czwartek, 24 października 2013

Rozdział 27 - " Bądź ze mną i dalej sprawiaj, żebym chciał z każdym dniem pokochać cię jeszcze mocniej."

Rok 2008, czerwiec



Weronika.

Siedzę razem z Karoliną, Agą i Lenką w ogrodzie naszego domu. Mama z panią Marzeną przygotowują obiad w naszej kuchni, a tato z panem Darkiem i Pawłem wywiali do monopolowego po jakieś dobre winko, żeby uczcić okazję. Sama nawet nie wiem jaką, ale czuje, że to coś związanego z Agą. Chodzi cała uśmiechnięta i co chwile odpisuje na SMS-y od Marcina. Oczywiście nasz kochany braciszek też nie może powiedzieć o co chodzi. Ale już za parę godzin dowiemy się, o co chodzi. Marcin ma być lada chwila w domu, a chłopaki dopiero po porannym treningu na zgrupowaniu.


Po pojawianiu się piłkarza, Aga nie mogła się od niego oderwać. Cały czas coś do siebie szeptali i uśmiechali się do wszystkich. Mając już dosyć tej słodkości, poszłam do swojego pokoju i zaczęłam słuchać płyty poleconej przez Lenę. Zamknęłam oczy i słuchałam tego, co płynęło z głośników mojej wieży. Oczami wyobraźni widziałam samą siebie za kilka lat. Roześmianą kobietę, która bawi się w jesiennych parkowych liściach z dwójką swoich niebieskookich dzieci, by po chwili sama leżeć w takich liściach i wpatrywać się w roześmiane oczy swojego męża. 

- Jestem...
- Michał? - od razu zrywam się z łóżka i biegnę do niego, stojącego w drzwiach pokoju. Nie pozwala mu na powiedzenie czegokolwiek innego, lecz ciągnę go na miękki materac. Popycham go do tyłu, a sama kładę się tuż obok i zerkam w jego oczy. - Tęskniłam za Tobą - całujesz go mocno w usta.
- Weronika... Kocham cię.
- Przestań gadać, tylko mnie pocałuj...

Robi to, o co go proszę. Delikatnie muska moje spragnione usta, chcąc zatrzymać nas oboje w tej chwili jak najdłużej się da, lecz oboje wiemy, że na dole czekają nasi bliscy i wszystko to, co siedzi głęboko w nas, musi zaczekać do wieczora.


Mariusz.

Poinformowany przez twoją mamę, że siedzisz w ogrodzie na wielkiej huśtawce, udaję się tam i widzę cię. Lekko się uśmiechasz, masz zamknięte oczy, cicho nucisz jakąś nieznaną mi melodię. Twoja włosy zwisają w dół, wiatr podwiewa letnią sukienkę, słońce ogrzewa twoją twarz. Jesteś po prostu piękna. Jesteś moja... Podchodzę do klombu z kwiatami. Zrywam jedną stokrotkę. Podchodzę z nią do ciebie. Delikatnie muskam nią twój policzek.

- Wstawaj, moja księżniczko - szepczę do twojego ucha. - Jesteś piękna...
- Mariusz?
- Tak?
- Zamiast pieprzyć farmazony, po prostu mnie pocałuj - otwierasz oczy i zsuwasz się na ziemię, zrównując się ze mną. 
- Kocham cię...

Przysysam się do twoich ust i nie potrafię przestać. Nie myślę o jutrzejszym powrocie do Spały, o kolejnych morderczych treningach, o godzinach spędzonych na hali. Myślę tylko o całkowitej pewności, że to właśnie ty jesteś tą jedyną. Marzę o tym, byś została moją żoną. Niechętnie odrywam się od twoich warg i proponuje spacer. Zgadzasz się od razu i po chwili spacerujemy już łódzkimi uliczkami. 

