiedy byliśmy smarkaczami i myśleliśmy, jak to fajnie jest być dorosłym, żyć samodzielnie. Teraz z chęcią chciałbym wrócić do tych czasów, kiedy nie mieliśmy problemów, kiedy wszystko było prostsze, ale niestety tak się nie da.

Zamówiłem powrotny bilet na jutro na 13. Leżąc już na kanapie i próbując usnąć, dostałem SMS - a.

"Hej tu Lena :) Możemy się kiedyś spotkać? Musimy porozmawiać."

"Oczywiście, podaj tylko adres i termin, a ja się dostosuję :) Cieszę się, że napisałaś :)"

Karolina

Połowa turnieju już za nami. Chłopaki fazę grupową przeszli jak burza, nie odnosząc ani jednej porażki. Atmosfera panująca na halach, jak i w całej polskiej grupie jest bardzo pozytywna, Wszyscy powoli zaczynamy wierzyć, że Polacy mogą osiągnąć na prawdę duży sukces, że mogę wywalczyć medal, a nawet ten ze złota, ale nikt jeszcze tak głośno tego nie mów, Nikt nie chce również mówić o naszych szansach w wywiadach, które przeprowadzam na miejscu.

Moje relacje z Mariuszem są takie, jak na początku naszej znajomości. Śmiejemy się, żartujemy, czy robimy różne kawały razem z Winiarskim reszcie reprezentacji. Nie widać po nas, że coś takiego, jak nasz pocałunek, miało w ogóle miejsce. Nikt nie wie o tym i mam nadzieję, że się już nie dowie. Ta wiadomość zniszczyła by nasze kariery. Jego, która jest już rozwinięta, i moją, która dopiero co powstaje. To nie może się wydać.

Dziś jeden z najważniejszych meczy na tym turnieju. Mecz z Rosją, który może dać nam stuprocentową pewność, że nikt nam już nie odbierze miejsca w półfinale. Do rana każdy chodził skoncentrowany. Trener zabronił zawodnikom udzielać jakichkolwiek wywiadów, więc nie wcinaliśmy się w jego decyzję, a uszanowaliśmy ją. Po rozruchu chłopaki dostali godzinę na relaks przed meczem. Wybraliśmy się z Mariuszem na spacer. 

- Dziś najważniejszy mecz w moim życiu...
- Nie mów tak. Najważniejszy to będzie, jak już w finale będziecie grać - uśmiechasz się, ale tylko na chwilę - Ej co jest?
- Nic... Po prostu nie jestem pewny, czy wygramy, czy sobie poradzimy.
- Jak to nie jesteś pewny?... Mariusz, jeśli Wy nie będziecie pewni, to ruscy do razu Was wypunktują, słyszysz? Ja w ciebie wierzę, w ciebie i całą reprezentację, bo wiem na co Was stać... Mariusz, masz zagrać jak najlepiej, tak jak tylko potrafisz... Masz zagrać dla mnie - przytulam się do ciebie, a ty obejmujesz mnie ramionami i patrzysz w moje oczy.
- Dziękuję... Zagram dla ciebie...

Trzy godziny później siedzę już w hali i prawie płaczę, bo mimo, że Mariusz gra na prawdę dobrze, to cała reprezentacja już nie do końca. Przegrywają dwa do zera i są na najlepszej drodze, by zaliczyć pierwszą porażkę na tym turnieju. Trybuny całkowicie ucichły. odzywają się tylko nieliczni kibice. Zaczyna się trzeci set. Chłopaki zaczynają go w pierwszej szóstce, początek jest wreszcie wyrównany, ale po przerwie technicznej zaczyna się psuć. 

Lozano zmienia skład. Za Sebastiana wchodzi Piotrek Gruszka, a za Mariusza Grzesiek Nasza gra zaczyna się wyrównywać. Wreszcie coś nam wychodzi. Wreszcie zdobywamy punkty. Chłopaki chyba uwierzyli, że mogą to wygrać. Nawet kibice się ożywili, bo zauważyli to samo. Chłopaki szaleją i wygrywają tego seta, jak i następnego.

Teraz najgorsza nerwówka. Zaczyna się tie break, którego, mam nadzieję, chłopaki już nie odpuszczą i wygrają cały mecz. Obie drużyny grają, tak, jak tylko najlepiej potrafią, grają na maksa. Patrzę na Mariusza. Jest skupiony na grze, mimo że stoi w kwadracie dla rezerwowych. W jego oczach widzę jednak wolę walki i tą chęć gry. trener cały czas trzyma się jednak przy zmianach, które dają przecież oczekiwany skutek. Nie jest zły na niego, bo wie, że trener ma rację.

