Rok 2009, Kwiecień.
I see myself having your child
I see myself being your wife And
I see my whole future in your eyes
Weronika.- Mogę przyjechać?
- Weronika? No jasne, że możesz.
- Będę w Bełchatowie za godzinę - wyrzucam z siebie ostatnie słowa, rozłączam się i wybucham płaczem. Ledwo widzę dwa pasy ruchu w kierunku Warszawy. Czuję, że nawet moje spodnie całe są we łzach kapiących w dół z moich policzków.
Nigdy nie sądziłam, że wyjazd z Michałem do Włoch zrujnuje nasze życie. Nigdy bym nie przypuszczała, że przez ten czas tak strasznie się od siebie oddalimy, bo z każdym następnym dniem było coraz gorzej. Na samym początku, gdy przyjechaliśmy, było cudownie. Chodziliśmy codziennie na spacery, na kolacje, do kina. Byłam na każdym jego meczu, zaprzyjaźniłam się z partnerkami jego kolegów, żeby myślał, że wszystko jest w porządku. Robiłam wszystko, żeby niczego mu nie brakowało. Sprzątałam, gotowałam, prałam, byłam idealną dziewczyną, kochanką, przyjaciółką. A mimo wszystko to nie było jednak dla mnie.
Pamiętam, jak na święta Bożego Narodzenia przyjechałam do Polski pierwsza i widziałam to, jak mama chodzi szczęśliwa, bo przygotowuje się do nowej roli, która ma przynieść jej duży sukces. Pamiętam to, jak wszyscy zdziwili się, że przez prawie trzy miesiące nie miałam kontaktu z aktorstwem. Dopiero wtedy zrozumiałam, że takie poukładane i monotonne życie nie jest stanowczo dla mnie. Brakowało mi tego pędu za karierą, nieprzespanych nocy poświęconych na naukę tekstu, godzin spędzonych na kastingach. Przez cały ten świąteczny czas udawałam jednak jeszcze, że wszystko jest w porządku, że odpowiada mi takie życie z Michałem.
Pierwszym krokiem do powrotu do poprzedniego życia było zostanie w Polsce na cały styczeń pod pretekstem starego kontraktu z jednym z warszawskich teatrów. Rzeczywiście brałam udział w spektaklu, lecz nie musiałam być w kraju aż tak długo. To właśnie w tym czasie podpisałam kontrakt filmowy. Miałam zagrać główną rolę w jednej z polskich komedii romantycznych. Pod koniec stycznia wróciłam jednak do Michała. Żyłam we Włoszech tak jak do tej pory, jednak zaczęłam angażować się w tamtejsze produkcje. Nawet język nie stawiał mi przeszkody. Winiarskiemu się to nie podobało, ale starał się to zaakceptować.
Apogeum mojego zdenerwowania i znudzenia osiągnęło stan krytyczny, gdy Michał zobaczył film, o który wcześniej się pokłóciliśmy. Ten kręcony w Hiszpanii. Nie miałam ochoty wysłuchiwać jego krzyków, że cały świat może teraz oglądać mnie nago. Mnie to nie obchodziło, bo tylko przed nim czułam się dobrze bez ubrań, tylko on miał prawdziwy dostęp do mojego ciała. Wyjechałam do Bełchatowa i spędziłam wspaniały tydzień z Karoliną. Gdy z powrotem zapukałam do naszego włoskiego mieszkania, drzwi otworzyła mi kobieta. Blondynka w jego koszuli.
- Weronika, co się stało? - od progu pytaniami zasypuje mnie siostra i stojący za nią Mariusz.
- Zdradził mnie...
And I know you love me
Love me for who I am
Cause years before I became who I am
Baby you were my man
Agnieszka.
Trzy miesiące temu na świat przyszedł mały Mikołaj. Marcina nie było wtedy przy mnie. Od świąt byłam już w Polsce, a on w Londynie. W szpitalu byłam z mamami i Lenką, bo była u nas akurat w ten dzień. Od rana Mały strasznie kopał. Wszystko zaczęło się, gdy zadzwonił mój mąż i powiedział, że następny tydzień spędzi z nami w Polsce. Zaczęłam mu krzyczeć do słuchawki. Przez całą drogę do szpitala rozmawiał ze mną, a rozłączyliśmy się dopiero wtedy, kiedy lekarz nas o to poprosił.