Nawet na chwilę nie wypuszczam twojej dłoni ze swojego uścisku. Idziesz przed siebie, a ja podążam za tobą, całkowicie ci ufając. Znajdujemy się obok wielkiej fontanny, przy której jest pełno ludzi. Bez wahania wchodzisz na murek i chodzisz po nim, a ja trzymam cię na rękę. Śmiejesz się. Jesteś szczęśliwa, a ja pragnę, byś była jeszcze bardziej. Pragnę, byś była ze mną już na zawsze.

- Karolina? - szepczę, gdy siedzisz już spokojnie na brzegu fontanny i wpatrujesz się w biegające wokół nas dzieci. - Wyjdziesz za mnie? - klękam przed tobą, wzbudzając sensację zgromadzonych ludzi. W końcu nie zawsze widzi się oświadczającego się sławnego siatkarza.
- Ale... Mariusz...
- Wiem, że to pewnie za wcześnie, że oboje jesteśmy jeszcze młodzi, że najpierw praca potem rodzina... Ale wiesz, co? Cholernie cię kocham i chcę, byś każdego następnego dnia była już ze mną związana, żebyś chciała założyć ze mną prawdziwą rodzinę... Kocham cię po prostu...
- Myślałam, że nigdy mi tego nie powiesz - uśmiechasz się. - Oczywiście, że za ciebie wyjdę... Kocham cię i nie zamierzam przestać - przytulasz się do mnie.
- Gorzko, gorzko! - rozbrzmiewa wokół nas razem z gromkimi brawami, ale ja widzę tylko ciebie, moją przyszłą żonę.


Paweł.

Z całego domu i ogrodu wszyscy jakby pouciekali, bo wszędzie zrobiło się strasznie cicho. Młodzi Wojciechowscy zamknięci w pokoju Marcina, ja z Lenką w salonie, Werka z Michałem na górze, rodzice moi i Agi oraz sami gospodarze dyskutujący cicho w ogrodzie. Mariusz porwał Karolinę na jakiś spacer. Wielki rodzinny dom jakby zamilkł, czekając na radosne chwile. Marcin nie wytrzymał i powiedział mi wczoraj, co jest tą okazją do opicia. Z resztą nie zdziwiło mnie to, bo widziałem już, że moja siostra unika alkoholu. Przyjaciel potwierdził tylko moje prorokowania. Czyli życzenia z wieczoru kawalerskiego się spełniły.

Sam dziwię się temu wszystkiemu, co dzieje się ostatnio w naszych rodzinach. Jeszcze dwa lata temu mój przyjaciel i siostra nie potrafili powiedzieć sobie tego, że nadal się kochają. Karolina była wykorzystywana przez Filipa. Weronika tkwiła w toksycznym związku, a ja sam nie miałem żadnych celów w życiu. To dzięki pewnym wydarzeniom sprzed tych kilkudziesięciu miesięcy każdy z naszej paczki wreszcie jest szczęśliwy.

- O czym tak myślisz?
- O tym, że teraz wreszcie wszystko jest tak, jak być powinno. Marcin ożenił się z Agą. Karolina znalazła wreszcie prawdziwą miłość Przy Mariuszu. Weronika zakochała się w twoim bracia, a ja sam znalazłem ciebie i mój świat odzyskał barwy. 
- Wiesz, że dziękuję Bogu za to, że wtedy się pojawiłeś. Gdyby nie ty, już nigdy nie potrafiłabym się uśmiechnąć... Dziękuję - składasz delikatny pocałunek na moich ustach.
- Nie dziękuj. Bądź ze mną i dalej sprawiaj, żebym chciał z każdym dniem pokochać cię jeszcze mocniej.


Agnieszka.

Nie mogę uwierzyć w to, że przez tak krótki czas tak wiele mogło zmienić się w moim życiu. Wieczorem, kiedy zamknę oczy, myślę, ze to wszystko to sen, z którego pewnego dnie brutalnie się obudzę. Ale tak się nie dzieje. Wszystko nadal trwa i staje się coraz to szczęśliwszą bajką. Każdy następny dzień jest jeszcze większym szczęściem niż ten poprzedni. Dwa lata sprawiły, że zostałam żoną, a w przyszłości zostanę również matką dziecka mężczyzny, który przez całe moje dotychczasowe życie gościł w moim sercu.

