poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 20 - "Bądź ze mną... Tak po prostu bądź..."


Karolina

Już dziś s powrotem będę w Polsce. Wreszcie będę mogła zobaczyć się z rodzicami i wybadać tą sprawę Agi i Marcina. Jemu należy się porządny opieprz, za to co zrobił, a jej reprymenda, że zachowuje się jak gówniara i powinna chociaż z nim porozmawiać w cztery oczy. Nie wyrobie już z nimi. Michał już cały czas mi świruje, że się z Weroniką zobaczy, Igła cieszy się jak dziecko, bo się z Sebkiem i Iwoną spotka, inni też rozweseleni, a ja się tak na prawdę wcale nie cieszę.


W końcu będę musiała pogadać z Filipem, a nie widzieliśmy się już od ponad trzech tygodni i jakoś mi do niego niespiesznie. Zdecydowanie wolałabym teraz pojechać gdzie z Mariuszem i przegadać z nim cały czas czy po prostu pomilczeć. Sama nie wiem, dlaczego chcę właśnie tego, ale chyba jego osoba nie jest mi już całkowicie obojętna. Jest aż za bardzo nieobojętna.

- O czym tak myślisz? - z rozmyślań wyrywa mnie nie kto inny jak właśnie ty, Mariuszu. Na dodatek dziwnym trafem w samolocie siedzisz obok mnie.
- Tak sobie myślę, jak to teraz wszystko będzie, bo zapewne dużo się zmieni - odpowiadam najspokojniej w świecie, bo przecież nie mogę powiedzieć, że myślę o Tobie.
- Filozof się znalazł. Normalnie drugi Winiarski, tylko, że tamten to snuje plany na przyszłość z Twoją siostrą w roli głównej - oboje się zaśmialiśmy.
- Pamiętasz, jak w sierpniu mówiłam, że najlepiej będzie, jeśli nigdy się już nie spotkają - kiwasz głową, a ja kontynuuję - Myliłam się i to bardzo. Oboje są dla siebie chyba stworzeni, bo jeszcze nigdy Weronika nie przegadała ze mną tylu godzin o jednym chłopaku.
- Czyli co, kibicujemy im?
- Oczywiście, że tak - przybijamy "piątki" - Przepraszam Cię teraz, ale chyba się zdrzemnę - uśmiecham się delikatnie.
- A proszę, w razie potrzeby służę ramieniem.

Zasnęłam od razu i nawet nie zdałam sobie sprawy, że przespałam prawie sześć godzin na Twoim ramieniu. Wiem to z tego, że gdy się obudziła, twoja głowa spoczywała oparta lekko na mojej. Pp chwili i ty się budzisz, więc mogę spokojnie podnieść się do pozycji siedzącej, ale moje kości chyba z lekka za tym nie przepadają.

- Mam Wasze zdjęcia, jak sobie ładnie razem śpicie - zagadał Michał - Od razu chyba je Weronice pokaże.
- Od razu to ty się na nią rzucisz i z łóżka nie wyjdziecie przez tydzień - odpyskowałam mu, pokazując język.
- Ej, szwagierka, bo ci zmarszczki na nosie wyskoczą - zaśmiał się tylko i wrócił do swoich zajęć.

Dwie godziny później lądowaliśmy już w Warszawie. Na lotnisku powitały nas ogromne tłumy. Dobrze chociaż, że nie wyszłam głównym wyjściem, tylko wypuścili nas z innymi pasażerami lotu i w spokoju mogłam przywitać się z Filipem.

- Wreszcie jesteś - Całuje mnie prosto w usta - Zbieraj się szybko, zabieram Cię już stąd - uśmiechnął się przyjaźnie, lecz ja wcale tego tak nie odebrałam.
- Dobrze, weź moje walizki, a ja się jeszcze pożegnam i możemy jechać.
- Nic się nie stanie, jak się nie pożegnasz.
- Filip, ale ja mam obowiązki...
- Nie obchodzą mnie żadne Twoje obowiązki - Filip chwyta mnie za łokieć i ciągnie w stronę parkingu, w drugiej ręce trzymając walizkę.

