niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 16


Karolina

Głowa boli niemiłosiernie. Żołądek woła o pomstę do nieba z głodu. Pęcherz ledwo co jeszcze się trzyma. Uszy drażni każdy dźwięk dookoła. Usta są suche i spierzchnięte, przez oddychanie właśnie nimi. Powieki nie mają siły, by się podnieść. Mózg ledwo co przypomina sobie, co się działo wczoraj. Mięśnie prawie nie istnieją. 

Tak to chyba jeszcze ja. Nigdy nie miałam mocnej głowy, ale żeby się tak upić jedną butelką wina i to jeszcze na dwie osoby. Przecież to niemożliwe. No chyba, że się ma tak słabą głowę jak ja i się nic nie je prze cały dzień. Wtedy to się następnego cierpi. 

Zaraz. Druga osoba. Mariusz. Z trudem odwracam się w Twoją stronę. Śpisz. Tak słodko się uśmiechasz. Twoja ręka spoczywa teraz na moim brzuchu. To co, że ciąży mi na żołądku, to co, że zgniata mi żebra i mięśnie. To nic, bo to takie przyjemne uczucie. Zaczynasz się wiercić, przyciągając mnie jeszcze bliżej Ciebie. Leżymy twarzami do siebie. Budzisz się.

- Dzień dobry - mówisz jeszcze ziewając.
- Cześć. 
- Która godzina?
- Nie wiem. nie patrzyłam jeszcze nawet - mówię, a ty zaczynasz się prostować i jakby to powiedzieć, kładziesz się na mnie? - Co ty robisz?
- Telefon sięgałem - patrzysz na wyświetlacz - Jest dokładnie dziewiąta pięćdziesiąt trzy... Pasowało by iść na śniadanie, nie?
- No pasowało. Tylko jak my stąd razem wyjdziemy?
- Przestań. Przecież prawie nikogo tu nie ma. Nawet Lozano pewnie ze swoją żonką w hotelu jakimś siedzą.  Spokojnie możemy wyjść razem... No panno Wojciechowska wstajemy, bo zacznę pannę łaskotać - tak szczerze się uśmiechasz.
- Dobra, już wstaje.

Tak jak mówiłeś, wychodzimy niepostrzeżeni przez nikogo. Ośrodek jest pusty. Panie kucharki litują się nad nami i robią śniadanie, które zjadamy w zawrotnym tempie. Następnie zapraszasz mnie na spacer, a ja się zgadzam. Pogoda na zewnątrz iście zimowa. W około pada śnieg, który zalega na drzewach i dachach.

Jest mi z Tobą naprawdę dobrze, a przecież wcale się nie znamy. Nie wiem z czego to wynika. Może dlatego, że niczego nie udajemy? Może dlatego, że oboje jesteśmy sobą? Nie wiem... Wiem tylko jedno. Chcę, aby ta chwila trwała już na zawsze...

Jednak w moim życiu jest jeszcze Filip. To on jest moim chłopakiem, to z nim teraz powinnam być, a nie z Tobą. Z jednej strony czuję się szczęśliwa, a z drugiej czuję, że go okłamuje. Że w jakiś sposób go zdradzam, ale przecież nic takiego nie ma miejsca. Przecież my tylko się przyjaźnimy, prawda?

- Nad czym się tak zastanawiasz? - wyrywasz mnie z transu.
- Co...? Przepraszam, zamyśliłam się. Mariusz, czy ty... Czy wiesz o tym, że mam chłopaka?
- Wiem, dlaczego pytasz?
- Tak po prostu... Jesteś wspaniałym facetem - przytulam się do ciebie i wdycham Twój zapach, który jest tak różny od tego Filipowego - Mariusz, dlaczego ty właściwie nikogo nie masz? - pytam, ale nie odpowiadasz - Przepraszam - odrywam się od ciebie mechanicznie - Nie powinnam... Proszę zapomnij o tym...
- Nie, poczekaj - zatrzymujesz mnie przed odejściem - Powiem Ci... Pół roku temu miałem dziewczynę. Byliśmy na wakacjach w Hiszpanii. Ostatniej nocy zorganizowałem nam kolację na plaży. Przy świetle Księżyca poprosiłem ją , by została moją narzeczoną. Nie zgodziła się... Okazało się, że tam, właśnie w Barcelonie spotkała swojego byłego, który ją wcześniej zostawił... Zrozumiała, że to właśnie jego kocha, a nie mnie... Ja również to po jakimś czasie zrozumiałem... Dlatego teraz się w nic nie angażuje jeszcze... To cała historia... A ty, dlaczego właściwie jesteś z Filipem? Widać przecież, że go nie kochasz...
- Co?! Mariusz, ja go kocham... To jedyna osoba, którą pokochałam i tak już zostanie...
- Mylisz się... Jeszcze zmienisz zdanie, zobaczysz - nawet nie wiem kiedy przyciągasz mnie do siebie i gwałtownie całujesz. Dlaczego nie potrafię tego przerwać? Dlaczego oddaje ten cholerny pocałunek? Dlaczego Ci na to pozwalam?
- Nigdy więcej tego nie rób! - wymierzam Ci siarczysty policzek - Słyszysz, nigdy!!!

Uciekam. Zostawiam Cię samego na środku ulicy. Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego rujnujesz moje życie? Dlaczego doprowadzasz do tego, że przez najbliższe godziny myślę tylko o Tobie? Dlaczego, gdy dzwoni Filip, cały czas w głowie siedzi mi ten pocałunek? Dlaczego przez dłuższy czas trzymam się za usta z zamkniętymi oczami i wyobrażam sobie, choć wcale tego nie chcę, naszą przyszłość? Wspólną przyszłość...


Paweł

Od czasu tej wspólnej nocy spędzonej z Leną, nie mogę przestać o niej myśleć. Widzę ją w każdej dziewczynie napotkanej na ulicy. Widzę ją na korytarzach uczelni. Widzę ją w metrze, komunikacji miejskiej. Widzę ja na spacerach po parku. Ciągle przed oczami mam właśnie jej osobę. Dlaczego tak jest? Nie potrafię sobie na to odpowiedzieć...

Tamtego ranka. Ona po prostu wyrzuciła mnie ze swojego mieszkania. Nie pozwoliła nawet na wspólną rozmowę. Nie pozwoliła, bym mógł nacieszyć się jej obecnością. Kazała spieprzać, bo nie jest gotowa na coś takiego. Ale na co nie jest gotowa? Czy ja wymagam od razu nie wiadomo jakich deklaracji, czy obietnic? Nie, ja po prostu chcę ją poznać.

Za godzinę będę już w Londynie. Chyba tylko rozmowa z Marcinem w obecności alkoholu może mi pomóc. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Przecież ja się nie angażuje. Ktoś już mi powiedział, że myślę tylko tym, co mam w spodniach, ale to przecież prawda. Przecież tak jest... A może tak było... Nie wiem. Muszę się z Marcinem spotkać.

- Stary, no co tak długo? - przybijamy piątki i klepiemy się po ramieniu.
- Sorry, trening nam przedłużyli. Nie mogłem się wcześniej wywinąć. Zresztą ostatnio trochę przez Twoją siostrę trenerowi podpadłem i mnie puścić nie chciał.

Pakujemy moją torbę do bagażnika i ruszamy. Ja nie rozumiem Anglików. Cała Europa ma kierownice po lewej stronie, a oni inaczej musieli, więc sobie po prawej zrobili. Nigdy tego nie załapie. Po drodze wstępujemy do sklepu w Polsce zwanego monopolowym, tu nie wiem jak. Kupujemy to, co potrzeba i jedziemy do mieszkanie Marcina.