Jednak po przerwie technicznej trener postanawia, aby dokonać podwójnej zmiany. Mariusz wchodzi na boisko razem z Łukasze Żygadło i od razu swoim atakiem zdobywa punkt. Po akcji szuka mnie wzrokom po trybunach, a gdy już mnie znajduje, uśmiecha się i gra dalej. Ja już nie śledzę wyniku, nie patrzę na akcje, tylko śledzę, to co robi Mariusz. Łapię tylko, że chłopaki zaczynają biegać po boisku, a kibice krzyczą z radości. Wygrali...

- Karolina, wygraliśmy... - mówisz, gdy już po meczu spacerujemy na dworze.
- Mówiłam, że będzie dobrze...
- Mówiłaś... Dziękuję ci... - całujesz mnie w czoło.
- Nie masz za co. Ja tylko powiedziałam to, co jest prawdą. Byliście lepsi i wygraliście.
- I tak ci dziękuję...

Przystajemy na chwilę w miejscu. Jesteśmy tylko ja i Ty... Jesteśmy my... Czuję, że mi się przyglądasz. Czuję, jak delikatnie obracasz mnie w swoją stronę, kładąc ręce na mojej talii. Przybliżasz moje ciało do swojego na tyle, że prawie stykamy się klatkami piersiowymi. Opierasz swoje czoło o moje i patrzysz głęboko w moje oczy, zmuszając mnie do tego samego.

- Karolina, ja...
-  Ci... - przerywam ci i składam delikatny pocałunek na Twoich ustach - Zajmij się teraz mistrzostwami, a potem może pogadamy o tym...

~*~*~
Hej :)
Pierwszy raz od dawna łatwo pisałam rozdział, co niewątpliwie jest zasługą muzyki, którą tu wstawiłam. Kurcze zaczyna mi się tu znowu podobać i to bardzo :D
Dziś zaczynają się komplikacje, które trochę potrwają, ale kiedyś się na pewno skończą i wyjdzie słońce.
Jeszcze nawet dziś, albo jurto zapraszam również na Przeszłość gdzie pojawi się nowy rozdział. 
Zachęcam do komentowanie i odwiedzin na jednym, jak i drugim blogu, bo to naprawdę miłe.
Przepraszam za wszystkie zaległości, których jest na prawdę dużo. Na tygodniu niestety ich nie nadrobię, bo jadę na wycieczkę i nie wiem, czy będę mieć dostęp do normalnego internetu. Postaram się nadrobić wszystko w następny weekend :)
Pozdrawiam serdecznie,
Dzuzeppe :*


niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 17


Weronika

Od tygodnia nie jestem już w Spale. Wiadomo, że chciałabym zostać tam razem z Michałem, ale nie mogłam dalej zaprzątać mu sobą głowy. Z resztą to chyba i tak to robię. Codziennie rozmawiamy czasami i godzinę, co chwile wysyłamy do siebie SMS-y, czy rozmawiamy przez Skype. To dzięki temu wszystkiemu, nie tęsknię tak za nim, bo codziennie widzę jego twarz.

Ten tydzień spędziłam w Łodzi. Rodzice wrócili tak w połowie. Widać, że ten wypoczynek był im potrzebny, bo wyglądają na bardzo zadowolonych i szczęśliwych. Cały czas się uśmiechali i nawet nie narzekali, że w Polsce pada śnieg i wszędzie jest biało. Całymi godzina opowiadali mi, co w tych Włoszech robili, co zwiedzili.

Dziś sobota. Przedostatni dzień przed wylotem siatkarzy do Japonii na MŚ, gdzie mam nadzieję zaprezentuję się jak najlepiej. Właśnie dziś mam również przedstawić Michała moim rodzicom oficjalnie jako mojego chłopaka. Stresuję się chyba bardziej niż przed pierwszą sceną w filmie, czy przed jego premierą. Rodzice wiedzą od tygodnie, że zerwałam z Tomkiem. Przyjęli to dosyć spokojnie, a można by powiedzieć, że nawet się ucieszyli. Ciekawe jak zareagują na Michała.

