niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 4


Weronika

Ta historia... Nie wierze w to... Jak oni mogli zrobić nam coś takiego? Mój brat i najlepsza przyjaciółka razem. Przecież to niedorzeczne. Przecież my traktowaliśmy się jak rodzeństwo... Jak sobie przypomnę to... Rzeczywiście w tamtym czasie Aga spędzała bardzo dużo czasu w naszym domu. Przesiadywała u nas całe dnie. Nawet jak byłyśmy zajęte to przychodziła i spędzała czas z naszymi rodzicami. Czuła się u nas jak u siebie w domu. Wiedziała nawet lepiej ode mnie gdzie moja mama trzyma różne rzeczy.

Rodzice traktowali ją, jak i Pawła tak samo jak nas... Czasami zdawało nam się, że ich nawet lepiej, bo nie musieli sprzątać jak nocowali czasami u nas w domu. Trochę to dziwne. Ale my tak samo czuliśmy się u nich w domu...

Aga, co teraz z Wami będzie?
- Karolina ja nie wiem... To wszystko do mnie wróciło po tym pocałunku... Ja... Ja chyba nigdy nie przestałam go kochać...
- Jeśli naprawdę kochasz mojego brata, to walcz o niego... Razem z Weroniką Postaramy ci się w tym pomóc.
- Dziękuje... Nie jesteście na mnie złe, że powiedziałam wam o wszystkim dopiero teraz, kiedy mnie przycisnęłyście?
- Nie Aguś, nie jesteśmy na ciebie złe... Obie cieszymy się że jednak zdecydowałaś się nam o tym powiedzieć, mimo tego, że cholernie bałaś się naszej reakcji.

Przytuliłyśmy obie z Karoliną Agę. Mimo że bała się nam o tym wszystkim powiedzieć, to jednak zdecydowała się na to. To że nam nie powiedziała wcześniej to też nasz wina... Nie miałyśmy dla niej czasu, a ona nie wiedziała co ma robić... Ja zajęłam się karierą, a Karolina chyba w tym czasie poznała Filipa. Miałyśmy swoje problemy na głowie. Ale może jakbyśmy ze sobą rozmawiały to, to wszystko potoczyło by się inaczej...

- Dobra dziewczyny jak sprawę rozmowy mamy za sobą to możemy się wreszcie zabawić. W końcu po to tu przyszłyśmy...
- Cieszę się, że powiedziałam wam o tym.
- My też Aguś – odpowiedziała jej Karolina – Weronika zdajesz sobie sprawę , jakie ciacho od jakiejś chwili się nom stop na ciebie gapi?
- Nawet nie wiesz siostrzyczko, jak bardzo sobie zdaję z tego sprawę...Jak wyglądam?
- Jak zawsze świetnie. Co ty chcesz zrobić?
- To o czym myślisz... Jakbym dziś nie wróciła na noc do domu, to nie martwcie się o mnie za bardzo. Trzymajcie kciuki i zazdrośćcie mi, bo zamierzam się dobrze zabawić...
- Jesteś szalona! Wiesz w ogóle kto to jest?
- Nie obchodzi mnie to siostrzyczko... Jedyne co mnie teraz interesuje to, to czy jest dobry w łóżku...
- Ale...
- Nie przekonacie mnie... Idę...

Dałam im po buziaku w policzek i odeszłam. Słyszałam jeszcze, ze zaczęły gadać o jakimś Michale Winia... No o jakimś Michale... Nazwiska nie usłyszałam już dokładnie. Ale co tam. Michał czy nie Michał ważne, że jest zabójczo przystojny...

Mariusz

Wreszcie dotarliśmy taksówką pod klub. Michał miał jednak dobry pomysł, żeby nie brać samochodu, przynajmniej nie musimy się martwić jak potem wrócić i obaj możemy spokojnie pić. A pić to akurat mamy za co. Chociażby złoty medal plusligi, zdobyty niecały tydzień temu w czterech meczach z Jastrzębskim Węglem. Nieźle ich roznieśliśmy w pył. To drugie z rzędu mistrzostwo Polski. Ta feta na rynku w Bełchatowie, jak wróciliśmy... Coś niesamowitego...

Michał na wejściu poderwał już jakąś laskę i od dobrej godziny wywija z nią na parkiecie. Co on w sobie takiego ma, że prawie każda laska na niego leci? Dlaczego kleją się do niego jak muchy do lepu na nie? Może to chodzi o te jego oczy? W końcu niejedna dziewczyna mówiła mu przy mnie, że mogłaby w nich utonąć.

O wilku mowa... Michał skończył właśnie obracać biuściastą blondynkę w lekko przykrótkiej i zbyt dekolciastej sukience. Dosiadł się do mnie i zamówił sobie drinka. Przyniosła go zgrabniutka kelnerka, z którą oczywiście Winiar musiał zacząć flirtować. Jakby nie zaczął nie był by sobą.

- Stary co tak siedzisz i zamulasz? Zabaw się. Zobacz ile się tu panienek kręci.
- Winiar ja nie potrafię tak jak ty... Nie potrzebuje panienki na jedną noc... Chcę czegoś więcej...
- Oj nie przesadzaj... Popatrz lepiej na te trzy dziewczyny przy stoliku przy ścianie. Ja dla siebie rezerwuję tą w czarnej koronce, ale dwie pozostałe mogą być już twoje, a szczególnie ta w niebieskiej sukience...
- Zamknij się... A zresztą to rób co chcesz, ja idę do łazienki, a do ciebie widzę, że zmierza ta, którą sobie zarezerwowałeś...

Michał

Rzeczywiście ta dziewczyna idzie w moim kierunku. Jest strasznie pewna siebie. Cholernie mnie to kręci, imponuje mi tym, że odważyła się do mnie sama podejść. Do tej pory to ja zaczynałem rozmowę czy coś, a tu ona prowokuje mnie tylko idąc w moją stronę. Zawsze miałem kontakt z dziewczynami, które lubiły jak to ja byłem stanowczy. Decydowałem o wszystkim, ale ona...

Tak po prostu przeszła mi przed nosem, zahaczając dłonią prawie o moje kolano i usiadła obok przy barze. Usiadła tak seksownie... Jej koronkowa sukienka więcej odsłaniała, niż zasłaniała. Włosy miała zaczesane na jedno ramię, sukienka odsłaniała sporą część pleców. Tak zajebiście seksownych pleców... Założyła figlarnie nogę na nogę... Ma bardzo długie nogi, które doskonale potrafi wykorzystać... Jest jak taka diablica w ciele anielicy...

Nie zwracając na mnie uwagi zaczęła flirtować z barmanem, tak jakby mnie tam nie było. Próbowała namówić go, żeby postawił jej drinka, ale pozostawał nieugięty. Nieugięty nawet w chwili gdy prowokująco oblizała usta...

- Dlaczego mi się przyglądasz?
- Dlaczego jesteś taka piękna?

Zawstydziłem ją. Szybko odwróciła wzrok na ludzi tańczących za nami. Na jej policzki wkradł się rumieniec. Byłem z siebie cholernie dumny... Po chwili jednak wróciła jej pewność siebie...