- Marcin, skocz na dół po coś słodkiego.
- Chcesz, żeby wszyscy się domyślili przed czasem?
- Moja wina, że mam zachcianki? - wystawiam mu język i delikatnie muskam jego usta.
- Moja wina, że cię tak bardzo kocham?
- Po części tak, bo teraz zrobisz dla mnie wszystko... No leć już, głodna jestem.

Zostaję sama w jego dawnym pokoju, w którym w przeszłości przesiadywałam całe godziny. Kiedyś wszystko było tajemnica, a teraz mogę legalnie spać w tym łóżku. Mogę legalnie mówić wszystkim na około, jak mocno go kocham. Od pewnego zeszłorocznego sierpniowego dnia zmieniło się całe moje życie. Po ślubie nadal mieszkaliśmy osobno. Marcin nadal w Londynie, ja nadal w Łodzi. Na szczęście od sierpnia tego roku będziemy już razem. Skończyłam studia, a teraz najważniejsza będzie ta mała istotka, która przyjdzie na świat za siedem miesięcy. 

- Marcin... Dziękuję, że się nie poddałeś...
- To ja dziękuję, że mi wybaczyłaś... Kocham cię...


Dzisiejszy dzień jest bardzo wyjątkowy. Cały dom państwa Wojciechowskich tryska radością. Cała rodzina zasiada przy dużym stole w ogrodzie i zajada się pysznościami przygotowanymi przez panią Anie i Marzenę. Mięsa na grillu doglądają pan Tadeusz z panem Darkiem a ich szczęśliwe dzieci śmieją się z opowiadanych anegdot. Szczęśliwi rodzice mało co nie płaczą, widząc, jak ich dzieci wreszcie kierują się na właściwe tory i dorastają do najważniejszych decyzji w życiu  Wspominają chwile, gdy siedzące obok pociechy ze swoimi drugimi połówkami były jeszcze małymi berbeciami i robiły w pieluchy. 

Młode małżeństwo wymienia się jednoznacznymi spojrzeniami. Oboje chcą wyrazić swoją radość z zaistniałego faktu ciąży Agnieszki. Jeszcze chwila. Jeden kęs obiadu. Oboje naprowadzają towarzystwo na temat dzieci, by w jednej krótkiej chwili wypowiedzieć magiczne słowa, dla przyszłych babć, dziadków, cioć i wujków.

- Chcielibyśmy wam powiedzieć... - zaczyna chłopak, lecz nie potrafi dokończyć.
- Za około siedem miesięcy przyjdzie na świat nasze dziecko - oboje emanują szczęściem, które udziela się wszystkim wokół.

Pierwszy wujek małego szkraba razem ze swoją dziewczyną radośnie spoglądają na siebie, zdając sobie sprawę, że i oni chcieliby w przyszłości razem założyć rodzinę i spodziewać się małej kruszynki, która zawładnęłaby ich światem. Pod stołem mocno ściskają swoje dłonie, niejako składając obietnicę, że kiedyś ich marzenia staną się rzeczywistością. Oni wiedzą już, że za kilka lat staną na ślubnym kobiercu, by potem trzymać w ramionach małe kruszynki. 

Lecz są jeszcze dwie osoby, które mają bardzo wiele do powiedzenia. Młoda dziennikarka nie potrafi powstrzymać się przed tym, by nie pokazywać widniejącego na jej serdecznym palcu pięknego pierścionka z bordowym oczkiem. Siatkarz natomiast nie potrafi opanować swojego gigantycznego uśmiechu, gdy tylko spojrzy na swoją już narzeczoną. Po chwili oboje wstają ze swoich miejsc, by ogłosić kolejną już radosną nowinę dzisiejszego dnia.

