Karolina
Głowa boli niemiłosiernie. Żołądek woła o pomstę do nieba z głodu. Pęcherz ledwo co jeszcze się trzyma. Uszy drażni każdy dźwięk dookoła. Usta są suche i spierzchnięte, przez oddychanie właśnie nimi. Powieki nie mają siły, by się podnieść. Mózg ledwo co przypomina sobie, co się działo wczoraj. Mięśnie prawie nie istnieją.
Tak to chyba jeszcze ja. Nigdy nie miałam mocnej głowy, ale żeby się tak upić jedną butelką wina i to jeszcze na dwie osoby. Przecież to niemożliwe. No chyba, że się ma tak słabą głowę jak ja i się nic nie je prze cały dzień. Wtedy to się następnego cierpi.
Zaraz. Druga osoba. Mariusz. Z trudem odwracam się w Twoją stronę. Śpisz. Tak słodko się uśmiechasz. Twoja ręka spoczywa teraz na moim brzuchu. To co, że ciąży mi na żołądku, to co, że zgniata mi żebra i mięśnie. To nic, bo to takie przyjemne uczucie. Zaczynasz się wiercić, przyciągając mnie jeszcze bliżej Ciebie. Leżymy twarzami do siebie. Budzisz się.
- Dzień dobry - mówisz jeszcze ziewając.
- Cześć.
- Która godzina?
- Nie wiem. nie patrzyłam jeszcze nawet - mówię, a ty zaczynasz się prostować i jakby to powiedzieć, kładziesz się na mnie? - Co ty robisz?
- Telefon sięgałem - patrzysz na wyświetlacz - Jest dokładnie dziewiąta pięćdziesiąt trzy... Pasowało by iść na śniadanie, nie?
- No pasowało. Tylko jak my stąd razem wyjdziemy?
- Przestań. Przecież prawie nikogo tu nie ma. Nawet Lozano pewnie ze swoją żonką w hotelu jakimś siedzą. Spokojnie możemy wyjść razem... No panno Wojciechowska wstajemy, bo zacznę pannę łaskotać - tak szczerze się uśmiechasz.
- Dobra, już wstaje.
Tak jak mówiłeś, wychodzimy niepostrzeżeni przez nikogo. Ośrodek jest pusty. Panie kucharki litują się nad nami i robią śniadanie, które zjadamy w zawrotnym tempie. Następnie zapraszasz mnie na spacer, a ja się zgadzam. Pogoda na zewnątrz iście zimowa. W około pada śnieg, który zalega na drzewach i dachach.
Jest mi z Tobą naprawdę dobrze, a przecież wcale się nie znamy. Nie wiem z czego to wynika. Może dlatego, że niczego nie udajemy? Może dlatego, że oboje jesteśmy sobą? Nie wiem... Wiem tylko jedno. Chcę, aby ta chwila trwała już na zawsze...
Jednak w moim życiu jest jeszcze Filip. To on jest moim chłopakiem, to z nim teraz powinnam być, a nie z Tobą. Z jednej strony czuję się szczęśliwa, a z drugiej czuję, że go okłamuje. Że w jakiś sposób go zdradzam, ale przecież nic takiego nie ma miejsca. Przecież my tylko się przyjaźnimy, prawda?
- Nad czym się tak zastanawiasz? - wyrywasz mnie z transu.
- Co...? Przepraszam, zamyśliłam się. Mariusz, czy ty... Czy wiesz o tym, że mam chłopaka?
- Wiem, dlaczego pytasz?
- Tak po prostu... Jesteś wspaniałym facetem - przytulam się do ciebie i wdycham Twój zapach, który jest tak różny od tego Filipowego - Mariusz, dlaczego ty właściwie nikogo nie masz? - pytam, ale nie odpowiadasz - Przepraszam - odrywam się od ciebie mechanicznie - Nie powinnam... Proszę zapomnij o tym...