  • Postawisz mi drinka?
    - A co dasz mi w zamian?
    - Co tylko zechcesz – oblizała prowokująco usta – Co tylko zechcesz kotku...
    - To postawie... - cholernie mnie pociągała, tym swoim cynizmem w jakże seksownym głosie – Zdradzisz mi jak taki anioł jak ty ma na imię?
    - Ten anioł ma na imię Weronika... A ty przystojniaku?
    - Michał...


Zamówiłem dla nas obojga drinki i rozmawialiśmy. Niby o niczym, ale ten jej głos...
Jej ciało... Jej sposób mówienia... Doskonale zdaje sobie sprawę, że mnie prowokuje i cieszy się z tego powodu... Jest cała idealna... Jej nogi... dodatkowo wydłużone jeszcze wysokimi szpilkami..,

- Zatańczymy?
- Pewnie. Po to przyszłam do klubu...

Jej ruchy... Jest zajebiście zmysłowa... Ociera się o mnie swoimi biodrami, powodując... Długo już nie wytrzymam... Jest taka wysoka... Nie dzięki szpilką, ona po prostu z natury jest wysoka...Na oko ma około 175 cm... I jeszcze te szpilki...Od kilku minut tańczymy do szybkich piosenek, niestety DJ zaczął puszczać coś wolnego...

Chciałem zejść z parkietu, ale złapała mnie za ręce i położyła je na swojej talii, jednocześnie swoje zarzucając mi na szyję... Przywarła do mnie i położyła głowę na mojej klatce piersiowej... Przyciągnąłem ją zdezorientowany jeszcze bliżej do siebie, nie zaprotestowała... Poczułem jakby była małą dziewczynką w moich ramionach... Zapragnąłem chronić ją przed całym złem tego świata...

- Pojedziemy do ciebie?
- Szybka jesteś...
- Jak nie chcesz to nie... - próbowała uwolnić się z mojego uścisku.
- Nie, wręcz przeciwnie. Nie wiem dlaczego, ale cholernie tego chcę... - powiedziałem patrząc prosto w jej oczy.
- To chodźmy...

Złapałem ją za rękę i wyprowadziłem z klubu. Chciałem zadzwonić po taksówkę, ale zaproponowała, żebyśmy poszli za pieszo. Przystałem na jej pomysł i prowadziłem w stronę kamienicy, gdzie znajduje się mieszkanie mojej babci. Jak dobrze, że jednak wziąłem od niego klucze...

Była chyba druga w nocy, a my idziemy powoli łódzkimi ulicami. Weronika śpiewa „Lady Marmalade” patrząc się prosto w moje oczy i tańcząc do tej piosenki. Wygląda tak, że mam ochotę rzucić się na nią tu, na tej ulicy...

Jesteśmy – powiedziałem otwierając przed nią drzwi do klatki schodowej...


Karolina

Weronika gdzieś już zniknęła z tym chłopakiem. Ona nawet nie wie z kim ma do czynienia. Ona przecież nawet nie wie, że chłopak, z którym pewnie już w tym czasie „uczy się anatomii” jest siatkarzem. Nie wie, że jest on jednym z największych talentów w polskiej siatkówce. Ten chłopak to Michał Winiarski, bożyszcze polskich nastolatek i pewnie nie tylko nastolatek...

Ten Winiarski to taki pies na baby, żadnej nie przepuści. On przecież pojawia się we wszystkich brukowcach w tym kraju. Szkoda, ze w każdym z inna dziewczyną. Mam nadzieję, że moja siostra nie będzie przez niego płakać. Dlaczego ona zawsze na takich trafia? Dlaczego od zawsze pakuje się w takie historie, o których cała Polska pisze przez kolejne tygodnie?

Wychodząc z toalety, wpadłam na kogoś ogromnego. No może przesadzam, ale jest strasznie wysoki. Nie pomagają nawet moje dziesięciocentymetrowe szpilki. Ale jest też zabójczo przystojny i dziwnie znajomy... 

- Przepraszam, nie zauważyłem Cię. Stało Ci się coś?
- Nie, wszystko w porządku. To ja się zamyśliłam – o Boziu drogi, wpadłam na Mariusza Wlazłego.
- To dobrze... Przepraszam za moje pytanie, ale mam wrażenie, że już gdzieś cię widziałem. Znamy się skądś?
- Nie musisz mnie przepraszać. Możesz mnie pamiętać, bo kilka dni temu przeprowadzałam z tobą wywiad.
- Właśnie... Przypomniałem sobie... Masz na imię Karolina, tak?
- Dokładnie. Przepraszam, ale koleżanka na mnie czeka... Było mi miło.
- Mi bardziej... Spotkamy się jeszcze?
- Może... Pewnie w przyszłości przeprowadzę z tobą jakiś wywiad.
- Z niecierpliwością będę na niego czekał...

Odeszłam. Dlaczego? Bo mnie speszył? Nie wiem. Pierwszy raz rozmawiałam z nim prywatnie. Zapamiętał nawet moje imię... Wcale nie wydawał się taki, na jakiego kreują go media...

- Aga wracajmy już. Jestem padnięta i mam dość już tej głośnej muzyki. Weronika wróci pewnie dopiero jutro rano...
- Dobra, to chodźmy...

Koniec
****************************************
Może zaczenę od tego, że następny rozdział będzie napisany z tylko jednej perspektywy. Wszystko opowie Wam Weronika. Powiem tak: będzie się działo;). Ogólnie wchodzimy już w taki czas, że w każdym rozdziale bdzie się coś dziać. Dzisiejszy jest jeszcze taki trochę nudny. Dziewczyny napewno chcą pomóc Adze i Marcinowi. Czy się uda? Miejmy nadzieję. Tym razem to Mariusz narzeka na Michała, ale tak to już u nich jest. Kończą mi sie właśnie ferie i jest mi bardzo smutno. Pocieszycie mnie komentarzami? Będę bardzo uszczęśliwiona i zadowolona :D Dziękuję również na wszystkie Wasze wejście na bloga.:)) Powoli zbliżamy się do 500.
To chyba koniec.
Pozdrawiam, 
Dzuzeppe

czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział 3


Michał

- Mario, pospiesz się no... Laseczki czekają...
- Chwila, żel tylko nałożę...

On to jak zwykle. Żeby gdziekolwiek z nim wyjść to trzeba się liczyć z tym, że on musi się jakąś godzinę wypindrzyć. Ale co ja mam na to poradzić? To dzięki jemu jestem w tym miejscu, w którym jestem. To w zasadzie dzięki jemu postanowiłem profesjonalnie pomyśleć o siatkówce. To, że jest sławny pomaga nam również w bajerowaniu panienek. To Mariusz Wlazły jest znany na całym siatkarskim świecie.

Ale to już nie potrwa długo. Mam nadzieję, że za jakiś czas nazwisko Winiarski będzie na równi z Wlazły. Ja nie chcę być sławny z powodu, że znam Mariusza. Chce być znany poprzez moją grę. To ona ma zapewnić mi dobrobyt. Ale przede wszystkim była, jest i będzie największą pasją mojego życia. Jest największą miłością mojego życia... I chyba pozostanie tak już do końca...

Inną ważną rzeczą w moim życiu jest przyjaźń. Przyjaźń z Mariuszem. Nie mam nikogo innego. To on wie o mnie wszystko. Wie o moich podbojach łóżkowych... Wie o wszystkim. Znamy się już prawie sześć lat i za tą znajomość oddał bym wszystko... Ale czasami tak strasznie mnie denerwuje, że mam ochotę mu przywalić...