Wszystko bolało mnie okropnie, nie próbowałam nawet hamować wyzwisk, które wydobywały się z moich ust. Mama krzyczała razem ze mną, a teściowa co chwilę ściskała moją dłoń. Nie potrafię teraz nawet powiedzieć ile czasu spędziłam na porodówce. Podobno było to dziewięć godzin, ale dla mnie ten czas przestał się liczyć w momencie, gdy po raz pierwszy mogłam przytulić do siebie mojego synka, gdy mogłam ucałować jego czerwone czółko, gdy mogłam zobaczyć jego uśmiech w moim kierunku. To właśnie dzięki temu malcowi moje życie przewrócone jest do góry nogami, ale jestem cholernie szczęśliwa.
Od miesiąca jestem już razem z Marcinem. Nie jest łatwo. Mały budzi się po kilka razu w nocy, płacze, nie daje nam spać. Zdarzają się takie noce, gdy nie zmrużymy nawet na moment oczu. Zdecydowanie mogę powiedzieć, że mam najlepszego męża na świecie. Marcin z chęcią przewija, kąpie czy po prostu zajmuje się Mikołajem, a ja mam choć odrobinę czasu tylko dla siebie. Wieczorami, gdy obaj są w domu, ja wybywam na treningi fitness, żeby powoli zacząć już wracać do wagi sprzed ciąży. Dziś jestem już po i wracam do domu z zakupami, które zrobiłam po drodze. Kupiłam coś do jedzenia i nową sukienkę na jutrzejszy dzień,
Wchodzę po cichu do naszego dużego mieszkania, zakupy zostawiam w kuchni i rozglądam się za tym, gdzie są moi mężczyźni. Wszędzie panuje cisza, co zaczyna mnie niepokoić. Wchodzę do pokoju synka, gdzie również jest ciemno. W salonie świeci się jedynie mała lampka. Uchylam delikatnie drzwi od sypialni i widzę moje dwie zguby. Ktoś kiedyś powiedział, że widok dorosłego, przystojnego i dojrzałego do roli ojca mężczyzny z dzieckiem przy boku, to widok najpiękniejszy dla kobiety, dla matki tego dziecka, dla partnerki tego mężczyzny. Życzę każdej kobiecie by mogła taką scenką zobaczyć. Marcin leży na swojej połowie naszego łóżka, a obok niego nasz malutki synek ze smoczkiem w buzi. Podchodzę do łózka i po prostu kładę się obok nich.
- Kocham was - mówię, gładząc jednocześnie główkę Mikołaja i zarost na policzku Marcina.
- My też cię kochamy - odpowiada mi głos męża, a po chwili widzę otwierające się jego oczy i zielone tęczówki. - Chyba nam się usnęło...
- Nie szkodzi. Zaniosę małego do pokoju, a tu leć się wykąp.
W pokoju karmię jeszcze Mikołaja i mam nadzieję, że dzisiejszej nocy będzie spokojny. Jutro lecimy do Polski na jakiś koncert, na który zaprosił nas Paweł, lecz chcę dziś zrobić coś jeszcze. Układam go do snu w łóżeczku, opatulam kocykiem i wychodzę. Widząc pustą łazienkę, wchodzę tam i po raz pierwszy od niepamiętnych czasów zakładam coś innego niż wygodna do karmienia dzieci koszula. Wychodzę z pomieszczenia i kieruję się do salonu, gdzie Marcin ogląda jakieś wiadomości. Staję w drzwiach i obserwuję go. Jasne włosy, lekki zarost, naga klatka piersiowa, przenikliwie zielone oczy. Mój ideał. Po chwili zauważa mnie i uśmiecha się figlarnie. Wstaje z kanapy, wyłącza telewizor i podchodzi do mnie.
- Spodobam ci się taka gruba, z rozstępami i bez makijażu?
- Spodobasz mi się zawsze. Nawet w momencie, gdy będziemy starymi prykami, którym tylko wnuki w głowie - składa pocałunek na moich ustach, bierze na ręce i niesie w kierunku sypialni, gdzie kładzie na łóżku i zaczyna obcałowywać całe moje ciało. - Kocham cię, a to się już nigdy nie zmieni, Skarbie...
I know it ain't easy
Easy loving me
I appreciate the love and dedication
From you to me
Lenka.
Wreszcie czuję, że żyję, że mam dla kogo i po co. To dziwne, że dopiero teraz, w dniu moich dwudziestych piątych urodzin wiem, jak powinno dalej wyglądać moje życie. Cała przeszłość w zasadzie przestała się liczyć w momencie, gdy poznałam Pawła, gdy uratował mnie i pokazał, że mogę czuć się szczęśliwa. Pamiętam, jak walczył o mnie, jak powiedział mi pierwszy raz, że mnie kocha i nie odpuści. Pamiętam, jak pojawił się na miejscu wypadku, jak krzyczał, że nie może mnie stracić. Kocham go najbardziej na świecie.