- Nie, poczekaj - zatrzymujesz mnie przed odejściem - Powiem Ci... Pół roku temu miałem dziewczynę. Byliśmy na wakacjach w Hiszpanii. Ostatniej nocy zorganizowałem nam kolację na plaży. Przy świetle Księżyca poprosiłem ją , by została moją narzeczoną. Nie zgodziła się... Okazało się, że tam, właśnie w Barcelonie spotkała swojego byłego, który ją wcześniej zostawił... Zrozumiała, że to właśnie jego kocha, a nie mnie... Ja również to po jakimś czasie zrozumiałem... Dlatego teraz się w nic nie angażuje jeszcze... To cała historia... A ty, dlaczego właściwie jesteś z Filipem? Widać przecież, że go nie kochasz...
- Co?! Mariusz, ja go kocham... To jedyna osoba, którą pokochałam i tak już zostanie...
- Mylisz się... Jeszcze zmienisz zdanie, zobaczysz - nawet nie wiem kiedy przyciągasz mnie do siebie i gwałtownie całujesz. Dlaczego nie potrafię tego przerwać? Dlaczego oddaje ten cholerny pocałunek? Dlaczego Ci na to pozwalam?
- Nigdy więcej tego nie rób! - wymierzam Ci siarczysty policzek - Słyszysz, nigdy!!!
Uciekam. Zostawiam Cię samego na środku ulicy. Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego rujnujesz moje życie? Dlaczego doprowadzasz do tego, że przez najbliższe godziny myślę tylko o Tobie? Dlaczego, gdy dzwoni Filip, cały czas w głowie siedzi mi ten pocałunek? Dlaczego przez dłuższy czas trzymam się za usta z zamkniętymi oczami i wyobrażam sobie, choć wcale tego nie chcę, naszą przyszłość? Wspólną przyszłość...
Paweł
Od czasu tej wspólnej nocy spędzonej z Leną, nie mogę przestać o niej myśleć. Widzę ją w każdej dziewczynie napotkanej na ulicy. Widzę ją na korytarzach uczelni. Widzę ją w metrze, komunikacji miejskiej. Widzę ja na spacerach po parku. Ciągle przed oczami mam właśnie jej osobę. Dlaczego tak jest? Nie potrafię sobie na to odpowiedzieć...
Tamtego ranka. Ona po prostu wyrzuciła mnie ze swojego mieszkania. Nie pozwoliła nawet na wspólną rozmowę. Nie pozwoliła, bym mógł nacieszyć się jej obecnością. Kazała spieprzać, bo nie jest gotowa na coś takiego. Ale na co nie jest gotowa? Czy ja wymagam od razu nie wiadomo jakich deklaracji, czy obietnic? Nie, ja po prostu chcę ją poznać.
Za godzinę będę już w Londynie. Chyba tylko rozmowa z Marcinem w obecności alkoholu może mi pomóc. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Przecież ja się nie angażuje. Ktoś już mi powiedział, że myślę tylko tym, co mam w spodniach, ale to przecież prawda. Przecież tak jest... A może tak było... Nie wiem. Muszę się z Marcinem spotkać.
- Stary, no co tak długo? - przybijamy piątki i klepiemy się po ramieniu.
- Sorry, trening nam przedłużyli. Nie mogłem się wcześniej wywinąć. Zresztą ostatnio trochę przez Twoją siostrę trenerowi podpadłem i mnie puścić nie chciał.
Pakujemy moją torbę do bagażnika i ruszamy. Ja nie rozumiem Anglików. Cała Europa ma kierownice po lewej stronie, a oni inaczej musieli, więc sobie po prawej zrobili. Nigdy tego nie załapie. Po drodze wstępujemy do sklepu w Polsce zwanego monopolowym, tu nie wiem jak. Kupujemy to, co potrzeba i jedziemy do mieszkanie Marcina.