- Szampon, pospiesz się, taksówka czeka na dole.
- Nic się nie stanie jak poczeka jeszcze 10 min. Przecież ja muszę jakoś wyglądać...
- Jak zwykle...

Pinduś... Ale to mój najlepszy przyjaciel. Włączyłem więc telewizor i zacząłem oglądać jakiś serial. Główna bohaterka, Gabrysia rozpacza nad swoim popapranym życiem. Nie może wybrać odpowiedniego dla siebie mężczyzny. A dlaczego? Otóż najpierw pieprzyła się z jednym, a potem nagle olśniło ja, że jednak kocha tego drugiego... Obaj się w niej zakochali, a ona nie wie jak wybrnąć z zaistniałej sytuacji...

Co za paranoja. Ale z drugiej strony to wszystko się może w życiu zdarzyć...

- Wlazły, do cholery jasnej, pospiesz się pindusiu!
- No już, już, nie pruj się tak niebieskooki.
- A przypierdolić ci?
- Nie zrobisz tego... No, zbieraj manatki i wychodzimy. Panienki czekają.

Teraz to mnie pogania, a przed chwilą sam nie mógł z łazienki wyjść. Ten to ma tupet. I tak nie wyszliśmy od razu z pokoju, bo szanowny pan Wlazły uznał, że cytuje „za mało intensywnie pachnie i idzie się jeszcze wypsikać”. Ja siedzę już od prawie godziny wyszykowany, świeży i pachnący, a on... Ach zaraz mnie szlak trafi...

- Mariusz ja wychodzę, a ty rób co chcesz. Mogę jechać bez ciebie...
- No już, chwila... Ubieram się przecież...
- Dobra ja wychodzę, a ty zamknij pokój i nie zapomnij wziąć kluczy....

Wreszcie wyszliśmy z hotelowego pokoju i wsiedliśmy do czekającej na nas taksówki.


Paweł

Dziewczyny wyglądały bardzo seksownie, chętnie bym poszedł z nimi, ale mam ważną rozmowę do przeprowadzenia. A miałem taką ochotę, żeby się upić w towarzystwie pięknych pań. Ale mój plan rozleciał się tak szybko jak powstał. Wpakowały mnie w ten swój durny plan, ale cóż zgodziłem się to muszę się z niego wywiązać.

Marcin od momentu gdy dziewczyny wyszły z domu siedzi przed telewizorem i zamula. Nic go nie interesuje. Cały czas gapi się w ekran i śledzi mecz swojego zespołu. Tylko to go interesuje. Wpadłem na pomysł, że lepiej się będzie rozmawiało przy piwie i chipsach. A więc biorę je do ręki i idę do salonu, gdzie siedzi Marcin. Oczy od razu mu się zaświeciły jak zauważył procenty w moich rękach. Podałem mu otwartą butelkę Żywca.

- Widzę, że nie zastosujemy się do próśb naszych sióstr.
- A myślałeś, że przegapię okazję do picie z tobą.
- No niby mogłem się tego spodziewać – zaśmiał się – To za co pijemy?
- A czy musi być szczególny powód? Wypijmy za spotkanie – upiliśmy po łyku schłodzonego napoju – Chciałem z tobą pogadać, tak jak za starych dobrych lat.
- Pamiętam... Wtedy mówiliśmy sobie o wszystkim... Radziłeś mi gdzie mam grać, żeby się lepiej rozwinąć... A ja o tym, jakie studia będą dla Ciebie lepsze... Gadaliśmy o wszystkim... o dziewczynach... O tym, jak pilnować nasze siostry... Próbowaliśmy uchronić je przed wszystkimi złami na ty świecie, a one... One same wpadały … A nie umieliśmy uchronić je przed nami samymi...
- Marcin o czym ty do cholery gadasz?
- Nie ważne... Powiedz lepiej co na studiach?
- Jak to nieważne?! Właśnie, że ważne! O co ci do cholery chodzi?
- O nic...
- Nie pieprz, że o nic tylko mów!
- To nie jest proste...
- To powiedz mi o o tym. Razem coś na to poradzimy... Przypomnij sobie, jak pomagaliśmy sonie we wszystkim... Pamiętasz?
- Tak... Paweł... to... to jest takie cholernie trudne... Ja... to znaczy My... My z Agą... My byliśmy kiedyś razem...
- Jak to byliście razem?! Kiedy?
- Kiedy jeszcze grałem w Widziewie... To było jakoś cztery i pół roku temu... Zaczęliśmy się spotykać zaraz po Bożym Narodzeniu..Naprawdę nie zauważyłeś, że Aga znika wieczorami, że błądzi gdzieś myślami...
- Mówiła nam, że chodzi się uczyć do twoich sióstr czy innych koleżanek...
- Czasami rzeczywiście przychodziła do dziewczyn, ale one nie miały dla niej czasu. Miały swoje problemy na głowie. Dlatego Aga przesiadywała u mnie w pokoju... Gadaliśmy... śmieliśmy się... Przychodziła nawet na moje treningi... My... zbliżyliśmy się do siebie...
- Co to znaczy?
- Paweł... To znaczy, że... No spaliśmy ze sobą...
- Kurwa Marcin! Jak mogłeś bez żadnych skrupułów pieprzyć moją niepełnoletnią siostrę?
- To nie było zwykłe pieprzenie!!! Ja... Kochałem ją... Była moją pierwszą dziewczyną...
- Co ty do cholery gadasz?
- To co słyszysz... Ale to się skończyło kiedy podpisałem kontrakt z Bayernem...
- A Aga się wtedy załamała. Nam powiedziała, że rozstała się z chłopakiem. Uwierzyliśmy w to, a za cholere nie zdawałem sobie sprawy, ze byłeś nim ty...
- No to teraz już wiesz...

Co za paranoja. Oni razem? To jest chore. Przecież my traktowaliśmy się jak rodzeństwo, którym nie byliśmy...


Aga

Pan kierowca musiał nieć z nas niezły ubaw. Trzy młode, piękne dziewczyna, gadające o głupich rzeczach w jego taksówce. Nie wypiłyśmy jeszcze ani mililitra alkoholu, a zachowywałyśmy się jak totalnie pijane wywłoki. Trochę dałyśmy się ponieść. Gdy wreszcie dotarłyśmy pod klub, grzecznie podziękowałyśmy, zapłaciłyśmy i weszłyśmy do środka. Nawet nie było żadnych problemów z ochroniarzem, bo jak się okazało Weronika miała kupione bilety. On uśmiechnął się tylko pięknie do nas i przepuścił w drzwiach.

Po oddaniu kurtek do szatni udałyśmy się szukać jakiś stolik. Udało nam się zarezerwować taki osłonięty pod ścianą, bo dziewczyny się na niego uparły. Obie od razu ruszyły na parkiet, a ja zamówiłam sobie drinka, którego powolnie sączyłam. Po chwili dołączyły do mnie i zamówiły dla siebie procenty.