Dziś ma jeszcze mecz. Załatwił mi bilety, więc już dwie godziny później zawzięcie kibicowałem drużynie mojego przyjaciela. Wygrali 1 - 0 z Chelsea. Marcin miał jeszcze propozycję wyjścia do klubu z całą drużyną, ale poświęcił się dla mnie i wróciliśmy do mieszkania.

- No to mów, co się stało, bo tak bez powodu byś nie przyjeżdżał?
- Za dobrze mnie znasz... Nie wiem, co mam robić...
- A jakieś szczegóły? - upijasz łyk piwa.
- Jakiś czas temu poznałem kogoś...
- Uuu coś czuję, że Pawełek się zakochał!
- Przestań... Spotkaliśmy się w klubie. W zasadzie to wpadliśmy na siebie. Trochę pogadaliśmy i każde rozeszło się w swoją stronę. Tego samego wieczora wychodząc z łazienki, usłyszałem krzyk jakiejś dziewczyny. Ktoś chciał ją zgwałcić. Przylałem mu i zająłem się tą dziewczyną. Okazało się, że to była właśnie ona, że to była Lena... Zabrałem ją do siebie do domu, bo była strasznie roztrzęsiona, a rodziców akurat nie było. Uspokoiła się. Kazałem jej spać w swoim łóżku. Poprosiła, żebym spał z nią. Rano wyszła bez słowa. Uciekła... A teraz niedawno zadzwoniła, że chce się spotkać. Zgodziłem się. Spędziliśmy ze sobą weekend, potem drugi. Ostatniej nocy zaprosiłem ją do kina, potem na kolacje. A potem... No wiesz...
- No co wiem? - prawie się śmiejesz. Dobrze wiesz o czym mówię, ale każesz mi o to powiedzieć.
- No... Jezu, no uprawialiśmy seks.
- Ale czy się pieprzyliście, czy się może kochaliście, co?
- Marcin, no... Nie wiem... Chyba się kochaliśmy...
- No ta ja już wiem, co Ci na sumieniu siedzi... Zakochałeś się i tyle na ten temat, a teraz dawaj pilota, włączymy sobie jakiś dobry film...

Nie.. To nie możliwe... Ja się nie zakochuje... Mnie takie rzeczy nie interesują. Ja żyję chwilą.  Nie potrzebne mi żadne zobowiązania, problemy, wzajemne pretensje. Ja chcę wolności. Lena to tylko pożądanie i nic więcej. Ona tylko mi się podoba fizycznie...

Reszta wieczoru mija nam na wspominaniu przeszłości. Przypominamy sobie pierwsze wspólne treningi piłki. Pierwszy wspólny mecz. Pierwsze asysty i gole. Zazdroszczę mu, że tyle osiągnął. Zazdroszczę mu tego, że on może nadal grać, a mnie przytrafiła się ta cholerna kontuzja. Może gdyby nie ona, teraz obaj byśmy grali. Obaj odnosili sukcesy. Obaj bylibyśmy sławni...

Ale czy ja tego właśnie chce? Czy chce żyć na świeczniku, tak jak ty i Twoja cała rodzina? Nie. Ja chcę spokoju. Nie jestem taki silny jak ty, żeby stawić czoła całemu światu. Ja chcę normalnego życia...

Agnieszka

Cały tydzień jest jakiś zwariowany. Na początku strasznie mnie ganiali na uczelni. Potem zadzwoniła Karolina, że Wera się odezwała i że nic jej nie jest. Bardzo się ucieszyłam, bo w końcu każdy się o nią martwił. Dziś dzwonił Marcin, że ma nowinę, a mianowicie, że nasz Paweł się zakochał, ale jeszcze tego sam nie wie.

Wczoraj zadzwoniła Weronika, że zamierza się znaleźć u mnie w sobotę, czyli dziś. Musiałam mieszkanie wysprzątać, zakupy porządne zrobić i wszystko już gra. Kończę właśnie układać warstwy w zapiekance, gdy rozlega się dzwonek do drzwi. Wkładam formę do piekarnika i idę otworzyć.

- Wreszcie jesteś. Wchodź i się rozgość - witam Weronikę całusem w policzek.

Pomaga mi w ogarnięciu kuchni, a potem obie siadamy na kanapie. Relacjonuje mi ostatnie dwa tygodnie jej życia, a ja cały czas nie mogę się otrząsnąć po tym, jak dowiedziałam się, że Tomek był takim dupkiem. Rozklejam się, jak mówi, mi o tym, że pomagał jej się podnieść Winiarski. Już ma u mnie plusa. Wcześniej coś mi o nim wspominała, ale były to tylko drobiazgi.

Mówi mi, że są razem, a ja nie wiem, co jej odpowiedzieć, więc tylko ją przytulam i całuję w policzek. Następnie opowiada o rozmowie z Tomkiem. O tym, że wszystko sobie wyjaśnili. Że postanowili nie zmarnować przyjaźni przez swoje głupie wyobrażenia na temat ich chorego związku. Zostali przyjaciółmi.

Niestety, przez to zwierzanie, mało co nie spaliła się zapiekanka, ale na szczęście ją uratowałyśmy. Kiedy siedząc przy stole, zajadałyśmy się daniem, ktoś zapukał. Podniosłam się i poszłam otworzyć. Przed drzwiami stała cała zapłakana Karolina.

- Pyśka, co jest? - od razu prowadzę ją do salonu i sadzam na kanapie. Weronice każe zrobić gorącą czekoladę, bo czekolada pomaga na wszystko.
- Bo... Ja chyba zdradziłam Filipa... - wybuchnęła jeszcze większym płaczem.
- Karolina, ciii... Ale jak to prawie?
- No bo ja się tylko całowałam z kimś... Całowałam się z Mariuszem...
- Zaraz, zaraz... Całowałaś się z Wlazłym?!? - do zmowy włączyła się Weronika.
- Tak...
- Jak ja się cieszę, że ty wreszcie na oczy przejrzałaś. To teraz zadzwoń to Filipa i powiedz, że z Wami koniec. A potem wij sobie z Mariuszem gniazdko - przytuliła się do siostry.
- Ale... Ja nie wiem co teraz będzie...
- Jak to co? No będziecie razem, nie?
- No właśnie nie... Ja mam przecież Filipa... Kocham... Sama już nie wiem...

Płakała jeszcze bardziej niż przed chwilą. Obie nic nie mogłyśmy na to poradzić. To sama Karolina musi wybrać to, co jest dla niej najlepsze. To w końcu jej życie. My już wybrałyśmy, co jest dobre dla nas. Teraz czas na Nią.

*<*>*

No i znowu ja :*
Cześć Wam :D
Jak Wam weekend minął? MI źle, bo noga boli, ale tak to jest, jak się chce swoją szkołę reprezentować :P
A teraz rozdział. Znowu piszę go z musu, a nie z przyjemności, ale to już chyba nie minie. Nadal mam pomysł na to opowiadanie i je dokończę. Po prostu ostatnio jakoś lepiej pisze mi się Przeszłość , ale sama nawet nie wiem dlaczego. Trochę nabroiłam, nie będziecie złe, nie? :)
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*
Ps. Na Przeszłości w piątek pojawił się nowy, więc zapraszam również :)




niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 15

Karolina

Ten tydzień tak szybko zleciał, że nawet nie wiem, co i kiedy. W weekend przyjechał do mnie Filip i spędziliśmy razem bardzo miło czas. Było tak, jak za dawnych czasów, kiedy się dopiero co poznawaliśmy. Liczyliśmy się tylko my i nic więcej. Było cudownie. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy i w niedzielę wieczorem musiał już jechać do Warszawy. 