Nie potrafię się mu przeciwstawić, nie mam na to po prostu siły. Jestem zmęczona po podróży, jestem zmęczona sytuacją Agi i Marcina, jestem zmęczona tym chorym układem między mną a Filipem. Dlaczego czuję się przy nim całkowicie obco? Dlaczego, gdy mnie całował, miałam ochotę go odepchnąć, a sama ulokować się w innym miejscu? Dlaczego nie jest już taki, jaki był kilka lat temu?

Całą drogę do mieszkania nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa. Dlaczego ja nic nie mówiłam? Po prostu bałam się odezwać, bo przerażała mnie jego domniemana reakcja na moje poczynania. W aucie słychać było tylko piosenki lecące z radia.



To nic nie znaczyło
To nie była miłość

- Wysiadaj - powiedział dość ostro, więc się dostosowałam i ruszyłam w drogę do klatki - A twoja walizka, to myślisz, że sama się na górę zaniesie myślisz - minął mnie nawet na mnie nie patrząc. W głowie zaczęła mi się tlić myśl, żeby uciec, ale gdzie? Przecież ja nikogo nie mam w Warszawie, a jak niby mam się dostać do Łodzi... Chwyciłam więc swoje bagaże w jakoś wgramoliłam się na czwarte piętro.

Mieszkanie nie wygląda najlepiej. Panuje tu okropny bałagan, a po podłodze walają się puste butelki i puszki. Dodatkowo wszędzie porozrzucane są ubrania Filipa oraz gdzieniegdzie również i moja, ale z jakiej racji? Nie zaczynam nawet rozpakowywać walizki, bo mam przeczucie, że jeszcze mi się przyda. Od razu wchodzę do łazienki i biorę prysznic. Po odświeżeniu się wchodzę do kuchni i zastają Filipa w dziwnej pozycji. Siedząc na krześle, nachyla się nad stołem i chyba coś wciąga, ale nie widzę dokładnie, bo stoję za nim. Udaję, że tego nie widzę i ujawniam się dopiero po chwili. Nalewam wody do czajnika i wstawiam go na kuchenkę.

- Mam na ciebie ochotę - słyszę jego głos tuż przy uchu, a ręce czuję na biodrach.
- Ale ja nie mam ochoty - odpowiadam i próbuję się jakoś wyrwać, ale mi się to nie udaje.
- A mnie to wcale nie obchodzi... Jesteś moją dziewczyną i seks to twój zasrany obowiązek.

Nie lubię tego uczucia, gdy nic nie zależy ode mnie. Nie lubię gdy ktoś przejmuję kontrole nad moim i tak po papranym doszczętnie życiem. Nienawidzę tego uczucia, gdy nie mogę nic zrobić, bo ktoś jest ode mnie silniejszy. Nie lubię, gdy coś dzieje się przeciwko mnie. A tak właśnie teraz jest. Nie mogę nic zrobić, więc zostaje mi jedynie czekanie na to, aż Filip skończy i zaśnie.

Po chwili tak również się dzieje, a ja zaczynam płakać. Rozklejam się całkowicie, bo nic przecież nie mogłam zrobić i tak bym mu nie dała rady. Jestem pewna, że coś wziął. Przecież on się tak nie zachowuje normalnie. A może on właśnie pokazuje, jaki jest na prawdę? Nie wiem...

Pod prysznicem próbuję zmyć z siebie jego dotyk, jak i te wspomnienia, które już na zawsze zostaną w mojej głowie. Ubieram się szybko w co popadnie i niewiele myśląc chwytam walizkę i po cichu wychodzę z mieszkania. Pozostaje mi tylko jedno wyjście. Wybieram, więc dobrze znany mi numer i czekam aż odbierzesz.