- Aguś – zaczęła Karolina – Powiesz nam co się dziś w kuchni wydarzyło między tobą, a Marcinem?
- A co się wydarzyło? - wiedziałam o czym chcą rozmawiać, ale udawałam, że nie wiem, o czym mówią – Nie rozumiem o co Wam chodzi?
- Dobrze wiesz o co nam chodzi. Widziałam jak zachowywaliście się dziś. Widziałam jak na siebie patrzyliście.
- No jak na siebie patrzyliśmy?
- Jakbyście się mieli jednocześnie zabijać, a potem ostro pieprzyć! To widziałam...
- A czy to coś złego? Może przed waszym przyjście ostro się pieprzyliśmy co? - odpowiedziałam Weronice
- Aga, co ty gadasz? Powiedz nam co się tam wydarzyło?

Jak mam im to powiedzieć? Jak przyznać się do tego, że kiedyś byłam z ich bratem? Jak...

- Aguś proszę...
- Bo... Tego nie da się wytłumaczyć od tak... Żeby Wam to wytłumaczyć, muszę zacząć od początku... Pamiętacie jak jakieś pięć lat temu rozstałam się z chłopakiem? - nic nie mówiły, tylko uważnie mnie słuchały - Wcześniej dużo czasu spędzałam w waszym domu... Przesiadywałam tam całe dnie... Nawet jak nie miałyście dla mnie czasu... Wtedy... ja … zaczęłam coraz więcej czasu spędzać... z Marcinem... My... zbliżyliśmy się do siebie... Byliśmy razem... On... on był moim pierwszym chłopakiem, z którym... Z którym przeżyłam najwspanialszy na świecie... pierwszy raz... To trwało do czerwca... Wtedy Marcin podpisał kontrakt... On wyjechał... Zostawił mnie... Oboje dużo na ten temat rozmawialiśmy... Marcin nie chciał jechać tam sam... Chciał zostać ze mną... albo zabrać mnie ze sobą... Pragnęłam tego, ale... Ja chodziłam jeszcze do szkoły... a on... Nie chciałam przeszkadzać mu w karierze... Wczoraj... po prostu poniosło nas... Byliśmy pierwszy raz sami od jego wyjazdu... Całowaliśmy się tylko... To cała historia... Kiedyś byłam szaleńczo zakochana w waszym bracie...
Koniec

*************************

Rozdział rozjaśniejący sprawę między Agą i Marcinem. Nic się ciekawego jeszcze nie dzieje. Jakieś pytania: gg 1569793.
Przepraszam za moją ostatnią nieobecność, ale miałam treningi tenisa stołowego. Dziś odbyły sie zawody, moje gimnazjum ze mną w składzie zdobyło pierwsze miejsce, a ja indywidualnie zajęłam również pierwsze w swojej kategorii. Jeszcze raz przepraszam.
Pozdrawiam,
Dzuzeppe

sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 2


Karolina

      Przez całą drogę do domu płakałam. Weronika chciała się dowiedzieć co mi jest, ale nie powiedziałam jej. Siedząc w samochodzie myślałam nad swoim życiem. Co ja takiego zrobiłam, że teraz tak dostaje po tyłku?! No do cholery jasnej dlaczego?! Krzyczałam w myślach, a na zewnątrz byłam potulna jak myszka. Zawsze tak było. Nigdy nie potrafiłam się komuś sprzeciwić tak jak moje rodzeństwo. Zawsze obrywałam: jako dziecko bawiąc się z innymi dziećmi, potem w szkole, a teraz w dorosłym życiu. Wszyscy wykorzystywali to, że nie umiałam się odezwać. W żadnej sprawie...

      Całą dalszą drogę do mieszkania Klaudii spędziłyśmy w ciszy. Na miejscu okazało się, że Marcin już jest. Cała trójka próbuje mnie rozweselić, ale nie idzie im to za dobrze. Lada moment dotrzeć do nas Paweł. We czwórkę siedzimy w salonie rozwaleni na kanapie i popijamy pyszne czerwone wino. Dobrze że Klaudia przewidziała , że może mieć tak dużą liczbę gości i ją kupiła. Marcin śmieje się z nas wszystkich, że mi dobrego wyglądu, fajnego charakteru, kupy forsy i rozbrajającego poczucia humoru szczęścia w miłości to mamy tyle ile kot napłacze.

- Ej no wypraszam sobie. Ja jestem szczęśliwa z Tomkiem. Kochamy się.
- Chyba raczej pieprzymy, co?
- Osz ty – Weronika mówiąc to rzuciła w niego poduszką – A może ty się pochwalisz ile                         panienek przeleciałeś za kasę, co?
- Dobra, dobra. Skończcie już te kłótnie co??? Marcin rzeczywiście ma racje. Przecież    większość z nas nie jest z kimś na poważnie. Może ty Weronika masz tylko kogoś ale ja, Karolina, Marcin i Paweł takiego szczęścia nie mamy.
- Dobrze gadasz. Ja w tej Anglii już siedzę dwa lata i nikogo godnego jeszcze nie poznałem. Albo nadmuchane, zadufane w sobie lale, albo całkowite popaprańce.
- Może za daleko szukasz braciszku – odpowiedziałam mu podchodząc do okna – Wiecie co ja to mam całkowicie popaprane życie uczuciowe. Dziś na przykład... Filip mnie rzucił... A   wiecie dlaczego...? Dlatego, że jestem tu z wami... a nie z nim w pieprzonej Warszawie...

      I z tej swojej bezsilności rozpłakałam się. Czułam się strasznie pusta i słaba w środku. Może nie było to jakieś wielkie uczuci ez mojej strony, ale na swój sposób przywiązałam się do niego. W końcu byliśmy ze sobą cztery lata. Filip był moim pierwszym chłopakiem, pierwszym z którym się kochałam. Nigdy nie przeszkadzało mi to, że był starszy o te cztery lata. Co innego sądzili moi rodzice i rodzeństwo. Ale co mnie to obchodziło. Ja miałam osiemnaście lat i buntowałam się przeciwko wszystkim. Przekonał mnie nawet do ucieczki z domu. Od tak wyprowadziłam się z domu i zamieszkałam z nim. Na miesiąc zawaliłam szkołe, a byłam w klasie maturalnej. Przez niego prawie całkowicie zerwałam kontakty z rodziną i przyjaciółmi. Liczył się tylko on i jego znajomi. Ale do czasu.

      Pokłóciliśmy się i cała nasza miłość prysła jak bańka mydlana. Wszystko się dla mnie skończyło. Niby wszystko w szkole nadrobiłam, ale moje życie poza szkołą nie istniało. Całe dnie spędzałam przed komputerem, oglądając mecze siatkarski, czytając ciekawostki... Całe moje życie zaczęło kręcić się wokół siatkówki. Wiedziałam, że siatkarką raczej już nie zostanę, ale zaczęłam się zastanawiać co mogę robić aby być blisko tego sportu... Postanowiłam zostać dziennikarką sportową... Powiedziałam o tym rodzicom. Ku mojemu zdziwieniu nie mieli nic przeciwko... Maturę zdałam na czwórkę. Wszyscy byli ze mnie dumni, bo widzieli co się ze mną działo. Ale ja nie poddałam się... Podniosłam wysoko głowę i realizowałam swoje, niedawno nabyte, nowe marzenia...