Na tygodniu wreszcie odezwała się Weronika. Przyjechała nawet do Spały w piątek i szczerze sobie porozmawiałyśmy. Wyznała mi, że gdy pokłóciła się z Tomkiem, to pojechała do Michała i to z nim spędziła weekend. Powiedziała mi o tym wszystkim, co chciał zrobić Tomek, a ja mało co nie wyszłam z siebie. To dupek jeden, a ja jeszcze ją namawiałam, żeby ona właśnie z nim sobie życie ułożyła. Byłam głupia.

Dziś sobota. Początek ostatniego weekendu przed rozpoczęciem mistrzostw. Wszyscy jadą dziś do domów do rodziny. Wszyscy oprócz mnie. Filip jest w Krakowie u jakiegoś kolegi i nie może przyjechać, a do domu wracać nie mam po co, bo rodzice pojechali na wakacje do Włoch. W końcu w letnie miesiące nie mieli na to czasu, bo mama cały czas kręciła jakiś film za granicą. Nawet nam zdradzić nie chciała u kogo gra i z kim. 

Ostatni trening już za chłopakami. Teraz muszę jeszcze złapać kogoś na wywiad i będą mieli wolne do poniedziałku. Na mój celownik pada Gruszka. Pytam o formę, o plany związane z turniejem, oczekiwania i na koniec o to, czy brakuje mu rodziny. Tu trochę się rozkleja, ale mówi również, że wszyscy tu są poniekąd jego wielką rodziną. Teraz już wiem, dlaczego oni się tak wszyscy lubią i szanują. 

Wychodząc z hali zaczepił mnie jeszcze Mariusz.

- Hej. Masz jakieś plany na weekend?
- No właśnie nie mam. Chyba zostaje w Spale, a ty?
- No ja chyba też zostanę, bo nawet nie mam się z kim spotkać... Może... Może miałabyś ochotę spędzić ten czas ze mną, co?
- Mariusz, ale czy ja jestem odpowiednią osobą, z którą powinieneś teraz być?
- Myślę, że tak. W końcu dogadujemy się, ja lubię Ciebie, a ty, mam nadzieję, mnie. Chyba, że się mylę  to już mnie nie ma - zaczął odkręcać się na pięcie, ale zatrzymałam go.
- Oczywiście, że Cię lubię. Jesteś inny nić wszyscy. Potrafisz porozmawiać ze mną nie tylko o siatkówce, ale tak normalnie... Mariusz, ok, zgadzam się.
- No i super - klasnął w dłonie - Chodźmy coś zjeść.

Poszliśmy do pobliskiej restauracji. Zjedliśmy razem kolacje. Oczywiście, jak przyszło płacenie rachunku, pokłóciliśmy się, o to, kto ma zapłacić. Wyszło na to, że przegrałam w "papier, nożyczki, kamień" i płacił on. Z jednej strony było mi głupio, a z drugiej miło, bo jak wychodziłam gdzieś z Filipem to oboje płaciliśmy za siebie. Potem poszliśmy jeszcze na spacer, ale, że było zimno to szybko z powrotem wróciliśmy do ośrodka. 

Michał gdzieś znikł, więc Mariusz zaprosił mnie jeszcze do siebie na jakiś film, który chwilę wcześniej wzięliśmy z saloniku ośrodkowego. Po drodze Do budynku kupiliśmy jeszcze wino, żeby było miło. Brakowało tylko popcornu i coli, żebyśmy czuli się jak w kinie. Było bardzo miło. W skupieniu oglądaliśmy film do chwili, gdy poczułam, że jego dłoń wędruje za mnie na oparcie kanapy. Rzeczywiście czułam się jak w kinie na randce z nieśmiałym chłopakiem. W końcu numer z przeciąganiem podobno zawsze działa.

Co ja gadam?! Jaka randka!? To przecież tylko miło spędzony wieczór z kolegą, który nie ma co ze sobą zrobić. Pozwalam mu jednak, by objął mnie również tą ręką i przyciągnął do siebie. Sama za to przytulam się do jego klatki piersiowej i wdycham tak przyjemny zapach męskich perfum. Perfum, tak różnych od tych Filipowych. Tak bardziej przyjemnie pachnących. 

Nawet nie wiem, kiedy moje powieki opadają. Czuję tylko jak Mariusz bierze mnie w swoje ramiona i bez problemu niesie do jakiegoś pomieszczenia. Po chwili czuję już miękkość materacu. Czuję, że okrywa mnie jeszcze pościelą.

- Śpij ze mną - mówię, nie otwierając oczu. Może i jestem pijana, ale ja chcę tego, by czuć jego ciepło.
- Dobrze, wezmę tylko prysznic - mówi i idzie do łazienki. 

Po chwili jest już s powrotem. Delikatnie kładzie się obok mnie na wąskim łóżku, przeznaczonym właściwie tylko dla jednej osoby. Mieścimy się jednak oboje. Jego ciało jest bardzo blisko mnie. Rękoma obejmuje mnie w talii, a jego głowa spoczywa na wysokości mojego karku, który, być może, świadomie drażni oddechem. Po chwili nie wiem już co się ze mną dzieje, bo zasypiam.


Weronika

Niedzielny poranek, kiedy budzisz się przy ukochanym mężczyźnie po wspaniałej nocy. Czy jest coś lepszego, przyjemniejszego? Zdecydowanie nie ma. Z resztą Każda chwila spędzona właśnie z Michałem jest wyjątkowa. Ale szybko się również kończy. Szybko wstaję, idę pod prysznic, zakładam jedną z jego koszul, w której przyszedł wczoraj wieczorem. Zabieram się za zrobienia jakiegoś normalnego śniadania, ale nie wiem, czy z moich zapasów w ogóle będzie to możliwe. 

Budzę go, jemy śniadanie, a potem mówię nu, że chcę się dziś spotkać z Tomkiem, żeby zakończyć tę szopkę. Nie ma nic przeciwko, wręcz jest inaczej, bo cieszy się, że zdecydowałam się na taki krok. Po godzinie oboje wychodzimy z pokoju hotelowego. On jedzie do Bydgoszczy do rodziców i siostry, a ja do Warszawy, żeby to wszystko skończyć.

Po dwóch godzinach jestem już na miejscu. Wysiadam z samochodu, idę dobrze mi znanym chodnikiem  wchodzę do odpowiedniej klatki, kieruję się na odpowiednie piętro, pukam i czekam, że Tomek mi otworzy.

- O proszę... Kto tu zawitał? Kochanie, tak dawno cię nie było? Czyżby Winiarski miał aż takę werwę, żeby pieprzyć Cię jak dziwkę przez ten cały czas? - mówi na powitanie z ironią w głosie.
- Jego w to nie wtrącaj. To sprawa między mną, a Tobą - mówię spokojnie, nie dając wyprowadzić się z równowagi - Mogę wejść?
- Przepraszam... Wchodź, przecież to także Twoje mieszkanie. Chcesz coś do picia?
- Nie dziękuję... Tomek zacznę od razu... Ja zdecydowałam, że... Że to koniec między nami... Oboje doskonale wiemy, że ani ty nie kochałeś mnie, ani ja ciebie... To od początku był związek tylko dla promocji... Przyjaciółmi jesteśmy dobrymi, jeśli w ogóle jeszcze jesteśmy, ale do wspólnego związku to się nie nadajemy... 
- Weronika... Ja przepraszam, za to, że wtedy... Przesadziłem... Powinienem uszanować Twoją odmowę. Zachowałem się jak idiota. Totalny dupek. Przepraszam...
- Wiem, że nic być mi nie zrobił... Nie jesteś taki... Ale do rzeczy. Ja nie chcę tego, co jest między nami dłużej ciągnąć, bo to nie ma sensu. Oboje się tylko męczymy.
- Masz rację... Na początku myślałem, że to tylko dla promocji, ale z czasem zaczynałem mieć nadzieję, że może nam się uda, ale teraz wiem, że się nie uda... Ty się zakochałaś prawda? - mówi, a na moje policzki wlewa się rumieniec - Przecież to widać. ludzie co on w sobie takiego ma, że uwodzi wszystkie - mówi już prawie się śmiejąc.
- Jest wyjątkowy dla mnie. Mam nadzieję, że i ty znajdziesz kogoś takiego, dla kogo będziesz wyjątkowy - przytulam się do niego tak, jak na początku naszej znajomości, kiedy oboje jeszcze nie byliśmy sławni. Kiedy tylko się przyjaźniliśmy - Mam nadzieję że ta cała chora sytuacja nie zniszczyła bardzo naszej przyjaźni, bo nie chciałabym stracić kogoś takiego jak ty.
- Nie stracisz, bo dla mnie przyjaźń z Tobą jest ważniejsza nawet od związku z tobą, gdy wiem, że nie jesteś ze mną szczęśliwa.
- Tomek, dziękuję, że pozwalasz mi być szczęśliwa.
- Nie dziękuj już tylko opowiadaj jak tam Wam się układa. 