- Halooo - mówisz zaspanym głosem, a ja nie wiem, co właściwie powiedzieć - No słucham... No super żart, ale ludzie jest trzecia w nocy...
- Mariusz, przyjedź po mnie, proszę...




Michał

Strasznie się cieszę, że Lozano pozwolił mi już dziś wrócić do domu. No może nie wrócę do swojego domu, no ale przecież może kiedyś dom Wojciechowskich, będzie kiedyś domem rodzinnym mojej żony. Oddałbym wszystko, żeby tak właśnie było, ale to nie zależy już tylko ode mnie, a również od właśnie Ciebie, Weroniko.

Wsuwam po raz kolejny już tegoż dnia rękę do kieszeni spodni, by sprawdzić, czy nadal znajduje się tam małe czerwone pudełeczko w kształcie serca, a w nim pierścionek. Nie wiem tylko czy to odpowiedni moment na taki duży ruch, przecież jesteśmy ze sobą dopiero miesiąc, ale ja już wiem, że to właśnie ta jedyna, tylko czy Ty również myślisz podobnie?

Parkuję samochód pod domem Twoich rodziców i udaję się do drzwi. Pukam i chwilę czekam, zanim otworzysz i rzucisz się mi w ramiona.

- Dlaczego nie zadzwoniłeś, że będziesz już dziś - pytasz z lekkim wyrzutem, gdy odrywasz się od moich ust i zamykasz za mną drzwi - Przyjechałabym po ciebie, albo chociaż bym coś z mamą ugotowała...
- Nie potrzebuję nic do jedzenia - uśmiecham się i dodaje cicho - Wolę ciebie - teraz to ja wpijam się w Twoje usta.
- Dzieci, dzieci... - kręci głową z uśmiechem Twój tato - Jak już się tak za sobą stęskniliście, to chociaż dajcie się nam przywitać, a potem to już zmykajcie na górę - podaje mi rękę - Michał, gratuluje.
- Właśnie Michałku wielkie gratulacje - Twoja mama za to ściska mnie i całuje w policzek - Może ja ci coś do jedzenie zrobię?
- Nie, dziękuję bardzo...
- Oj Aniu... Przecież jakbym Michał był głodny, to Weronika powinna mu coś do jedzenia zrobić... Chyba się do Michalskich wybierzemy, co? A wy się tu nacieszcie sobą...
- Ale...
- Kochanie, dajmy im trochę prywatności...

Zaszywamy się w Twoim pokoju. Siedzimy razem w ciszy i napawamy się nią, bo po co mamy ją przerywać, skoro jest nam tak dobrze. Po co psuć coś, co sprawie, że oboje jesteśmy szczęśliwi. Leżysz obok mnie i patrzysz się prosto w moje oczy. Wiem nawet, co w nich możesz widzieć. Jest to Twoje odbicie, bo już od dawna tylko ty zaprzątasz mi sobą głowę. już od dawna jesteś tylko ty, a ja chcę żeby tak już zostało na zawsze.

- Kocham Cię Misiek - mówisz, a ja zdaję sobie sprawę, że to odpowiedni moment.
- Weronika, wiem, że to za wcześnie, że mamy całą młodość jeszcze przed sobą, że wszystko może się jeszcze zmienić, ale moje uczucia się nie zmienią... Chcę być z Tobą już na zawsze... Chcę codziennie już zasypiać i budzić się przy Tobie... Chcę codziennie całować Cię na dobranoc i dzień dobry - wyjmuję wreszcie to małe pudełeczko i klękam przed łóżkiem, na którym siedzisz - Weronika, czy wyjdziesz za mnie i sprawisz, że będę najszczęśliwszym facetem na ziemi? - jedna sekunda, potem druga i trzecia, a ty milczysz, wpatrując się co raz to we mnie i pierścionek.