Dziś ma jeszcze mecz. Załatwił mi bilety, więc już dwie godziny później zawzięcie kibicowałem drużynie mojego przyjaciela. Wygrali 1 - 0 z Chelsea. Marcin miał jeszcze propozycję wyjścia do klubu z całą drużyną, ale poświęcił się dla mnie i wróciliśmy do mieszkania.
- No to mów, co się stało, bo tak bez powodu byś nie przyjeżdżał?
- Za dobrze mnie znasz... Nie wiem, co mam robić...
- A jakieś szczegóły? - upijasz łyk piwa.
- Jakiś czas temu poznałem kogoś...
- Uuu coś czuję, że Pawełek się zakochał!
- Przestań... Spotkaliśmy się w klubie. W zasadzie to wpadliśmy na siebie. Trochę pogadaliśmy i każde rozeszło się w swoją stronę. Tego samego wieczora wychodząc z łazienki, usłyszałem krzyk jakiejś dziewczyny. Ktoś chciał ją zgwałcić. Przylałem mu i zająłem się tą dziewczyną. Okazało się, że to była właśnie ona, że to była Lena... Zabrałem ją do siebie do domu, bo była strasznie roztrzęsiona, a rodziców akurat nie było. Uspokoiła się. Kazałem jej spać w swoim łóżku. Poprosiła, żebym spał z nią. Rano wyszła bez słowa. Uciekła... A teraz niedawno zadzwoniła, że chce się spotkać. Zgodziłem się. Spędziliśmy ze sobą weekend, potem drugi. Ostatniej nocy zaprosiłem ją do kina, potem na kolacje. A potem... No wiesz...
- No co wiem? - prawie się śmiejesz. Dobrze wiesz o czym mówię, ale każesz mi o to powiedzieć.
- No... Jezu, no uprawialiśmy seks.
- Ale czy się pieprzyliście, czy się może kochaliście, co?
- Marcin, no... Nie wiem... Chyba się kochaliśmy...
- No ta ja już wiem, co Ci na sumieniu siedzi... Zakochałeś się i tyle na ten temat, a teraz dawaj pilota, włączymy sobie jakiś dobry film...
Nie.. To nie możliwe... Ja się nie zakochuje... Mnie takie rzeczy nie interesują. Ja żyję chwilą. Nie potrzebne mi żadne zobowiązania, problemy, wzajemne pretensje. Ja chcę wolności. Lena to tylko pożądanie i nic więcej. Ona tylko mi się podoba fizycznie...
Reszta wieczoru mija nam na wspominaniu przeszłości. Przypominamy sobie pierwsze wspólne treningi piłki. Pierwszy wspólny mecz. Pierwsze asysty i gole. Zazdroszczę mu, że tyle osiągnął. Zazdroszczę mu tego, że on może nadal grać, a mnie przytrafiła się ta cholerna kontuzja. Może gdyby nie ona, teraz obaj byśmy grali. Obaj odnosili sukcesy. Obaj bylibyśmy sławni...
Ale czy ja tego właśnie chce? Czy chce żyć na świeczniku, tak jak ty i Twoja cała rodzina? Nie. Ja chcę spokoju. Nie jestem taki silny jak ty, żeby stawić czoła całemu światu. Ja chcę normalnego życia...
Agnieszka
Cały tydzień jest jakiś zwariowany. Na początku strasznie mnie ganiali na uczelni. Potem zadzwoniła Karolina, że Wera się odezwała i że nic jej nie jest. Bardzo się ucieszyłam, bo w końcu każdy się o nią martwił. Dziś dzwonił Marcin, że ma nowinę, a mianowicie, że nasz Paweł się zakochał, ale jeszcze tego sam nie wie.
Wczoraj zadzwoniła Weronika, że zamierza się znaleźć u mnie w sobotę, czyli dziś. Musiałam mieszkanie wysprzątać, zakupy porządne zrobić i wszystko już gra. Kończę właśnie układać warstwy w zapiekance, gdy rozlega się dzwonek do drzwi. Wkładam formę do piekarnika i idę otworzyć.