Oboje śmiejemy się, a potem opowiadam mu wszystko od samego początku, czyli od kwietnia. Nie jest zazdrosny, tylko szczerze cieszy się z mojego szczęścia, tak jak prawdziwy przyjaciel...


Michał

Weronika pojechała do Warszawy, a ja jadę właśnie to Bydgoszczy. Do mojej kochanej Bydgoszczy, skąd mam tylko dobre wspomnienia. Cieszę się, że te ostatnie chwile mogę spędzić z rodzicami i Leną, z którą tak dawno już nie rozmawiałem. Może wreszcie będziemy mieć czas by to wszystko nadrobić.

Widzę znak z nazwą mojego miasta. Jadę pod właściwy adres i na reszcie jestem w domu. Mama wita mnie mocnym uściskiem, a tata ze szczerym uśmiechem podaje mi rękę i również się przytula. Po chwili na dół zbiega i Lena z naszym wspólnym psem - Fredim  , dzięki któremu nasze relacje uległy poprawie. W zasadzie to on nas do siebie zbliżył i pozwolił się na prawdę poznać. 

- Wreszcie wszyscy w domu - śmieje się tata.

Mama zabiera się za robienie obiadu, a nas wszystkich wygania do salonu, skąd mamy się nie ruszać. Tata ogląda telewizję, a kiedy widzimy, że przysnął, wołamy Frediego i oboje po cichu z siostrą wymywamy się z domu przez garaż, by iść na spacer. Zawsze tak robiliśmy, bo inaczej się nie dało. Tak jak to już mamy w zwyczaju, idziemy pod rękę ulicami naszego miasta. Ludzi, których spotykamy nie dziwi nasz widok. Wiedzą, że jesteśmy rodzeństwem. 

- Wiesz co brat. Normalnie Cię kocham, za to jaki jesteś i że jesteś - mówi, a ja przytulam ją do siebie.
- Wiesz co, ja też Cię chyba kocham - oboje wybuchamy śmiechem, lecz po chwili twarz Leny nie jest już wesoła - Ej, mała, co jest? Coś się stało, tak?
- Ja powinnam ci o tym powiedzieć wcześniej, ale nie umiałam, nie mogłam... Nie chciałam mieszać Cię w moje problemy...
- Jesteś moją siostrą... Słyszysz, Twój każdy problem jest również moim problemem jak i odwrotnie. Ja mówię ci wszystko i teraz liczę na coś podobnego... Więc, co się stało?
- Bo ja... Ja prawie zostałam zgwałcona...
- Co?! - prawie, że krzyczę, a ona zaczyna płakać - Lenka, jako to prawie?
- Bo dzięki pewnemu chłopakowi do niczego nie doszło. On mnie uratował... To było wtedy w sierpniu, kiedy spotkałeś się z Weroniką... Zaopiekował się mną, kiedy ciebie i Mariusza już w klubie nie było, a tamten był już wywalony za drzwi. Dał mi swój numer telefonu. Pewnie bym nawet do niego nie zadzwoniła, ale ostatnio ty zajmujesz się Weroniką i treningami, a ja nie chciałam Ci przeszkadzać i zadzwoniłam do niego... Spotkaliśmy się kilka razy... To on pomógł mi do siebie dojść po tym wszystkim... Po prostu był przy mnie... Tydzień temu byliśmy razem w kinie, potem na kolacji... A potem... No wiesz... Michał, ja się z nim przespałam... A teraz czuję się okropnie, bo po tym wszystkim wywaliłam go z mieszkania... Jestem idiotkę, nie?
- Lena...
- A wiesz co jest najgorsze? Że ja się chyba w nim zakochałam, a on czuje do mnie tylko obowiązek pomocy - i znowu zaczęła płakać.
- Lenka, jakby mu na Tobie nie zależało to nie dopuścił by do tego, byście uprawiali seks, słyszysz. Porozmawiaj z nim, ale tak szczerze. Obiecaj mi, że tak zrobisz?
- Obiecuję... Michał, jesteś najlepszym bratem na ziemi... Kocham Cię - oboje już z uśmiechami przytuliliśmy się do siebie. 
- Dobra zbierajmy się już... Fredi zostaw w spokoju tego kota!!!



***********************
Hej :*
No i tak jak mówiłam, jest w niedzielę. Na początku chciałabym zakomunikować, że mam dobry humor i postanowiłam za wszelką ceną skończyć tą historię nawet jeśli miałabym przez to nocami cierpieć, a moja rodzina wysłuchiwać wielu piosenek, dzięki którym piszę :)

Wreszcie coś o Karolinie i Mariuszu. Nie chcę, żeby w ich przypadku było podobnie jak u Michała i Weroniki, bo to byłoby nudne, jakby wszystko zaczynało się tak samo. Na razie jest spokojnie, ale przecież jest jeszcze przed nami cały pobyt w Japonii, więc może i u nich się coś zmieni.
Weronika i Michał to na razie sobie będą sielankować i cieszyć się sobą. Chcecie, żeby Weronika pojechała z nim na turniej, czy ma zostać w Polsce?
No i mamy przyznanie się Leny do tego, że zakochała się w Pawle. Co o nich sądzicie? Czy Paweł da się przeprosić i czy Lena szczerze z nim porozmawia?

Pozdrawiam serdecznie,
Dzuzeppe :*

Ps. Zapraszam również na 
http://the--past--in--the--future.blogspot.com/ gdzie pojawił się 7 rozdział :)

wtorek, 14 maja 2013

Rozdział 14


Weronika

Czy złodziej ulegnie pokusie kradzieży? Czy dziecko przeciwstawi się zachciance, która ciągnie je do zjedzenia czegoś słodkiego? Czy typowy chuligan sprzeciwi się przed tym co robi, przecież już od tak dawna, że już nawet nie pamięta, kiedy było inaczej? Czy uliczny artysta ulegnie pokusie użycia spreja, by swoje uczucia wylać na betonowy murek? Czy gwałciciel ulegnie pokusie, bo po raz kolejny popełnić to straszne przestępstwo? Czy narkoman powstrzyma się przed wzięciem kolejnej dawki szkodliwej substancji?