Mama kończy przyrządzać potrawy na obiad, tata siedzi już wyszykowany pod krawatem w salonie i jakiś mecz ogląda, a ja idę się szykować. Robię makijaż i staję przed wielką szafą, by wybrać jakąś sukienkę. Ma być i elegancka, ale też i wygodnie. Wybieram, więc grafitową sukienkę z długim rękawem. Ubieram się w nią i schodzę na dół w momencie, gdy rozbrzmiewa dzwonek do drzwi. Otwieram i witam się z Michałem całusem w usta.

- Zdenerwowany? - pytam, gdy chowam jego kurtkę w schowku.
- No pewnie. W końcu nie codziennie poznaje się rodziców swojej dziewczyny, nie? - przyciągasz mnie do siebie i lekko całujesz w usta. Tą miłą chwilę przerywa nam niestety tato.
- Weronika! Może byś nam gościa przedstawiła? - mówi gdy już oboje z mamą są obecni.
- Może tak do salonu przejdziemy - proponuje mama, a my przystajemy na jej propozycję. Rodzice idą przodem a my za nimi.
- Będzie dobrze - mówisz mi na ucho.
- Musi - odpowiadam cicho - A więc, mamo, tato to jest Michał Winiarski, mój chłopak. Michał, to są moi rodzice, Anna i Tadeusz.
- Miło mi państwa poznać. Weronika wiele mi o państwu opowiadała - podajesz rękę tacie, a mamę lekko muskasz ustami w dłoń.
- Wreszcie jakiś dżentelmen, którego Weronisia nam przedstawiła... Nam również miło.
- To może usiądźmy do obiadu - proponuje tata - Aniu, poproś Weronikę i podajcie coś do jedzenia.
- Chodź dziecko - siłą zostaję wepchnięta do kuchni.

Wiem, co Tato chce wskórać tym, że zostanie sam z Michałem. Chce go przepytać o to, jakie relacje nas łączą i jakie ma plany wobec mnie. Od zawsze tak było. Raz jak jeszcze w liceum przyprowadziłam chłopaka, to tata go tak przemaglował, że tamten od razu po objedzie się zmył i więcej się nie zobaczyliśmy. Oczywiście byłam zła na mojego staruszka, ale on już taki jest. Myśli, że wie lepiej co jest dla mnie lepsze.

Samo siedzenie przy stole było nawet przyjemnie. Michał opowiadał o sporcie, co bardzo cieszyło tatę, a my z mamą czasami coś wtrącałyśmy do rozmowy, odrywając się od wymieniania plotek. Co chwilę wszyscy wybuchaliśmy głośnym śmiechem, jak mężczyźni zaczęli wymieniać się historiami ze zgrupowań kadr narodowych. Dowiedziałam się, że Michał rok temu wkręcił Mariusza, że jego bieliznę z balkonowej barierki porwał nagły przypływ silnego wiatru i sama z siebie znalazła się na samym dole budynku, tyle że na zewnątrz.

Około 18 zaczęliśmy się z Michałem zbierać do wyjście. Rodzice musieli uszanować to, że pójdę z Nim, bo przecież wiedzieli, że już w poniedziałek wyjeżdża na dwa tygodnie z kraju. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy. Cały podjazd zawalony był już śniegiem. dobrze, że :mój chłopak" zaparkował przed bramą. Jak to dziwnie brzmi... Mój chłopak... Resztę wieczoru i nocy liczyliśmy się już tylko my... Ale chyba i tak nie nacieszyliśmy się sobą dostatnie...

Karolina

Znowu mamy weekend, a mnie wcale to nie cieszy. Dlaczego? Tydzień temu, po tej rozmowie z dziewczynami pojechałam do Warszawy do mieszkanie mojego i Tomka, bo przecież nie miało go tam być. Przecie miał być gdzie indziej. Więc weszłam sobie swobodnie do naszego bloku, wjechałam windą na piąte piętro, otworzyłam drzwi... I usłyszałam dogłosy dochodzące z sypialni.

Strasznie się wystraszyłam, bo przecież to mógł być jakiś złodziej, czy coś jeszcze gorszego. Mimo ogromnego strachu szłam dalej. Delikatnie uchyliłam drzwi od pomieszczenia i zamarłam... Czułam, jakby moje serce przestało bić, jakbym przestała na chwilę oddychać... Zobaczyła Filipa i jakąś dziewczynę...