      Pogodziłam się również z Filipem. Moje życie znowu było idealne. Wprowadziłam się do niego do mieszkanie do Warszawy, gdzie zaczęłam studia. Mimo, że oboje studiowaliśmy nie mieliśmy kłopotów z pieniędzmi. Ja miałam bogatych rodziców, a Filip... On miał kasę z nieznanych mi źródeł. Było to dziwne, ale co mnie to miało obchodzić.


Marcin

      No to moja siostrzyczka dowaliła, że niby szukam dziewczyny za daleko. To pytam się gdzie mam jej szukać? Szukam tam gdzie mieszkam. Czy to mija wina, że w Londynie nie ma dziewczyn godnych uwagi, fajnych , sympatycznych... No może trochę przesadziłem. Są fajne, zgrabne, miłe, ale w głowie to nie mają zupełnie nic.

- A wiecie co Wam powiem? A powiem Wam, że w tej Anglii to same tapeciary, albo potwory, albo się na polkę trafi...
- Ej Marcin! Co ty masz do polek, co? Przecież wszyscy tu jesteśmy polakami i nie wiem jak wy ale ja jestem z tego dumna.
- Aguś, kochanie ty moje. Ja też jak najbardziej jestem z tego dymny. Powiem więcej, mi to się najbardziej tylko polki podobają, a najbardziej to pewne trzy dziewczyny, które są tu ze mną – powiedziałem przytulając Age.
- Uuu... Marcinku, braciszku ty nasz kochany, czy ty czasem nie chciałbyś pozbyć się nas, swoich sióstr, żeby zostać sam na sam z naszą kochaną Agusią?
- O nie Weronika. Teraz to żeś dowaliła. Przecież obie dobrze wiecie, że jesteśmy z Marcinem tylko przyjaciółmi. Jak w ogóle mogłaś to sobie wyobrazić, że ja z nim? TY chyba gorączkę masz? Daj sprawdzę od razu.
- Oj nie gorączkuj się tak – powiedziała milcząca do tej pory Karolina, która dochodziła do siebie po tym co nam wyznała – Wy naprawdę do siebie pasujecie.
- Przestań.
- Oj dzieci, dzieci... Karolina chodź zejdziemy po Pawła bo widzę właśnie, że już podjeżdża – obie wyszły do przedpokoju i zaczęły się ubierać – A ty braciszku kochany nie próżnuj, tylko żeby z tego dzieci nie było.

      Gdy Weronika wypowiedziała te słowa, Aga od razu zerwała się z kanapy z małym jaśkiem i rzuciła w jej kierunku, wyzywając ją delikatnie. Niestety dziewczyny bardzo szybko się zmyły i żadna z nich nie oberwała. Potem poszła do łazienki, a ja włączyłem tv. Pstrykałem po kanałach w poszukiwaniu czegoś godnego uwagi. Dopiero teraz zrozumiałem jak w Anglii brakowało mi polskiej telewizji. Niestety nic ciekawego nie leciało, więc wyłączyłem odbiornik.

      W tym czasie Aga wyszła z łazienki i poszła do kuchni po kieliszki do wina. Poczłapałem za nią. Stała naprzeciwko odwrócona tyłem do mnie. Z górnej szafki usiłowała wyjąc potrzebne nam lampki, ale nie szlo jej to za dobrze. Mimo że była wysoka jak na przeciętna kobietę bo miała 175 cm, to nie mogła dosięgnąć ostatniej półki. Cicho podszedłem do niej od tylu i sięgnąłem po lampki i podałem je jej nie odsuwając się od niej nawet o krok do tyłu.

      Po chwili odwróciła się przodem do mnie, w rękach nadal trzymała lampki. Na jaj policzkach zobaczyłem pojawiające się wypieki. Nasze twarze dzieliło może 10 cm. Wyjąłem je jej z rąk i odstawiłem na blat. Równocześnie zaczęliśmy zbliżać do siebie nasze twarze. Zanim zamknęła oczy,dostrzegłem w nich drobne ogniki i strach. Moje powieki także opadły. Dłońmi zacząłem gładzić przez ubranie jej plecy i idealną talie. Ona cała jest idealna. Od zawsze mi się podobała, ale teraz wygląda jak milion dolarów. Poczułem jej oddech na swoich ustach. Do moich nozdrzy uderzył zapach jej perfum. Były takie delikatne, a zarazem takie kobiece.

      Wreszcie poczułem ciepło jej ust. Smakowały jak takie bardzo soczyste i dojrzałe maliny. Ta chwila. To było magiczne. Chyba oboje równie mocno pragnęliśmy tego pocałunku. Tej chwili zapomnienia. Oderwania od rzeczywistości. Nasz pocałunek przerodził się w szaleńczą wojnę naszych języków. Na torsie poczułem ciepło jej drobnych dłoni, które zaczęły zjeżdżać niżej i wkradać się pod moją koszulkę. Po tym geście z jej strony ja też nie pozostałem jej dłużny. Moje ręce również zaczęły wkradać się pod jej sweter i pieściły jej gorącą, gładką skórę.

      Nie zaprzestając pocałunków i nie otwierając oczu podeszliśmy do małego stołu w jej równie małej kuchni. Ręką zgarnąłem leżące tam rzeczy na podłogę. Usłyszeliśmy dźwięk tłuczonego talerza. Nie przeszkadzało to nam. Łapiąc Agę za pośladki podniosłem ją do góry i posadziłem na drewnianym stole. Stanąłem między jej nogami, kładąc na nich swoje dłonie. Nasz pocałunek stawał się coraz bardziej gwałtowny. Nasze ręce coraz śmielej błądziły po naszych rozpalonych ciałach. Gdy podnosiłem jej sweter do góry usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi wejściowych.

- Jesteśmy – krzyknęła Weronika wchodząc do przedpokoju. Natychmiast odskoczyliśmy od siebie z Agą. Nie patrząc na siebie, zaczęliśmy poprawiać ubrania.


Weronika

Jesteśmy – krzyknęłam.

      Gdy tylko weszliśmy we trojkę do mieszkania, wyczulam, że coś się stało. Panowała tam strasznie gęsta atmosfera. Nie było słychać telewizora, muzyki i co wydawało się najbardziej dziwne, Marcina i Agi. Znalazłam ich w kuchni. Stali zdyszani w dwóch krańcach pomieszczenia, a na podłodze leżał roztrzaskany na drobne kawałki talerz. Oboje dziwnie się na siebie patrzyli. Pa chwili Aga uciekła do swojej sypialni, w drzwiach potrącając Karolinę i Pawła. Obie z siostrą postanowiłyśmy zająć się tym i dowiedzieć co się tu wydarzyło.

- A jej co jest? - spytał Paweł, dziwnie patrząc się na Marcina
- A skąd niby mam wiedzieć, - odpowiedział naburmuszony i poszedł do przydzielonego mu pokoju, który miał dzielić z Pawłem.
- Powie mi wreszcie ktoś co się stało?
- Paweł my same nie wiemy, ale dowiemy się, tylko musisz nam pomóc.

       Razem z Karoliną przedstawiłyśmy mu masz plan. Poprosiłyśmy go żeby pogadał po męsku z Marcinem i wypytał go o to co się stało. Nie było łatwo, ale zgodził się pod warunkiem, że będziemy mu robić śniadanka do łóżka przez tydzień. Trochę przesadził, ale co miałyśmy zrobić. Musiałyśmy się zgodzić. My natomiast przekonujemy właśnie Agę do wyjścia do klubu.