Człowiek nie jest święty. Zawsze ulega swoim pokusą i nic tego niestety nie zmieni. Każda pokusa jest naszą słabością, od której nie potrafimy się uwolnić. Każdy zawsze ulegnie. Ja również ulegam mojej słabości. Od tygodnie ulegam Michałowi. Praktycznie cały mój dzień jest dostosowany do niego. Wstaję o dziesiątej wyczerpana po nocy, biorę prysznic, ubieram się, a potem schodzę do restauracji na śniadanie. Następnie Michał przychodzi zmęczony po treningu i zasypia w moim łóżku, a wtedy ja mam odrobinę czasu dla siebie. Jemy razem obiad i wychodzi na drugi trening. O dziewiętnastej jest już s powrotem. Mimo zmęczenia, ma ochotę na seks. Mało tego, ciągle jest mu mało. Wychodzi dopiero bardzo późnym wieczorem.

Dokładnie tak wygląda i dzisiejszy dzień. Przychodzi wieczorem, wita mnie całusem, chwilę rozmawiamy. Nawet nie wiem kiedy, ale już po chwili znajdujemy się w sypialni mojego wynajmowanego pokoju w hotelu. Jego język już krąży po mojej szyi, sprawiając mi tym ogromna przyjemność. Dociera jednak do mnie, że dziś nie mam ochoty na takie zabawy. Dziś chcę po prostu porozmawiać.

- Michał... nie chcę...
- Ciii... - nic sobie z tego nie robi.
- Michał zrozum... nie chcę...
- Nie możesz dziś? - dopiero odrywa się ode mnie.
- Nie o to chodzi... Mogę, ale ja po prostu nie mam ochoty... To miało inaczej wyglądać... Mieliśmy się lepiej poznać, a cały czas spędzamy tylko w łóżku... Pamiętasz, co mi obiecałeś, że będzie tak, jak ja chcę... Ze wszystko będzie powoli...
- Chcesz powiedzieć, że nie podoba Ci się to?
- A czy ja mówię, że mi się nie podoba? Podoba mi się i to bardzo, ale umawialiśmy się na coś innego... Michał, ja chcę Cię poznać, chcę wiedzieć o Tobie wszystko, co tylko mogę... Michał, ja czasami mam ochotę tylko się do ciebie przytulić. Czasami chcę porozmawiać o wszystkim, co jest możliwe... Mówiłeś, że jutrzejszy dzień macie wolny, że możecie spędzić go z rodziną. Ja wiem, że pewnie przyjeżdżają Twoi rodzice czy Lena, ale proszę zostań choć na chwilę ze mną. Zostań na całą noc.
- Jeśli tego chcesz - zbliżył do mnie swoje usta i delikatnie pocałował w czoło - Zapraszam Cię teraz na spacer.

Zgodziłam się od razu. Szybko się ubraliśmy i wyszliśmy. Tak po prostu szliśmy obok siebie i rozmawialiśmy. Zadałam mu pytanie, jakie są jego największe marzenia. Spytał tylko czy te sportowe, czy prywatne, związane z moją osobą.

- I te, i te.
- Ze sportowych to chyba najważniejszym jest to, by być kiedyś Mistrzem Świata i by zdobyć złoto olimpijskie. to chyba tyle. A prywatne, to wszystkie są związane właśnie z Tobą. Chciałbym, by jak już oboje będziemy schorowanymi staruszkami, to żebyśmy nadal się kochali. Pragnę, żebyśmy mieli wielką rodzinę. Żeby na święta nasz dom tętnił życiem, żeby wkoło biegały nasz dzieci, a potem wnuki. Żebyśmy mieli masę przyjaciół, którzy będą nimi na prawdę. Weronika, ja te wszystkie marzenia chcę zrealizować właśnie z tobą. Słyszysz - moją twarz chwycił w swoje ciepłe dłonie - kocham Cię... Weronika, chcę, żebyś została moją żoną...
- Miałeś nie naciskać, słyszysz... - zaczęłam płakać - Dlaczego jak już sobie wszystko w miarę poukładam, to musisz się pojawić i wszystko mi w głowie porozpierdzielać?! Dlaczego nie mogę się na niczym innym skupić, gdy jesteś obok? Dlaczego jest mi tak cholernie z Tobą dobrze? Dlaczego Cię w ogóle poznałam?! Dlaczego?! Dlaczego... - płakałam coraz mocniej, bijąc w jego tors. Płakałam, bo to właśnie on zawładnął teraz całym moim życiem,
- Kotek, nie płacz... Kocham Cię, słyszysz... Tak miało być od początku, takie jest widocznie nasze przeznaczenie, bo ten na górze tak chce - mówił to wszystko z taką pewnością, przekonaniem, że możemy być razem.
- Michał, ale jak ty to sobie wyobrażasz? Przecież my jesteśmy tacy sami. Oboje chcemy tylko dobrej zabawy bez zobowiązań. Tak się przecież poznaliśmy - obojgu nam na twarze wkradł się na usta - To się nie uda.
- Ja się zmieniłem. Od kiedy Cię poznałem, nie mam nic wspólnego z tym Michałem z kwietnia. Ja chcę być z Tobą na serio, bez owijania, kłamstw. Chcę spróbować. Nie interesują już mnie panienki na jedną noc. Interesujesz mnie tylko i wyłącznie ty... Kocham Cię i wiem to na pewno. Chcę spędzić z Tobą resztę życia. Kocham Cię - jego usta wreszcie odnalazły najodpowiedniejsze dla siebie miejsce, czyli moje wargi.
- Michał, ja... Ja też Cię kocham - patrzyłam w te jego hipnotyzujące oczy i wreszcie poczułam się pewna swoich słów - Michał, kończę tę całą szopkę z Tomkiem. Chcę być z Tobą... Nie wiem, czy nam się uda, ale chcę spróbować... Kocham cię...

Stojąc na środku ulicy, nie zwracając uwagi na ludzi wokoło, zaczęliśmy się całować bez pamięci. Cały świat zaczął wirować, gdyż Michał oczywiście musiał złapać mnie w swoje ręce. Chyba chciał okazać tym gestem swoją radość całemu spalskiemu społeczeństwu. Kręciliśmy się wokoło przez dłuższą chwilę, aż się nie uspokoił.

- Jestem cholernym szczęściarzem! - krzyczał chyba na całe miasto.

Staliśmy pod małym kościółkiem, wykonanym z drewna. Staliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy. Tak pierwszy raz kiedy nie liczyło się otoczenie tylko my sami. Każde z nas w oczach drugiej osoby widziało prawdę słów wypowiedzianych chwilę wcześniej. Wiedzieliśmy, że tą chwilę zapamiętamy już na zawsze, że będzie już na zawsze w naszych głowach i sercach.. 

Wokoło zaczął padać śnieg. Wreszcie zrobiło się tak jak marzyłam, żeby było. Wróciliśmy do hotelu. Michał tak jak obiecał, został na całą noc, a spożytkowaliśmy ją w odpowiedni sposób. Byliśmy razem, obok siebie. Kochaliśmy się. Noc była taka całkowicie nasza.


Lena

Dziś niedziela, co oznacza, że już jurto Paweł musi wracać do Warszawy, a ja do Torunia. Odpuściłam sobie już tydzień, więc chyba pora wracać na stare śmieci. W końcu ponad dwa tygodnie lenistwa swoje robią. Paweł zaprosił mnie dziś do kina, a potem na jakąś kolację. Nie wiem, jak się ubrać, bo w końcu to tylko kino, a potem zapewne pizzeria, ale przecież muszę jakoś wyglądać.

Mam jeszcze dwie godziny, więc spokojnie ze wszystkim zdążę. Jest dopiero 16. Idę pod prysznic i zamykam się w łazience na co najmniej godzinę. Suszę włosy, robię lekki makijaż i wychodzę z pomieszczenia. W sypialni zakładam rajstopy oraz sukienkę i kozaki. Chyba nie będzie za odświętnie.