Ten dupek pieprzył się z jakąś dziwką... Nie chciałam przerywać im tej chwili, bo nie chciałam mieć już kontaktu z Filipem. Wyszłam po cichu z mieszkanie, zeszłam na dół i z całkowitej bezsilności usiadłam na zimnych i mokrych od śniegu schodach... Ten pieprzony fagas mnie zdradził i to pewnie nie raz... Znajdywałam przecież już kiedyś w mieszkaniu rzeczy, które wcale nie należały do mnie...

Nie wiedziałam nawet, gdzie mam się podziać... Jedynym racjonalnym wyjściem był powrót do Spały. Nie obchodziło mnie to, że jest tam Mariusz, że są inni. Ja musiałam się gdzieś podziać. Na miejscu byłam około trzeciej w nocy. Nikogo nie budząc zamknęłam się w swoim pokoju i dopiero tam zaczęłam płakać.

Następnego dnia wysłałam wysłałam Filipowi tylko jednego SMS-a. A mianowicie napisałam mu, że byłam w mieszkanie, że widziałam go i tą dziewczynę. I co najważniejsze napisałam mu, żer z nami koniec. Od razu po tym wyłączyłam komórkę. Od tamtego czasu włączyłam ją tylko raz... Przepraszał mnie, dzwonił po kilkadziesiąt razy na dzień... Na mnie już nie robiło to żadnego wrażenia. Zmieniłam numer i niejako zamknęła jeden rudział swojego życia.

W tym tygodniu w Spale również zostaliśmy tylko ja i Mariusz oraz sztab trenerski, ale oni byli tutaj z rodzinami, a my całkowicie sami. Ten weekend nie był jednak taki jak ten poprzedni. W ogóle cały tydzień był inny. Nie rozmawiałam z Wlazłym, Winiarski cały czas gadał tylko o tym, że w weekend jedzie poznać rodziców swojej dziewczyny. A niby mieli być razem z Weroniką, tak? Następny pieprzony dupek. Wszyscy tacy są...

- Hej, możemy pogadać? - stajesz przede mną i wpatrujesz się we mnie.
- Nie mamy o czym - odchodzę, ale chwytasz mnie na łokieć.
- Owszem, mamy... Karolina, ja przepraszam za to, że... że cię pocałowałem. Wiem, że to była takie szczeniackie... Siedzę tu już dwa tygodnie bez kontaktu z normalnymi ludźmi, nie spotyka się z nikim... Byłem po prostu nabuzowany i musiałem jakoś odreagować... Przepraszam...
- Zachowałeś się gorzej niż gówniarz. Wiesz, że powinnam Ci jeszcze raz przywalić? - Twoje oczy niebezpiecznie się powiększają - Żartuje, no - oboje wybuchamy śmiechem - Wybaczam, tylko teraz panuj już nad swoimi emocjami.
- Już będą... To co, idziemy do kina, czy na jakaś kolacje.
- A może i na to i na to...
- No dobra, to za piętnaście minut na dole przy drzwiach.

Znowu śmiejemy się, wygłupiamy, rzucając w kinie popcornem. a na dworze tarzamy się oboje w śniegu. Bawimy się jak dwójka małych dzieci, którzy są najlepszymi przyjaciółmi. Późnym wieczorem wracamy cali przemoknięci do ośrodka. Żegnamy się pod drzwiami od mojego pokoju i każde idzie w swoją stronę.

Dlaczego to właśnie przy Tobie czuję, że wreszcie jestem szczęśliwa, że wreszcie nie mam zmartwień i problemów? Takie coś dzieje się pierwszy raz w moim życiu. To świadczy, że jesteśmy chyba dobrymi przyjaciółmi, prawda Mariuszu?

~*~*~
Cześć Pyśki :*
Przepraszam, że tak krótko i że dopiero dziś, ale no rodzinny grill miał pierwszeństwo :P
Mam nadzieję, że podoba się Wam się to na górze? Ja jeszcze tego nie wiem, bo dosłownie przed chwilą skończyłam to piać i się wypowiadać nie będą, ale Was serdecznie namawiam :D
I przepraszam jeszcze, że dziś tak tylko siostry, ale no chciałam wszystko wyjaśnić, a i Karolina nie wie, że Michał pojechał do jej rodziców :D
Jeszcze taka mała informacja. Przepraszam, że ostatnio nie komentuje, ale no zdrowie mojej mamie się trochę popsuło i musiałam ją zastąpić przy sprzedaży kwiatków. Ktoś kojarzy coś takiego jak pelargonię, surfinie? Tym właśnie się zajmuję :)
Nowego rozdziału na Przeszłości możecie spodziewać się jutro :)
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*