- Aguś, skarbie. No ile mam jeszcze cię prosić. Może mamy obie z Karoliną na kolana paść? Proszę bardzo – i obie padłyśmy na kolana.
- Dobra, już pójdę z wami.

      A więc siedzimy we trzy w jej sypialni i szykujemy się do wyjścia. Zrobiłyśmy sobie już makijaż. Wszystkie zdecydowałyśmy, że założymy kiecki. Karolina miała na sobie bardzo krótka niebieską sukienkę z rękawami ¾, świetne butytorebkę Aga lekko falbaniastą, kwiecistą , w kolorze pomarańczowo-żółtym, szpilki, torebkę. Ja natomiast postawiłam na klasykę czyli małą czarną z koronkowymi rękawami ¾, dekoltem i zakończeniem u dołu również z koronki, buty , torebkę. Wszystkie miałyśmy na nogach niebotycznie wysokie szpilki, w których inni nie umieli by się poruszać, a my miałyśmy zamiar w nich tańczyć.

- Dobra dziewczyny, koniec szopki. Powiecie mi w końcu po co chcecie mnie wyciągnąć do tego klubu?
- Aga przecież Ci mówiłyśmy – zaczęłam – My tylko chcemy z tobą spędzić trocha czasu same, bez chłopaków. Taki babski wieczór. Sama wiesz jak ciężko jest nam spotkać się w takim babskim gronie.
- I jest jeszcze jedna sprawa. Musimy pogadać o...
- Karolina! Miałyśmy tą rozmowę zacząć w klubie.
- Przepraszam.
- Możecie mi powiedzieć o co Wam chodzi?
- Dowiesz się w swoim czasie. No a teraz ruszać swe zgrabne tyłki w kierunku wyjścia.

      Oczywiście wychodząc z sypialni Agi, musiałyśmy narobić hałasu naszymi szpilkami, a konkretnie obcasami, co nie obeszło uwadze chłopakom, którzy oglądali jakiś mecz. Marcin na widok Agi zrobił maślane oczy, a Paweł powiedział, że chętnie może iść z nami i chwalić się przed znajomymi. Niestety dla niego, odmówiłyśmy mu. Mój braciszek w tym czasie pomógł Adze założyć skórzaną czarne kurtkę. Obie z Karoliną podeszłyśmy do Pawła, żeby się pożegnać. Zaczęłam głośno:

- No to Pawełku nie upijcie się za bardzo, oglądając te mecze.
- To wy się pilnujcie tam, żeby Was potem piękne główki nie bolały – przytulił mnie na pożegnanie, a ja powiedziałem mu na ucho.
- Paweł proszę pogadaj z nim.
- Dobra – odpowiedział mi już głośno - No dziewczynki chodźcie tu jeszcze wszystkie do mnie, niech Was uściskam – i kolejno ściskał nas w swoich ramionach – Chciałem powiedzieć, że wyglądacie jak trzy miliony dolarów.

      Paweł pomógł mi i Karolinie założyć nasze kurtki i wreszcie wyszłyśmy z mieszkania. Mimo że mamy już początek kwietnia to wieczory i noce są jeszcze bardzo zimne. Wszystkie zadrżałyśmy wychodząc z klatki i ruszyłyśmy na parking, gdzie czekała na nas zamówiona przez Marcina taksówka.

- No to ruszmy dziewczynki – powiedziałam, wsiadając do pojazdu jako ostatnia.

Koniec  

**************************
Powoli wszystko się rozkręca. Jak wynika z treści, Marcin i Aga byli juz kiedys razem. Kiedy to było? W jakich okolicznościach się rozstali? Co teraz jest między nimi? Dowiecie się tego w następnym rozdziałe. Dzisiejszy jest taki trochę smutny, ale tylko na początku. Co skrywa Aga? Co wydarzy sie w klubie? To już w następnym rozdziale. Jakieś pytania? Moje gg 15696793. To do następnego.
Pozdrawiam,
Dzuzeppe

Ps. Dziękuje za wspierające na duchu komentarze i grzecznie proszę o więcej.

wtorek, 12 lutego 2013

Rozdział 1


                                                              Piosenka :)

4 kwiecień 2006, wtorek

Marcin

     Jak opisać ból, przez który tracisz wszystko co miałeś dotychczas? Ból który nie boli już fizycznie, ale siedzi w psychice i za cholere nie chce zniknąć. Ból, który odbiera ci wszystko: prace, radość z życia, jego sens. Ból spowodowany przez głupi skok. Skok który przekreślił mnie na pół roku. Pół roku bez piłki, bez treningów, bez normalnego samodzielnego życia. Pół roku spędzone w Łodzi, w mojej rodzinnej Łodzi. W mieście, które kocham najbardziej na świecie. W miejscu, gdzie po raz pierwszy się całowałem, gdzie chodziłem do podstawówki, a potem do mojego kochanego XXV liceum im. Stefana Żeromskiego. A potem...

      No właśnie, dalej to już tak kolorowo nie było. Skończyła się moja beztroska przygoda z piłką, a zaczęła się wielka kariera piłkarska. W zasadzie to zaczęła się już w liceum bo zacząłem grać w pierwszej jedenastce Widzewa. Jako dziewiętnastolatek grałem już w niemieckiej Bundeslidze, a dwa lata temu trafiłem do Arsenalu, gdzie gram do teraz. Właśnie do teraz... Bo teraz to ja mam nogę w gipsie na co najmniej jeszcze dwa miesiące. Dobrze że dzięki panu Darkowi, naszemu sąsiadowi gips mam zmieniany co tydzień bo bym tego nie wytrzymał.

      Z drugiej strony to się nawet ciesze, że jestem tu w Łodzi, a nie w Londynie sam jak palec. Tu mam wszystkich. Jest tata, jest mama bo akurat niczego nie kręci. Szkoda, że nie ma Weroniki i Karoliny, mogliby być jeszcze Aga i Paweł, czyli nasza stara paczka. Ale co zrobisz, oni mają własne życie, studia na głowie. Niby po co wszyscy mieliby sobie zawracać głowę mną. Dobrze, że w domu są chociaż rodzice...Właśnie ktoś puka do drzwi:

    - Marcinku gościa masz. Agnieszka przyszła. Zejdziesz jakoś na dół czy prosić ją tutaj?
    - Co? Jak to? To Aga jest w domu?
    - No skoro tu do ciebie przyszła to najwyraźniej przyjechała. To co prosić?
    - Jeśli możesz to tak. Nie chce mi się schodzić na dół.

          Moja mama... No po prostu uwielbiam ją. Ona zawsze wie co powiedzieć, co zrobić. Mimo że jest sławna to nigdy się nie wywyższa czy coś... Zawsze była i jest taka otwarta i przemiła dla nawet nieznanych sobie ludzi. Jak jeszcze dobrze pamiętam to chyba zaraz po przeprowadzce tu, do Łodzi zaprosiła rodziców Agnieszki i Pawła do nas na kolacje, żeby się lepiej poznać. Mama od razu zaprzyjaźniła się z panią Marzeną, a tata z panem Darkiem. Ale wracając do Agi...