Słyszę dzwonek do drzwi. Otwieram i widzę Pawła, który również ubrany jest dość elegancko. Może spodnie ma zwykłe dżinsowe, ale ta koszula swoje robi. Szkoda, że to tylko i wyłącznie spotkanie koleżeńskie. On zapewne widzi we mnie tylko ofiarę, której teraz musi pomóc. Ja nie chcę by to właśnie tak wyglądało.

- Gotowa? - wita mnie całusem w policzek.
- No tak. Możemy iść. Pomożesz? - wskazałam na płaszcz. 

Zamknęłam mieszkanie, zeszliśmy na dół, gdzie czekała na nas taksówka. Po 15 minutach byliśmy już na miejscu. Oddaliśmy nasze kurtki i weszliśmy na salę. Okazało się, że Paweł wybrał 21 część przygód Jamesa Bonda czyli "Casino Royale". Uwielbiam wszystkie te filmy, więc bardzo mi się spodobało. Po dwóch i pół godziny wyszliśmy z budynku. Śmieliśmy się całą drogę na pieszo, jak się okazało do przytulnie urządzonej pizzerii. Wiem, że może nie było to romantyczne, ale najważniejsze jest to, że ten wieczór spędziliśmy razem. 

- Ładna noc, prawda? 
- Tak, ale jest strasznie zimno, dobrze, że jesteśmy już pod moim lokum... Może... Może wejdziesz na chwilę? Mam jakieś dobre wino... - stanęłam przed nim i patrzyłam w jego oczy.
- A chcesz tego? lekko się uśmiechnął, obejmując mnie w talii.
- Chcę... To jak?
- To prowadź...

Chwyciłam go za rękę i ciągnęłam na górę nie puszczając. Po prostu szedł za mną i o nic nie pytał. Otworzyłam drzwi i weszliśmy. Pomógł mi zdjąć mój płaszcz, sam swój odwiesił na wieszak. Oboje staliśmy w małym przedpokoju. To dziwne, ale patrzyliśmy sobie w oczy. Nic nie mówiliśmy. Tylko patrzyliśmy na siebie. To było takie dziwne, inne.

- Jesteśmy... Co teraz?
- Nie wiem... Mieliśmy wypić wino, ale nie mam teraz na nie ochoty, a ty? Co proponujesz?
- Lena, ja... Podobasz mi się... Wiem, że możesz myśleć, że spotykam się z Tobą z poczucia jakiejś winy, czy coś podobnego, ale tak nie jest... Jesteś jedyną dziewczyną, którą poznałem nie przez pryzmat tego jaki jestem... Czy mogę... A z resztą to co mi tam... - nie dokończył, bo jego usta znalazły się na moich, a ja nie chciałam już o nic pytać.

Nagle znalazł się tuż obok mnie. Przyciskał mnie do ściany. Tak przyjemnie pieścił pocałunkami moją wygiętą szyję. Tak przyjemnie było czuć jego oddech na skórze. Tak przyjemnie dłońmi dotykał moich nóg. Tak przyjemnie napierał na mnie swoim ciałem. Tak przyjemnie czuć jego ciepło.

- Nie! Przepraszam! Paweł ja nie mogę! - wszystko wróciło, a ja się rozpłakałam. Przypomniałam sobie twarz tego gnojka.
- Ciii... Proszę nie płacz - patrzył prosto w moje oczy - Lenuś, musisz zapomnieć, a ja Ci w tym pomogę, słyszysz? - kiwnęłam głową - Tylko musisz pozwolić mi się do siebie zbliżyć. Ja mogę czekać. Wszystko zależy od ciebie...

Wszystko zależy od ciebie... Nic ode mnie nie zależy. Przecież jestem tylko pionkiem na tym świecie, a tu, że wszystko zależy ode mnie. Dlaczego teraz dopiero, a nie wtedy w sierpniu? Dlaczego wtedy nic nie zależało ode mnie, tylko od tego chłopaka? 

Złapał mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Delikatnie położył na łóżku i zawisł nade mną, a ja nadal nie wiem, co mu odpowiedzieć. Te jego piwne oczy, które wpatrują się prosto w moje. To skupienie i wyczekiwanie na twarzy. Teraz może i wszystko zależy ode mnie.

- Lena, jedno słowo i przysięgam, że wyjdę i zapomnimy o tym... Proszę, powiedz coś...
- Ja... Chcę tego... Chcę się z Tobą kochać... Paweł, ja się boję, że nie wytrzymam... że nie będą mogła...
- Nie bój się... Jestem... Po prostu bądź sobą...

Zrobiła to, o co prosił. Byłam sobą, nikogo nie udawałam, nic mnie nie rozpraszało. Nawet dźwięk alarmy jednego z samochodów, światło latarni... Liczył się tylko on i ja... My...

***************

Hej :D
Dzisiaj tak trochę krótko, bo jestem strasznie zaganiana ostatnio i nie mam czasu na nic. Przygotowuje może któraś z Was projekt edukacyjny w tym roku? Istne okropieństwo, bo nasza klasa ma okropny temat :( (nie lubię mojej wychowawczyni) No i jeszcze do tego dochodzi masa obowiązków w domu, a raczej w ogrodniczej firmie rodziców. 
Rozdziału dziś nie będę komentować, bo mi się nie podoba, bo napisałam go dosłownie przed chwilę i nie mam na razie pomysłów na więcej, więc krótki. Zastanawiam się czy nie lepiej będzie jak bym sobie zrobiła przerwę od pisania... 
Sama nie wiem. Na razie na następny zapraszam w niedzielę, mam nadzieję :)
Pozdrawiam i całuję,
Dzuzeppe :* 

wtorek, 7 maja 2013

Rozdział 13

- Kiedyś ktoś powiedział, że jestem wyjątkowa.

-Bo jesteś... Jesteś moim wyjątkiem...


Karolina

Wreszcie czuję się jak ryba w wodzie. Wreszcie całkowicie odnajduję się w tym, co robię. Wreszcie mogę o sobie powiedzieć, że jestem prawdziwą dziennikarką. Nie siedzą już w biurowcu, nie piszę dennych artykulików, tylko pracuję z ludźmi w terenie, pracuję z siatkarzami.

Od zawsze marzyłam, by móc przyjechać właśnie do Spały, jak do pracy, a nie jak to czasami bywało, żeby odpocząć. Czuję, że od środka rozpiera mnie energia, że mogłabym nawet z Igły zrobić środkowego. Normalnie chyba mogę Alpy przenieść do Polski.

Za chwilę na konferencji będę miała zaszczyt poznać wszystkich zawodników osobiście, jak i cały sztab trenerski. Niby Mariusza już znam, ale zapewne on o mnie już nawet nie pamięta. Nie ma co się łudzić, żeby było inaczej. Machała za to zna Weronika, która od kilku już dni nie daje znaku życia. Po prostu zapadła się pod ziemię. Tomek też nic nie chce mówić, czy coś się stało. "Pokłócili się" tyle można się od niego dowiedzieć. Weronika nie odbiera, a ja dalej nic nie wiem.

Zakładam cienką kurtkę i wychodzę z pokoju. Czekają już na mnie wszyscy z ekipy. Śmiejąc się, ruszamy na salę konferencyjną. Okazało się, że jeszcze nikogo nie ma, więc mogliśmy zająć najlepsze miejsca. Ja jak zwykle musiałam czegoś zapomnieć, a konkretnie to wcześniej przygotowanych pytań. Wróciłam do pokoju, zabrałam je i wyszłam na korytarz, wpadając przez przypadek na kogoś.