- Wreszcie jesteś. Wchodź i się rozgość - witam Weronikę całusem w policzek.
Pomaga mi w ogarnięciu kuchni, a potem obie siadamy na kanapie. Relacjonuje mi ostatnie dwa tygodnie jej życia, a ja cały czas nie mogę się otrząsnąć po tym, jak dowiedziałam się, że Tomek był takim dupkiem. Rozklejam się, jak mówi, mi o tym, że pomagał jej się podnieść Winiarski. Już ma u mnie plusa. Wcześniej coś mi o nim wspominała, ale były to tylko drobiazgi.
Mówi mi, że są razem, a ja nie wiem, co jej odpowiedzieć, więc tylko ją przytulam i całuję w policzek. Następnie opowiada o rozmowie z Tomkiem. O tym, że wszystko sobie wyjaśnili. Że postanowili nie zmarnować przyjaźni przez swoje głupie wyobrażenia na temat ich chorego związku. Zostali przyjaciółmi.
Niestety, przez to zwierzanie, mało co nie spaliła się zapiekanka, ale na szczęście ją uratowałyśmy. Kiedy siedząc przy stole, zajadałyśmy się daniem, ktoś zapukał. Podniosłam się i poszłam otworzyć. Przed drzwiami stała cała zapłakana Karolina.
- Pyśka, co jest? - od razu prowadzę ją do salonu i sadzam na kanapie. Weronice każe zrobić gorącą czekoladę, bo czekolada pomaga na wszystko.
- Bo... Ja chyba zdradziłam Filipa... - wybuchnęła jeszcze większym płaczem.
- Karolina, ciii... Ale jak to prawie?
- No bo ja się tylko całowałam z kimś... Całowałam się z Mariuszem...
- Zaraz, zaraz... Całowałaś się z Wlazłym?!? - do zmowy włączyła się Weronika.
- Tak...
- Jak ja się cieszę, że ty wreszcie na oczy przejrzałaś. To teraz zadzwoń to Filipa i powiedz, że z Wami koniec. A potem wij sobie z Mariuszem gniazdko - przytuliła się do siostry.
- Ale... Ja nie wiem co teraz będzie...
- Jak to co? No będziecie razem, nie?
- No właśnie nie... Ja mam przecież Filipa... Kocham... Sama już nie wiem...
Płakała jeszcze bardziej niż przed chwilą. Obie nic nie mogłyśmy na to poradzić. To sama Karolina musi wybrać to, co jest dla niej najlepsze. To w końcu jej życie. My już wybrałyśmy, co jest dobre dla nas. Teraz czas na Nią.
- Dobra, już wstaje.
Tak jak mówiłeś, wychodzimy niepostrzeżeni przez nikogo. Ośrodek jest pusty. Panie kucharki litują się nad nami i robią śniadanie, które zjadamy w zawrotnym tempie. Następnie zapraszasz mnie na spacer, a ja się zgadzam. Pogoda na zewnątrz iście zimowa. W około pada śnieg, który zalega na drzewach i dachach.
Jest mi z Tobą naprawdę dobrze, a przecież wcale się nie znamy. Nie wiem z czego to wynika. Może dlatego, że niczego nie udajemy? Może dlatego, że oboje jesteśmy sobą? Nie wiem... Wiem tylko jedno. Chcę, aby ta chwila trwała już na zawsze...
Jednak w moim życiu jest jeszcze Filip. To on jest moim chłopakiem, to z nim teraz powinnam być, a nie z Tobą. Z jednej strony czuję się szczęśliwa, a z drugiej czuję, że go okłamuje. Że w jakiś sposób go zdradzam, ale przecież nic takiego nie ma miejsca. Przecież my tylko się przyjaźnimy, prawda?
- Nad czym się tak zastanawiasz? - wyrywasz mnie z transu.