Swoje miejsce znajdź 
I nie pytaj czy taki układ ma jakiś sens 
Słuchaj co twe ciało mówi 

W miłosnej studni już nie utoniesz



Nadal milczysz, lecz teraz klęczysz razem ze mną i wpatrujesz się w moje oczy, jakbyś chciała coś z nich odczytać, ale co? To czy mówię szczerze? Albo czy na prawdę tego chce? Nawet nie wiesz jak bardzo tego chce... To jedyna sprawa, o którą zawszę będę zawzięcie do upadłego walczył... Zawszę będę walczył o Ciebie i Twoją miłość...

- Michał... tak... wyjdę za ciebie - wreszcie wypowiadasz te magiczne słowa, a ja czuję, że teraz jestem spełniony, że dopiero teraz wiem, co to prawdziwe szczęście. 

Kochaj mnie
Kochaj mnie
Kochaj mnie nieprzytomnie
Jak zapalniczka płomień
Jak sucha studnia wodę

Po woli wsuwam na twój palec pierścionek. Bez głębszego zastanowienia wpijam się w Twoje usta i nie potrafię się od nich oderwać. Delikatnie pozbywam się twojej koszulki i rzucam ją w kąt Twojego pokoju. Po chwili i ty pozbawiasz mnie górnej części garderoby. Odsuwam się na chwilę od ciebie i przyglądam się Tobie. 

- Jesteś taka piękna, a na dodatek moja... - znowu przysysam się do Twoich warg, które są tak samo spragnione bliskości, jak moje.

Aż w jedną krótką chwilę 
Pojmiesz po co żyjesz

Pozbawiamy się reszty zbędnych ubrań i kładziemy się na łóżku, które jest dla mnie lekko za krótkie, ale co to teraz znaczy... Teraz liczysz się tylko Ty i ja... My. Całuję każdy skrawek Twoje idealnego ciała, zostawiając na nim mokre ślady. Łączymy się w jedno. Oboje cicho pojękujemy, ale często nie jest to nawet możliwe, bo przeszkadzamy sobie w tym wzajemnie, cały czas się całując. Po chwili oboje się spełniamy, a w mojej głowie widnieją już plany na przyszłość... Nasz wspólną przyszłość...


Mariusz


Twój telefon obudził mnie w środku nocy, a już po pięciu minutach siedzę w samochodzie i pędzę pod wskazany przez ciebie adres. Dobrze, że chociaż ulice Warszawy są teraz puste i nic mnie nie spowalnia. Martwi mnie jedynie to, że z nieba strumieniami leje się rzęsisty deszcz. Parkuję pod jakimś blokiem i zaczynam się rozglądać wokoło, gdzie jesteś. 

Dostrzegam Cię dopiero po chwili, jak skulona siedzisz na ławce pod jakimś drzewem. Podbiegam do ciebie, ale nawet nie reagujesz. Siadam przy Tobie i obejmuję ramieniem, w które od razu się wtulasz. Płaczesz... Widzę to mimo tego, że przecież pada deszcz. Nie wiem, ile czasu już u siedzisz i mokniesz, ale wiem jedno, że jeśli za chwilę się nie rozgrzejesz, będzie z Tobą źle.

- Karolina, chodź do samochodu... Zabieram Cię do hotelu.

Posłusznie idziesz za mną, a ja ciągnę Twoją przemokniętą walizkę. Wsiadasz do auta, a ja pakuję do bagażnika Twoją walizkę. Po chwili jedziemy już s powrotem do hotelu, w którym do jutra mieszkają jeszcze siatkarze, którzy muszą iść na spotkanie z prezydentem. Nikomu to nie jest na rękę, ale prezes płaci, prezes wymaga. Przynajmniej pokoje nam dobre zarezerwowali z myślą, że nie będziemy sami. Teraz się to przyda. Od razu po przekroczeniu progu mojego apartamentu idziesz do łazienki i zamykasz się w niej na godzinę. 