- Nic pani nie jest? - od razu poznaję czyj to głoś. Jego ręce oplatają mnie w talii, podtrzymując przed upadkiem.
- Mariusz, nic mi nie jest.
- Karolina? Co ty tu robisz? - zabrał swoje dłonie, które mi nie przeszkadzały przecież. To było nawet przyjemne.
- Ja jestem dziennikarką, pamiętasz? - kiwnął głową - Zostałam wybrana jako korespondent, więc będę Wam towarzyszyć od teraz do, mam nadzieję, finału.
- To ty nią jesteś? Miło wiedzieć, że zna się osobiście dziennikarza jako człowieka. Mam nadzieje, że będzie nam się dobrze razem pracowało i, że będziesz robiła dużo ze mną wywiadów - uśmiechnął si słodko, puszczają mi oko - Zapewne idziesz teraz na konferencję, tak jak ja?
- No na to wygląda.
- To służę ramieniem.
- No to chdźmy.

Droga od pokoju do sali upłynęła zdecydowanie za krótko. Będąc już prawie w środku, usłyszeliśmy odgłosy dochodzące z środka. Nie zastanawiając się weszliśmy razem pod rękę. Wzbudziło to niemałą sensację wśród tłumu. Mariusz odprowadził mnie pod same moje krzesełko i dał buziaka w policzek na pożegnanie. Czułam, że cała sala patrzy właśnie na nas, ale ani mi, ani Mariuszowi to nie przeszkadzało. Siatkarz odszedł, żeby zająć swoje miejsce, a ja została zasypana pytaniami.

- Karolina, kto to dla ciebie był? Coś was łączy? W ogóle to skąd się znacie?
- Znajomy. Koleżeństwo. Moja siostra kręciła coś z jego przyjacielem - Grzesiek, czyli operator popatrzył się na mnie pytającym wzrokiem - To są moje odpowiedzi na Twoje pytania... Dobra koniec tematu, zajmijmy się pracą.

Konferencja minęła dość spokojnie. Wszyscy pytali o nastroje, motywację i cele na tą imprezę. PO wszystkim miałam już całe popołudnie dla siebie.


Agnieszka
 
Ubrana w kremową sukienkę, wysokie szpilki i płaszcz zmierzam z tatą pod rękę i mamą z drugiej strony do domu Wojciechowskich. Po chwili już wszyscy się witamy i zasiadamy do pięknie nakrytego stołu. Pani Ania jak zwykle przygotowała takie pyszności, że aż się d stołu nie chciało odchodzić. Po obiedzie usiedliśmy wszyscy na kanapie i oglądaliśmy rodzinne zdjęcia. Wiele z nich kompromitowało albo mnie i Pawła, albo Marcina i dziewczyny.

Nasi rodzice zajęli się już sobą, więc my mieliśmy czas dla siebie. Marcin zaproponował spacer do parku, a ja przystałam na jego propozycję. Szybko się ubraliśmy i wyszliśmy z domu. Całą drogą żartowaliśmy, było naprawdę cudownie. Na dworze powoli zaczynało się ściemniać, alejki parkowe na szczęście są oświetlone, więc nie przeszkadzało nam to. Ja narzekałam tylko troszeczkę na pogodę, bo zrobiło się strasznie zimno, na dodatek zamiast ciepłych i wygodnych kozaków miałam szpilki.

- Aga, proszę, zamknij oczy.
- Po co? Marcin, jest mi zimno, wracajmy już.
- Proszę, jeszcze chwila. Zamknij - zamknęłam je więc i czekałam, na to co się wydarzy.

O nic już więcej nie pytając, podporządkowałam się mu. Trzymając mnie za ręce, prowadził gdzieś. Po chwili stajemy w miejscu, więc otwieram oczy. Po jednej stronie widać oświetlony staw, a po drugiej alejke, którą przed momentesz szliśmy.

- Marcin, jak znalazłeś to miejsce? - spoglądam w jego stronę i zaniemawiam. Klęczy przede mną z jakimś małym pudełeczkiem w ręku - Marcin, co... co ty?
- Wyjdź za mnie... Ja wiem, że może nie jestem idealny, że kiedyś tak bardzo przeze mnie cierpiałaś, ale... Aga, ja kocham Cię najmocniej na świecie... Wiem, że być może to za wcześnie, ale... Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym facetem na świecie, zostając moją żoną?... Aga, wyjdziesz za mnie?

Patrzę w te jego zielone oczy, które wyrażają wielką niepewność, ale i wielkie uczucie. Czeka na moją odpowiedz. A ja stoję i nie mogę nic z siebie wydusić. na przemian patrzę na pierścionek, na Marcina. Ukucnęłam przy nim, chwytając jego twarz. Delikatnie kiwam głową na znak, że się zgadzam, że zostanę jego żoną. Całuje mnie gwałtownie, na palec wkładając pierścionek. Podnosimy się, a on lapie mnie na ręce i zaczyna kręcić się w kółko. Strasznie głośno krzyczy, że jest najszczęśliwszym facetem na Ziemi.

- Marcin, uspokój się - zaczynam się już z niego śmiać.
- Nigdy! Kocham Cię! - wreszcie czuję już grunt pod stopami.
- Marcin, zobacz, śnieg - mówię, rozglądając się.
- To najszczęśliwsze chwile w moim życiu. Wreszcie wszystko się układa. Wiesz czego mi jeszcze brakuje?
- No czego?
- Dzisiejszej nocy spędzonej tylko z Tobą. Teraz możemy już iść. Mamy mało czesu, a muszę się Tobą nacieszyć.


Paweł

Wreszcie weekend, co oznacza, że jestem w drodze do Łodzi, że za parę godzin spotkam się z Lenką. Ostatni raz widzieliśmy się w sierpniu. Zdziwiłem się bardzo, jak zadzwoniła i zaproponowała spotkanie, ale byłem również szczęśliwy, że nie zapomniała o mnie. Myślałem, że byłem jej tylko potrzebny, wtedy, gdy sama potrzebowała pomocy.

Jeszcze nie dawno chodziłem podłamany, a od tego telefonu, czuję, że mogę góry przenosić. Wjeżdżam do garażu  i powoli wchodzę do domu. Nikogo nie ma. Aga pewnie u siebie, a rodzice jeszcze w pracy. Robię szybko jakieś kanapki, jem je, biorę szyki prysznic i już jestem gotowy, ale do spotkania mam jeszcze sporo czasu.

Postanawiam pojechać jeszcze po jakieś wino i coś do jedzenia. Podjeżdżam pod wskazany adres, biorę to co potrzebne, wchodzę na odpowiednie piętro, pukam, a już po chwili, otwiera mi Lena.

- Hej, wchodź - przywitała mnie buziakiem w policzek.
- N o cześć. Kupiłem wino i pieczonego kurczaka, ale się właśnie wystudził. Podgrzejesz?
- No jasne. Wchodź do salonu.

Po chwili jemy już wszystko popijając wino. Kurczak był nawet dobry. Pozmywaliśmy, a potem zaczęliśmy oglądać telewizję. Siedzieliśmy na dwóch końcach kanapy w ciszy. Ukradkiem spoglądałem na nią. Jest taka piękna, naturalna. Może gdybym się odezwał wcześniej, to może byli byśmy teraz razem, a nie osobno.

- Paweł...
- Co tam?
- Przepraszam, że wtedy z rana uciekłam, ale ja potrzebowałam zostać sama. Musiałam to sobie wszystko ułożyć w głowie.Przepraszam, że nie odbierałam od ciebie telefonów...
- Przestań, rozumiem Cię -  przysunąłem się do niej i przytuliłem ją - Ważne, że taraz zadzwoniłaś.
- Paweł, dziękuję.

Film do końca obejrzeliśmy przytuleni. Potem wzięliśmy prysznic i położyliśmy się spać, ja na kanapie, a ona w sypialni.