- Co...? Przepraszam, zamyśliłam się. Mariusz, czy ty... Czy wiesz o tym, że mam chłopaka?
- Wiem, dlaczego pytasz?
- Tak po prostu... Jesteś wspaniałym facetem - przytulam się do ciebie i wdycham Twój zapach, który jest tak różny od tego Filipowego - Mariusz, dlaczego ty właściwie nikogo nie masz? - pytam, ale nie odpowiadasz - Przepraszam - odrywam się od ciebie mechanicznie - Nie powinnam... Proszę zapomnij o tym...
- Nie, poczekaj - zatrzymujesz mnie przed odejściem - Powiem Ci... Pół roku temu miałem dziewczynę. Byliśmy na wakacjach w Hiszpanii. Ostatniej nocy zorganizowałem nam kolację na plaży. Przy świetle Księżyca poprosiłem ją , by została moją narzeczoną. Nie zgodziła się... Okazało się, że tam, właśnie w Barcelonie spotkała swojego byłego, który ją wcześniej zostawił... Zrozumiała, że to właśnie jego kocha, a nie mnie... Ja również to po jakimś czasie zrozumiałem... Dlatego teraz się w nic nie angażuje jeszcze... To cała historia... A ty, dlaczego właściwie jesteś z Filipem? Widać przecież, że go nie kochasz...
- Co?! Mariusz, ja go kocham... To jedyna osoba, którą pokochałam i tak już zostanie...
- Mylisz się... Jeszcze zmienisz zdanie, zobaczysz - nawet nie wiem kiedy przyciągasz mnie do siebie i gwałtownie całujesz. Dlaczego nie potrafię tego przerwać? Dlaczego oddaje ten cholerny pocałunek? Dlaczego Ci na to pozwalam?
- Nigdy więcej tego nie rób! - wymierzam Ci siarczysty policzek - Słyszysz, nigdy!!!
Uciekam. Zostawiam Cię samego na środku ulicy. Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego rujnujesz moje życie? Dlaczego doprowadzasz do tego, że przez najbliższe godziny myślę tylko o Tobie? Dlaczego, gdy dzwoni Filip, cały czas w głowie siedzi mi ten pocałunek? Dlaczego przez dłuższy czas trzymam się za usta z zamkniętymi oczami i wyobrażam sobie, choć wcale tego nie chcę, naszą przyszłość? Wspólną przyszłość...
Paweł
Od czasu tej wspólnej nocy spędzonej z Leną, nie mogę przestać o niej myśleć. Widzę ją w każdej dziewczynie napotkanej na ulicy. Widzę ją na korytarzach uczelni. Widzę ją w metrze, komunikacji miejskiej. Widzę ja na spacerach po parku. Ciągle przed oczami mam właśnie jej osobę. Dlaczego tak jest? Nie potrafię sobie na to odpowiedzieć...
Tamtego ranka. Ona po prostu wyrzuciła mnie ze swojego mieszkania. Nie pozwoliła nawet na wspólną rozmowę. Nie pozwoliła, bym mógł nacieszyć się jej obecnością. Kazała spieprzać, bo nie jest gotowa na coś takiego. Ale na co nie jest gotowa? Czy ja wymagam od razu nie wiadomo jakich deklaracji, czy obietnic? Nie, ja po prostu chcę ją poznać.
Za godzinę będę już w Londynie. Chyba tylko rozmowa z Marcinem w obecności alkoholu może mi pomóc. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Przecież ja się nie angażuje. Ktoś już mi powiedział, że myślę tylko tym, co mam w spodniach, ale to przecież prawda. Przecież tak jest... A może tak było... Nie wiem. Muszę się z Marcinem spotkać.
- Stary, no co tak długo? - przybijamy piątki i klepiemy się po ramieniu.
- Sorry, trening nam przedłużyli. Nie mogłem się wcześniej wywinąć. Zresztą ostatnio trochę przez Twoją siostrę trenerowi podpadłem i mnie puścić nie chciał.