- Mariusz - wchodzisz do sypialni w samym ręczniku - Dasz mi jakąś koszulkę, bo wszystkie moje ubrania są przemoczone.
- Tak, już...  - szybko podaję Ci swój podkoszulek. Idziesz się ubrać, a już po chwili wracasz do mnie. - Karolina, powiedz mi, co się stało, proszę...
- On... Filip... - zaczynasz płakać - Mariusz, on mnie wykorzystał... Słyszysz, czuję się, jakbym została zgwałcona przez własnego faceta...
- Co? On Cię zgwałcił?! - mam ochotę znaleźć go nawet w podziemiach i ostro obić mu morde tak, żeby wylądował na intensywnej terapii. - Karolina, zapamiętaj sobie jedno, facet, który nie potrafi uszanować słowa nie wypowiedzianego przez kobietę, nie jest facetem, a tylko pieprzonym skurwysynem, który powinien zgnić w pierdlu... Boli Cię coś? - obejmuję Cię.
- Fizycznie nie, ale gorzej z moją głową.
- Pomogę Ci z tego wyjść, obiecuję - całuję Cię w czubek głowy - Połóż się, a ja będę spać na kanapie...
- Mariusz, dziękuję - przytulasz się jeszcze mocniej do mnie - Nie idź nigdzie, proszę...
- Dobrze - zdejmuję spodnie i podkoszulek i już po chwili leżę obok ciebie - Karolina, dlaczego ty w ogóle z nim jesteś?
- Właśnie... Mariusz, ja... Ja postanowiłam, że to koniec... Nie zniosę dłużej już jego humorów zazdrości... Mam dość...
- Ci... Pomogę ci, obiecuję - składam delikatny pocałunek na Twoich ustach. Nie czuję tego, że się wyrywasz, czy masz takie zamiary. Jesteś zaskoczona? Ja też, że się na taki krok zdecydowałem. - Przepraszam...
- Nie przepraszaj... - mówisz i wtulasz się we mnie, a ja mocno Cię obejmuję - Bądź ze mną... Tak po prostu bądź...


~*~*~
Jestem z lekkim opóźnieniem, ale no jestem :-)
Filip to zło, ale jeszcze nie raz pojawi się w życiu Karoliny i naprzykrzy jeszcze wiele w nim. To co do tej pory pokazał, to jeszcze nic z tym co stanie się później, ale no nie będę nic jeszcze zdradzać :p
Jak myślicie, nie za wcześnie na te oświadczyny? Czy może cieszycie się, że oboje są szczęśliwi?
A Mariusz to na prawdę taki dobry duszek:)

Jest mi okropnie przykro z powodu dwóch porażek siatkarzy, ale wierzę, że jeszcze pokażą na co ich stać i będzie to na ME :) Co do sędziowania to się nie będę wypowiadać, bo byłoby to bardzo niecenzuralne, więc powiem tak. Panom sędziom to chyba upał mózgi i oczy trochę przegrzał.

Dziękuję Wam wszystkim za ponad 10 000 wyświetleń :* jesteście wspaniałe :D
Całuję, ściskam, pozdrawiam i wszystko inne :D,
Dzuzeppe :*

2 komentarze:

  1. Ja myślałam, że Karolina i Filip to totalna przeszłość, a tutaj jednak nie. Zgadzam się z Mariuszem co do definicji facetów, którzy nie znają słowa nie. Nic tylko współczuć Karolinie.
    Weronika i Michał się zaręczyli :) Może i szybko, ale ważne żeby byli szczęśliwi :)
    Jeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na:
    25 rozdział na blogu http://dwiescie-piec-centymetrow-szczescia.blogspot.com/
    15 rozdział na blogu http://barwy-malzenstwa.blogspot.com/
    Życzę miłej lektury ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie. Facet, który nie szanuje słowa kobiety, to nie facet! Fajnie, że ma Mariusza, który się nią zaopiekuje. A co do Michała i Weroniki, to może i za wcześnie, ale ja tam się cieszę, bo się kochają i są szczęśliwi, a to jest najważniejsze :)

    OdpowiedzUsuń