    - Marcin, ruszaj swój być może i zgrabny tyłek i pakuj jakieś manatki, wychodzimy.
    - Co??? Ja nigdzie z tobą nie wychodzę. Przykro mi, ale nawet nie byliśmy umówieni, a wiesz ja za bardzo przystojny jestem, żeby od tak sobie do mnie wpadać i mówić mi, że gdzieś wychodzę... A tak poważnie to nie mam ochoty na takie wojaże i noga mnie boli. Sorry, ale ja odpadam.

      Odpowiedziałem jej na odczepnego. Kurde no normalnie mnie zadziwiła pierwszy raz powiedziała mi jakiś komplement. Ciekawe czy na prawdę sądzi, że mam zgrabny tyłek? Ale co mnie to obchodzi.

Oj nie murudaj mi tutaj. Gdzie masz walizkę albo jakąś torbę podróżną?
- A czy ja się zgodziłem??? Dobra, dobra, a teraz powiedz mi gdzie my się wybieramy?
- No jak to gdzie? Do centrum, do mojego mieszkania... I od razu Cie uprzedzam, żebyś sobie nie wiadomo co nie pomyślał, wnioskując po twoim wzroku umieszczonym na moim tyłku, że nie będziemy tam sami.
- Co..? A ja liczyłem na upojną noc ze śniadaniem. Dobra a tak na poważnie to kto jeszcze będzie?
- Ooo dużo by mówić. Nie no tak na serio to będą twoje siostry i Paweł. W zasadzie to cała nasza stara paczka.
- Czekaj... Jak to cała stara paczka? Z tego co mi wiadomo to Weronika kręci chyba jeszcze jakiś tam serial, a Karolina ma wykłady na uczelni, Paweł zresztą chyba też, a więc... Nie rozumiem.
- Potwierdzam twoje informacje, tylko ty za pewne nie wiesz jeszcze, że te nasze gorsze połówki, a w twoim przypadku to... nie wiem jak to nazwać... o wiem... karykatury... haha... No nie patrz się tak na mnie. A wracając do tematu to te nasze karykatury, za moją namową postanowiły przedłużyć sobie przerwę świąteczną i wpadają do mnie do mieszkania na ponad tydzień, a ty jedziesz tam ze mną już teraz.
- Ale...
- Oj nie gadaj już tylko bierz się za pakowanie.

      No i jak ja mam się jej sprzeciwić? No jak? Skoro patrzy się na mnie tymi swoimi zielonymi, dużymi oczami, które na dodatek słodko się do mnie uśmiechają i mają w sobie takie iskierki. Iskierki, których nie widziałem od prawie czterech miesięcy. Wtedy to ostatni raz się widzieliśmy, na święta przyleciałem do Łodzi, a na kolacji wigilijnej była cała rodzina Agnieszki z nią na czele.

No dobra. Już się tak na mnie nie patrz. Pojadę z tobą . Tylko mam warunek.
- Jaki?
- Taki – przystawiłem palec do swojego prawego policzka – Tutaj...
- Jesteś okropny...

      Po wymienieniu jeszcze kilku epitetów jaki to jestem, pocałowała mnie. Tylko, że w tym momencie do pokoju weszła moja mama:

- Dzieci.... To ja Wam nie będę przeszkadzać... Już sobie idę.
- Nie, mamo to nie tak jak myślisz...Mam prośbę pokarzesz Adze gdzie są moje walizki?
- Jakie walizki? Wybierasz się gdzieś?
- Pani Aniu, niech się pani nie martwi. Zabieram Marcina do mnie do mieszkania na tydzień, jeśli się pani oczywiście na to zgodzi?
- A co ja mam do gadania. Mi to nawet na rękę, może uda ci się Agusiu tego mojego synka rozweselić. A będziecie tam sami?
- A to pani nie wie?... Mają wpaść do mnie pani córki i jeszcze mój brat.
- A to rzeczywiście nie wiedziałam, ale co zrobisz. W końcu obie są już dorosłe, nie muszą mi o wszystkim mówić.
- Mamo wiesz jakie one są... A tak poza tym to dobrze wiesz, że wszyscy razem to się chyba widzieliśmy jakieś dwa lata temu. Zrozum nas... Ale mogę Ci obiecać, że święta spędzimy wszyscy razem, tu w Łodzi.
- Nie ma nawet innej opcji. Agniesiu chodź ze mną to dam Ci walizki Marcina.
- Dobrze, to chodźmy. A ty bierz się za szykowanie ciuchów.

      I wyszły obie po te walizki. Aga jest naiwna jeśli myśli, że wezmę się za coś. Jeśli chce mnie zabrać ze sobą to się musi jeszcze trochę postarać. Niech nie myśli sobie, że zrobię dla niej wszystko. Co to, to nie. Gdy przyszła z powrotem nawet się na mnie nie wydarła, tylko spokojnie zabrała się za pakowanie moich rzeczy. Postanowiłem jej pomóc żeby mieć jakąś kontrole nad tym co pakowała. W końcu to ja będę w tym wszystkim chodził. Mimo mojej nogi jakoś starałem się ją rozweselić, co nie było łatwe, ale udało się. Potem to już oboje mieliśmy przy pakowaniu niezły ubaw. Gdy wreszcie wychodziliśmy z domu mama dała nam trochę wałówki żebyśmy z głodu nie umarli. Przestrzegła nas jeszcze abyśmy jechali wolno i ostrożnie. Wyruszyliśmy.


Weronika

I kamera stop – krzyknął reżyser. Jak ja się ciesze, że to już koniec tych zdjęć, że wreszcie mogę spokojnie wrócić do domu, a właściwie to nie do domu tylko do Agi jechać. Jestem tak padnięta jakby to była jakaś wielka produkcja, a to tylko cztery odcinki polskiego serialu. Muszę chyba gdzieś wyjechać po świętach i gdzieś się zaszyć tak na dwa tygodnie nad ciepłym morzem. Ale cóż to dopiero po świętach, teraz trochę odsapnę w Łodzi, potem święta i mnie nie ma. Wreszcie będę, mogła odpocząć od tej całej bandy i zamieszania wokół mnie. 

      Po tym projekcie, który się właśnie zakończył, będę mieć około pięć miesięcy tylko dla siebie, dla rodziny i przyjaciół. A dlaczego aż tyle? Ponieważ następny projekt zaczynam dopiero we wrześniu, tylko wcześniej muszę się scenariusza nauczyć, ale to dla mnie pestka. Dzięki mamie scenariusze same wpadają mi do głowy. Tak bardzo cieszę się na te dni spędzone w Łodzi z naszą dawną paczką, czyli moim rodzeństwem i Michalskimi. Mamy się odstresować, zalać smutki, zabawić się i zapamiętać te dni na długo. Tak Aga reklamowała ten tydzień u niej. Jezu znowu ktoś dzwoni. O to mój Tomek.

- No hej misiu.
- Hej kochanie. Skończyłaś już zdjęcia?
- No właśnie skończyłam, a co tam?
- To może podjadę po Ciebie i spędzimy razem miły wieczór, pójdziemy na kolacje, a nasze spotkanie zakończymy jutro śniadaniem? Co ty na to?
- Tomek, ale ja nie mam za bardzo czasu. Jadę...
- Jak to? Nie masz czasu dla mnie? A może nie chcesz się ze mną spotkać bo masz już inne plany na wieczór, a w zasadzie może na noc! Może się już umówiłaś z tym twoim aktorzyną, co?!
- O nie! Tak to ja z tobą rozmawiać nie będę! Dobrze wiesz, że mnie i Piotrka łączy tylko praca. Jak się zastanowisz nad tym co przed chwilą powiedziałeś to dopiero zadzwoń.