Pakujemy moją torbę do bagażnika i ruszamy. Ja nie rozumiem Anglików. Cała Europa ma kierownice po lewej stronie, a oni inaczej musieli, więc sobie po prawej zrobili. Nigdy tego nie załapie. Po drodze wstępujemy do sklepu w Polsce zwanego monopolowym, tu nie wiem jak. Kupujemy to, co potrzeba i jedziemy do mieszkanie Marcina.
Dziś ma jeszcze mecz. Załatwił mi bilety, więc już dwie godziny później zawzięcie kibicowałem drużynie mojego przyjaciela. Wygrali 1 - 0 z Chelsea. Marcin miał jeszcze propozycję wyjścia do klubu z całą drużyną, ale poświęcił się dla mnie i wróciliśmy do mieszkania.
- No to mów, co się stało, bo tak bez powodu byś nie przyjeżdżał?
- Za dobrze mnie znasz... Nie wiem, co mam robić...
- A jakieś szczegóły? - upijasz łyk piwa.
- Jakiś czas temu poznałem kogoś...
- Uuu coś czuję, że Pawełek się zakochał!
- Przestań... Spotkaliśmy się w klubie. W zasadzie to wpadliśmy na siebie. Trochę pogadaliśmy i każde rozeszło się w swoją stronę. Tego samego wieczora wychodząc z łazienki, usłyszałem krzyk jakiejś dziewczyny. Ktoś chciał ją zgwałcić. Przylałem mu i zająłem się tą dziewczyną. Okazało się, że to była właśnie ona, że to była Lena... Zabrałem ją do siebie do domu, bo była strasznie roztrzęsiona, a rodziców akurat nie było. Uspokoiła się. Kazałem jej spać w swoim łóżku. Poprosiła, żebym spał z nią. Rano wyszła bez słowa. Uciekła... A teraz niedawno zadzwoniła, że chce się spotkać. Zgodziłem się. Spędziliśmy ze sobą weekend, potem drugi. Ostatniej nocy zaprosiłem ją do kina, potem na kolacje. A potem... No wiesz...
- No co wiem? - prawie się śmiejesz. Dobrze wiesz o czym mówię, ale każesz mi o to powiedzieć.
- No... Jezu, no uprawialiśmy seks.
- Ale czy się pieprzyliście, czy się może kochaliście, co?
- Marcin, no... Nie wiem... Chyba się kochaliśmy...
- No ta ja już wiem, co Ci na sumieniu siedzi... Zakochałeś się i tyle na ten temat, a teraz dawaj pilota, włączymy sobie jakiś dobry film...
Nie.. To nie możliwe... Ja się nie zakochuje... Mnie takie rzeczy nie interesują. Ja żyję chwilą. Nie potrzebne mi żadne zobowiązania, problemy, wzajemne pretensje. Ja chcę wolności. Lena to tylko pożądanie i nic więcej. Ona tylko mi się podoba fizycznie...
Reszta wieczoru mija nam na wspominaniu przeszłości. Przypominamy sobie pierwsze wspólne treningi piłki. Pierwszy wspólny mecz. Pierwsze asysty i gole. Zazdroszczę mu, że tyle osiągnął. Zazdroszczę mu tego, że on może nadal grać, a mnie przytrafiła się ta cholerna kontuzja. Może gdyby nie ona, teraz obaj byśmy grali. Obaj odnosili sukcesy. Obaj bylibyśmy sławni...
Ale czy ja tego właśnie chce? Czy chce żyć na świeczniku, tak jak ty i Twoja cała rodzina? Nie. Ja chcę spokoju. Nie jestem taki silny jak ty, żeby stawić czoła całemu światu. Ja chcę normalnego życia...