 "Wielki huk, krzyk ludzi, szczekanie psa... Widzisz roztrzaskany na drzewie samochód. Podbiegasz. Próbujesz jakoś otworzyć drzwi, ale nie możesz, bo najprawdopodobniej zacięły się. Spoglądasz przez szybę. Widzisz kobietę. Wiesz, że skądś ją znasz, ale nie możesz przypomnieć sobie skąd. Jest cała we krwi i najprawdopodobniej straciła przytomność. Wołasz o pomoc, ale jakby nikt Cię nie słyszy. Ludzie sami boją się podejść. Być może boją się wybuchu paliwa z samochodu. Zauważasz mężczyznę, który biegnie w Twoją stronę. Próbujesz złapać go za ramię, ale nie potrafisz. Chłopak zamiast Cię ominąć idzie prosto na Ciebie. Twoje ciało nie stawia mu żadnego oporu. Tak, jesteś duchem. Widzisz tylko jak udaje mu się wyciągnąć dziewczyną i odciągnąć ją od samochodu. Zaczyna ją reanimować. Słyszysz dźwięk karetki. Znowu rozlega się huk. To wybuch paliwa. Gdyby nie On, dziewczyna nie miała by żadnych szans. Podchodzisz do niego. Przyglądasz się. Płacze. Najdziwniejsze jest to, że wygląda zupełnie tak jak ty... Jest Tobą..."


Michał

Początek listopada, a na dworze już śnieg można miejscami zobaczyć. Prawie wszyscy zapowiadali w prognozach, że jeszcze miesiąc się słońcem będziemy mogli cieszyć, a tu nici  z tego. Ale no cóż, może nie pogoda będzie nam jeszcze w tym roku sprzyjać. Przynajmniej jest duże prawdopodobieństwo, że święta będą białe.

Weronice taka aura za to się bardzo podoba, ale nie chciała zdradzić mi dlaczego. Może kiedyś mi powie. Kiedy ja musiałem siedzieć na tej konferencji, miała się rozpakować, ale pewnie się nawet za to nie wzięła. Wspominała, że marzy się jej długa kąpiel. Umówiliśmy się, że jak już będę wolny, to przyjdę i spędzimy trochę czasu razem.

Dlatego idę teraz do niej. Pukam do drzwi przez dłuższą chwilę, ale nikt nie odpowiada. Chwytam za klamkę. Zostawiła otwarte drzwi. Wchodzę do środka, rozglądam się, ale nigdzie jej nie ma. Dopiero po chwili dociera do mnie odgłos wody z łazienki. Tak jak myślałem, nie rozpakowała się, tylko pluska się w wodzie.

Pewnie trochę jej jeszcze z tym wszystkim zejdzie, dlatego kładę się na łóżku i rozpoczynam czekanie na nią. Po chwili dźwięki ucichły, czyli zaraz wyjdzie. Tak również się dzieje. Wychodzi owinięta tylko w biały ręcznik, nawet nie zdając sobie sprawy, że tu jestem. Nie ujawnię się jeszcze. Wyciąga z walizki krem i bez żadnej krępacji zaczyna wcierać go w nogi. Nie krępuje się, bo nie wie, że w tej chwili obserwuję każdy jej ruch.

Jest taka pewna siebie, a zarazem taka niewinna. Te długie nogi prawie, że sięgające do nieba; zgrabna sylwetka, której nie jedna kobieta może jej zazdrościć; zaokrąglone biodra, które zapewne działają na każdego faceta; pełne piersi, które nie mają w sobie ani grama sztuczności;lśniące włosy, najczęściej widywane tylko na zdjęciach z dużą ilością pracy grafika; oraz ta nieskazitelna uroda, która dodaje jej blasku... To prawdziwy ideał... To mój ideał kobiety...

- Dlaczego jesteś taka idealna w każdym calu?
- Boże, Michał, jak ty tu wszedłeś? Wystraszyłeś mnie...
- Przepraszam... Pukałem, ale nie otwierałaś, a że drzwi były otwarte, to wszedłem...
- Przepraszam, brałam kąpiel...
- Wiem... Jak ty to robisz, że nie mogę przestać o tobie myśleć? Dlaczego, jak tylko zamknę oczy, to widzę ciebie...? Zwariowałem na Twoim punkcie...
- Kiedyś ktoś powiedział, że jestem wyjątkowa...
- Bo jesteś wyjątkowa... Jesteś moim wyjątkiem - podszedłem do niej - wyjątkiem, który sprawia, że wszystko inne się nie liczy - chwyciłem jej twarz w swoje dłonie i pocałowałem delikatnie - Weronika, ja nie daj sobie już z tym rady... Gdy tylko przypomni mi się, że ten gnojek mógłby Ci coś zrobić, to mnie krew zalewa... Mam ochotę, żeby Cię nieustannie już całować,  żeby się z tobą kochać... Słyszysz, chcę się z tobą kochać, a nie pieprzyć... Ja... ja chyba się po raz pierwszy tak na prawdę zakochałem.... Zakochałem się w tobie...
- Michał, ale jak? Ile razu my się widzieliśmy, żebyś mógł się we mnie zakochać... To jest niemożliwe... Słyszysz, nie możesz mnie kochać - rozpłakała się, rękoma uderzając w mój tors - Michał... ty... nie możesz...
- Mogę i właśnie to robię... Weronika, ja Cię kocham...

Zacząłem ją całować, ale ona nadal płakała. Nie stawiała za to oporu, abym pociągnął za skrawek ręcznika, który już po chwili leżał na ziemi. Swobodnie wziąłem ją na ręce i przeniosłem na łóżko, by po chwili leżeć z nią na nim. Wiem, że zachowywałem się, jakby była z porcelany, ale dla mnie właśnie taka była. Taka idealna i tylko moja...

Wszystko, co wydarzyło się później, nie było takie jak te wcześniejsze wspólne chwile. Wiedziałem, że należy tylko do mnie, tak jak ja do niej. My się pierwszy raz kochaliśmy, a nie pieprzyliśmy. Nic co się między nami działo, nie było udawane, było takie szczere, płynące prosto z serca...

Po wszystkim długo leżeliśmy w ciszy. Obojgu nam uśmiech nie schodził z ust. Ja bawiłem się jej długimi włosami, a ona kreśliła niezidentyfikowane wzory na mojej klatce piersiowej.

- Michał...
- Hmmm...
- Jak ty mogłeś się we mnie zakochać? - podniosła się na łokciach i patrzyła głęboko w moje oczy.
- Sam tego nie wiem... Po prostu czuję, że to właśnie ty jesteś tą jedyną, wyjątkową... Czuję, że to właśnie z tobą chce spędzić resztę życia. To chyba więc oznacza, że Cię kocham - musnąłem jej wargi.
- Teraz już to wiem, ale proszę cię, nie na naciskaj na mnie z niczym... Po prostu bodź obok....
- Będę, już na zawsze będziesz się musiała ze mną męczyć...

*************************

No i chyba już jestem na pewno :)
Przepraszam za tą moją nieobecność na waszych blogach, ale od razu mówię, że wszystko czytam, tylko nie mam czasu, żeby komentować. Postaram się to do końca tygodnia wszystko nadrobić. Dziękuje, że nadal tu zaglądacie i interesuję Was ta historia :D

Co do rozdziału, to tak sobie myślę, że właśnie na końcu tego rozdziału, historia Weroniki i Michała mogłaby się zakończyć. Napisałabym tylko epilog i miałabym to z głowy, ale nie, mam jeszcze na nich pomysły :D

Będzie mi miło, jeśli pojawią się tu jakieś komentarze :))

Pozdrawiam, 
Dzuzeppe :*