      I rozłączyłam się. Nie ma szans, żebym ja tak z nim dalej rozmawiała. Jak on w ogóle może tak do mnie mówić. Przecież ja nawet nigdy nie myślałam o tym, żeby go zdradzić, a okazje ku temu były, ale ja zawsze się powstrzymywałam. Tomek zaczyna strasznie ingerować w moje życie. Ja rozumiem, jesteśmy razem, ale oboje wiemy, że ten związek jest na pokaz. Ja, poza przyjaźnią, nic do niego nie czuje. Tomek na każdym kroku posądza mnie o zdradę, a to ja mam większe ku temu powody. Przecież to on jeździ na te swoje koncerty, w trasy. Mało to jest tam jego fanek czy młodocianych dziewuch, które tylko czekają na okazje żeby wskoczyć do łóżka jakiegoś znanego faceta. Znam takie. Niestety.

      To ja powinnam mieć do niego pretensje, bo nie ma go w domu, bo jest zmęczony koncertami... Ale oczywiście jak mi coś wypadnie, to już go niby zdradzam. A jak się za to obraża na mnie. No normalnie wali jak już jestem w domu to się nie odzywa albo jeszcze inne rzeczy wymyśla. Mam go już powoli dosyć... Moja komórka wydobywa z siebie dźwięki ogłaszające przyjścia SMS-a. Szukam jej w mojej wieeeelkiej torbie, w której wydaje mi się, że jest tam wszystko co na daną chwile nie jest potrzebne. Ale cóż, w końcu jestem kobietą i mam swoje potrzeby. Po chwili znajduję ją i czytam:

Hej siostra:) Wpadniesz po mnie na uczelnie i razem pojedziemy do Łodzi?”

    To Karolina. Szybko odpisałam jej:
    Oczywiście, że wpadnę. Powiedz tylko o której?”

Zajęcia kończę o 16.00. Czekam i całuje. Do zobaczenia;)”

      Chociaż tyle dobrego. Cieszę się że dałam się namówić Adze na ten przyjazd do niej. Wreszcie będziemy mogli spotkać się w starym gronie. Ale cóż, to dopiero wieczorem. W tej chwili to mam wielką ochotę na... zakupy! Mam na nie tylko dwie godziny ale powinnam się wyrobić, że by odebrać Karoline. Muszę kupić coś fajnego właśnie jej, mojemu narwanemu braciszkowi, Klaudii i miejmy nadzieje, przyszłemu prawnikowi, Pawłowi. Po drodze chyba wstąpię do monopolowego po coś mocniejszego. W końcu nie wypada iść w gościnę z pustymi rękoma.


Karolina

Pani Karolino, odpowie mi pani na moje pytanie, zamiast wpatrywać swój wzrok w swój telefon?
- Słucham??? Mógłby pan je powtórzyć?
- No niestety nie mógłbym powtórzyć. Radziłbym pani zacząć uważać na moich wykładach. U mnie samo nazwisko nie zda egzaminu.

      Jezu co za typ. Znowu mnie przyłapał jak z kimś pisałam. Czy ten Kornatowski to nie widzi innych studentów? Czy tylko ja jestem na tej sali? Ja widzę tu jeszcze jakieś pięćdziesiąt osób. Czy on zawsze musi przyczepić się do mnie? Albo mnie podrywa i notorycznie dostaje kosza, albo się na mnie wyżywa i jest chamski w stosunku do mnie. Ostatnio nic mi się nie udaje, wręcz przeciwnie wszystko mi się wali na głowę. Filip jest cholernie zazdrosny, Kornatowski się delikatnie do mnie dobiera, z przyjaciółmi to już prawie w ogóle straciłam kontakt. Wszystko jest do dupy. Dobrze, że przynajmniej już dziś wieczorem spotkam się z tymi najbliższymi. Cały wykład ciągnął mi się niemiłosiernie długo, prawie na nim zasnęłam, ale wreszcie się skończył i mogłam wyjść z tej okropnej sali. Mam nadzieje, że Weronika już na mnie czeka. Słyszę znajomą melodyjkę. Kto się to mnie teraz dobija?

Tak, słucham.
- Cześć myszko. Skończyłaś już?
- No, właśnie wyszłam na zewnątrz. A co tam?
- Może mógłbym wpaść po ciebie, co? Wieczorem może poszlibyśmy do jakiegoś klubu?
- Jejku... Filip... Weronika po mnie wpadnie bo...
- Po co niby ona tu? Przecież ja mogę cię odebrać. Odwołaj to natychmiast!
- Nie, nie odwołam tego. Może zapomniałam ci powiedzieć, ale Agnieszka nas zaprosiła do siebie, do mieszkania. Dlatego Weronika ma po mnie przyjechać i razem tam pojedziemy.
- Co?! Ty chyba sobie żartujesz, co? A co ja mam tu w Warszawie sam robić?
- Nie wiem. Ja już postanowiłam. W Łodzi zostaje do Świąt. Jak będziesz chciał to przyjedź.
- Ty chyba mnie w konia robisz! I co, tak po prostu mnie tu samego zostawisz na dwa tygodnie?! Jeśli myślisz, że jak już wrócisz do Wawy i przyjdziesz pod moje mieszkanie i że cię wpuszczę, to się mylisz. Wole znaleźć sobie kogoś, kto będzie ze mną, a nie ze swoimi psiapsiółkami.
- Co? Co ty gadasz? Ja cię przecież kocham!
- Ale ja już chyba nie. Masz wybór. Na razie...

      I tak po prostu się rozłączył. Czuje jak po moich policzkach zaczynają spływać w dół gorzkie łzy. Jak on mnie mógł w ogóle tak nazwać? Przecież jeszcze nie dawno mówił mi, że mnie kocha ponad życie. Jak mógł się w tak krótkim czasie zmienić. Ja na początku naszej znajomości po prostu chciałam z nim być bo mi imponował, ale kilka dni temu zrozumiałam, że i ja coś do niego czuje. Ja... pokochałam go. Chciałam mu o tym nawet powiedzieć, zrobić jakąś kolacje czy coś, ale wtedy zadzwoniła Klaudia z tym swoim pomysłem na wyjazd. Zaprzątnęłam swoje myśli tą sprawą. Potem nie było jakoś okazji, że by mu o tym powiedzieć. To jego nie było w mieszkaniu, to mnie. Dlaczego to życie jest takie popieprzone?
Jeszcze SMS mi przyszedł:

Przepraszam, straszne korki. Będę za 10 minut.”

Koniec
**************************
No to pierwszy rozdział za mną...  Myślę, ze sie spodoba... Nie cierpię początków, bo moim zdaniem są nudne, ale to tylko MOJE zdanie... Mam jeszcze pytanie. Co ile dni powinnam coś tu publikować? Ja osobiście sądzę, że będzie ok, jak będzie się tu pojawiać średnio co pięć dni. Co do rozdziału to nie za dużo się jeszcze dzieje... 
Jakieś pytania -  moje gg 1569793
Pozdrawiam, 
Dzuzeppe