Agnieszka
Cały tydzień jest jakiś zwariowany. Na początku strasznie mnie ganiali na uczelni. Potem zadzwoniła Karolina, że Wera się odezwała i że nic jej nie jest. Bardzo się ucieszyłam, bo w końcu każdy się o nią martwił. Dziś dzwonił Marcin, że ma nowinę, a mianowicie, że nasz Paweł się zakochał, ale jeszcze tego sam nie wie.
Wczoraj zadzwoniła Weronika, że zamierza się znaleźć u mnie w sobotę, czyli dziś. Musiałam mieszkanie wysprzątać, zakupy porządne zrobić i wszystko już gra. Kończę właśnie układać warstwy w zapiekance, gdy rozlega się dzwonek do drzwi. Wkładam formę do piekarnika i idę otworzyć.
- Wreszcie jesteś. Wchodź i się rozgość - witam Weronikę całusem w policzek.
Pomaga mi w ogarnięciu kuchni, a potem obie siadamy na kanapie. Relacjonuje mi ostatnie dwa tygodnie jej życia, a ja cały czas nie mogę się otrząsnąć po tym, jak dowiedziałam się, że Tomek był takim dupkiem. Rozklejam się, jak mówi, mi o tym, że pomagał jej się podnieść Winiarski. Już ma u mnie plusa. Wcześniej coś mi o nim wspominała, ale były to tylko drobiazgi.
Mówi mi, że są razem, a ja nie wiem, co jej odpowiedzieć, więc tylko ją przytulam i całuję w policzek. Następnie opowiada o rozmowie z Tomkiem. O tym, że wszystko sobie wyjaśnili. Że postanowili nie zmarnować przyjaźni przez swoje głupie wyobrażenia na temat ich chorego związku. Zostali przyjaciółmi.
Niestety, przez to zwierzanie, mało co nie spaliła się zapiekanka, ale na szczęście ją uratowałyśmy. Kiedy siedząc przy stole, zajadałyśmy się daniem, ktoś zapukał. Podniosłam się i poszłam otworzyć. Przed drzwiami stała cała zapłakana Karolina.
- Pyśka, co jest? - od razu prowadzę ją do salonu i sadzam na kanapie. Weronice każe zrobić gorącą czekoladę, bo czekolada pomaga na wszystko.
- Bo... Ja chyba zdradziłam Filipa... - wybuchnęła jeszcze większym płaczem.
- Karolina, ciii... Ale jak to prawie?
- No bo ja się tylko całowałam z kimś... Całowałam się z Mariuszem...
- Zaraz, zaraz... Całowałaś się z Wlazłym?!? - do zmowy włączyła się Weronika.
- Tak...
- Jak ja się cieszę, że ty wreszcie na oczy przejrzałaś. To teraz zadzwoń to Filipa i powiedz, że z Wami koniec. A potem wij sobie z Mariuszem gniazdko - przytuliła się do siostry.
- Ale... Ja nie wiem co teraz będzie...
- Jak to co? No będziecie razem, nie?
- No właśnie nie... Ja mam przecież Filipa... Kocham... Sama już nie wiem...
Płakała jeszcze bardziej niż przed chwilą. Obie nic nie mogłyśmy na to poradzić. To sama Karolina musi wybrać to, co jest dla niej najlepsze. To w końcu jej życie. My już wybrałyśmy, co jest dobre dla nas. Teraz czas na Nią.
*<*>*
No i znowu ja :*
Cześć Wam :D
Jak Wam weekend minął? MI źle, bo noga boli, ale tak to jest, jak się chce swoją szkołę reprezentować :P
A teraz rozdział. Znowu piszę go z musu, a nie z przyjemności, ale to już chyba nie minie. Nadal mam pomysł na to opowiadanie i je dokończę. Po prostu ostatnio jakoś lepiej pisze mi się Przeszłość , ale sama nawet nie wiem dlaczego. Trochę nabroiłam, nie będziecie złe, nie? :)
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*
Dzuzeppe :*
Ps. Na Przeszłości w piątek pojawił się nowy, więc zapraszam również :)