- Bo widzicie, my też chcemy wam coś powiedzieć... - zaczyna córka sławnego niegdyś piłkarza.
- Może i wy się dziecka spodziewacie. Tadek, pomyśl, jakie to by było szczęście - wzrusza się przyszła teściowa siatkarza.
- Nie... Chodzi o to, że chciałbym oficjalnie prosić państwo o rękę Karoliny - Mariusz uśmiecha się przyjaźnie, czekając na odpowiedź, której jest niemal pewny.
- Witaj w rodzinie, synu - mówi ojciec dziewczyny. - Lecz jeśli cokolwiek zrobisz, a ona będzie płakać, to wiedz, że inaczej pogadamy - żartuje uderzając chłopaka lekko w ramie.

Na skraju stołu siedzą również zakochani, którzy ceremonię zaręczyn mają już za sobą. Ba! Jeszcze rok temu planowali, że ich ślub odbędzie się we wrześniu tego roku, lecz teraz wiedzą, że jeszcze nie są na to gotowi. Oboje potrzebuję wolności, która sprawia, że tęsknią za sobą jeszcze bardziej. Oni żadnych niespodzianek w najbliższym czasie nie przewidują. Wiedzą jedynie to, że najbliższy rok wcale nie będzie dla nich łatwy. Michał we Włoszek, a Weronika we Francji. Oboje zamierzają realizować na razie swoją karierę.

- Ktoś coś jeszcze ma do powiedzenia? - pyta, pilnujący mięsa na grillu pan Darek. - Bo mi tu mięso już doszło i może by ktoś chciał skosztować - śmieje się radośnie. 

Nikt ze zgromadzonych nie spodziewał się, że pierwszy czerwca dwutysięcznego ósmego roku będzie tak obfitował w radosne nowiny...

~*~*~

Ta ostatnia część strasznie pasuje mi na epilog, ale mam jeszcze za dużo pomysłów, by kończyć ;)
Przepraszam za to, że olewam" tą historię. 
Bardzo bym chciała, żeby było inaczej, lecz po prostu nie mam teraz na tyle czasu, by pisać tu rozdziały, które wymagają ode mnie zdecydowanie więcej  niż te na innych blogach. W Listopadzie wszystko powinno się już unormować ;)
Pozdrawiam serdecznie, 
Dzuzeppe :*

5 komentarzy:

  1. Czyli jeszcze nie kończysz? Bo szczerze mówiąc to się bałam, bo piszesz tak jakby miałby być koniec :D
    Nie wiem co tu napisać. Jedynie to to, że ciesze się bardzo, że wszyscy są szczęśliwi. Tylko spróbuj to zepsuć to cię znajdę! :D czekam jeszcze na Michała i Werę, aż u nich coś wreszcie będzie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I dobrze, że nie kończysz tego opowiadania! XDD Przed chwilą właśnie nadrobiłam cały blog i świetny jest! <33 Czekam na kolejne z niecierpliwością, no i coś u Mariusza i Karoliny ;)) Heh.. nwm czemu, po prostu jakoś tak mi przypadli do gustu ^^

    Pzdr :3
    A w wolnych chwilach zapraszam do mnie - http://gemsetmeczjanowicz9.blog.pl/ = jak możesz, to skomentuj ^^ To strasznie motywuję :D Thx :*** + Jak możesz, to informuj mnie o nowościach w zakładce 'SPAM'. ;>>

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja lubię w takim leniwym, wolnym dniu poczytać coś tak cudownie sielankowego. Pewnie zechcesz tutaj jeszcze coś namieszać ale w tej chwili tak się rozmarzyłam, że nie mam ochoty wychodzić z tgo rozdziału:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ słodkości, ale w takim wydaniu to nigdy jej za mało :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Sielankę to ja lubię zwłaszcza taką kiedy wszyscy są szczęśliwi, spodziewają się dziecka czy zaręczają. Na grilla to mi narobiłaś ochoty tylko jak ja teraz sobie usmażę kiełbaskę :P

    OdpowiedzUsuń