Przede mną dziś ważny koncert. Gram na jakiejś zamkniętej imprezie w jednym z Warszawskich hoteli. Nie wiem nawet dla kogo. Najgorsze jest jednak to, że to właśnie dziś są moje urodziny. Repertuar ustaliłam z zespołem już tydzień temu i od tego czasu mamy tylko końcowe próby, by wszystko wypadło dobrze. zakładam nową sukienkę, którą kupiłam już po świętach na zakupach z Agą, kiedy jeszcze nie urodziła. Chodziła taka szczęśliwa, że we mnie nawet obudził się chyba jakiś instynkt, żeby zostać matką. Na razie jednak najważniejszy jest koncert. Poprawiam makijaż, a ze sceny słyszą już muzykę graną przez chłopaków. Uśmiecham się sama do siebie i wychodzę na sceną.
Śpiewam pierwsze linijki tekstu i zaniemawiam. Wśród publiczności jest cała moja rodzina, najbliżsi przyjaciele i Paweł stojący na środku sceny z małym stolikiem, na którym znajduje się tort. Czuję jak po moich policzkach spływają łzy. Chłopaki z zespołu zaczynają grać "Sto lat", a wszyscy naokoło zaczynają śpiewać. Do mnie podchodzi Paweł i patrzy się prosto w oczy. Bez namysłu rzucam się na niego i mocno całuję. Łapie mnie i kręci się w kółko. Słyszę jedynie ostatnie dźwięki melodii i oklaski.
- Wszystkiego najlepszego, Kotek...
- Jak to wszystko zorganizowałeś? Skąd w ogóle wiedziałeś, że śpiewam?
- Jestem twoim chłopakiem, musiałem się dowiedzieć, gdzie znikasz na całe weekendy.
Impreza rozkręca się na dobre. Wszyscy goście bawią się do utworów granych przez moich chłopaków z zespołu. Nawet nie wiedziałam, że tak wiele potrafią. od każdego z gości dostałam wspaniałe życzenia i pretensje, że o mojej karierze dowiadują się dopiero teraz. Najgorsza była mama, ale i ona w końcu się uśmiechnęła i powiedziała, że to jeszcze nie koniec niespodzianek, puszczając przy tym mi oczko. Cały wieczór przetańczyłam praktycznie tylko z Pawłem, który nie chciał mnie nikomu oddać. Dopiero około dwudziestej pierwszej gdzieś znikł, więc tańczyłam z innymi.
- Słychać mnie tam dobrze? - usłyszałam nagle jego głos płynący przez mikrofon. - Wszyscy wiecie z jakiego powodu się tu zebraliśmy, każdy pewnie z was złożył już życzenia Lence. Ja mam jeszcze jedną niespodziankę dla niej - schodzi ze sceny i powoli idzie w moim kierunku. - Wiem, że nie było nam łatwo, że wszystko działo się dziwnie i nie chciałaś tego, by ktoś cię pokochał. Jednak ja nie mogłem tego powstrzymać. Pamiętam, jak głaskałem cię po głowie i przysięgałem sobie, że nie dam cię nikomu skrzywdzić, że zawsze będę twoim aniołem stróżem. Myślałem, że umrę, gdy czekałem godziny przed blokiem operacyjnym, a ty walczyłaś o życie. To była moja wina, to przeze mnie pędziłaś jak szalona. Ale dzięki temu wszystkiemu wreszcie zrozumiałaś, że to co miedzy nami się działo, było prawdą. Lenka... - stojąc przede mną, klękasz i wymawiasz jedno z najpiękniejszych zdań, jakie mogłam kiedykolwiek usłyszeć z twoich ust. - Wyjdziesz za mnie?
- A mam inne wyjście mój ty Aniele Stróżu? Tak... Paweł, wyjdę za ciebie! - na moim palcu pojawia się przepiękny pierścionek, a ja wtulam się w Pawła. - Wiedzieliście o wszystkim i nikt nawet nie raczył mi o tym wszystkim wspomnieć? - śmieję się przez łzy. Bo w gruncie rzeczy o takich urodzinach nawet nigdy nie marzyłam.
Baby, I'm so proud
So proud to be your girl
You make the confusion
Go all away
From this cold and messed up world
Karolina.
Wczorajszy dzień był na prawdę udany. Razem z Mariuszem bawiliśmy się świetnie w Warszawie na urodzinach Lenki, które Paweł przy okazji połączył z zaręczynami. Oboje wyglądali na prze szczęśliwych i bardzo w sobie zakochanych. W ogóle cała rodzina narzeczonych, jak i wszyscy pozostali cieszyli się z zaistniałego faktu. Wewnętrznie czuję, że Lena i Paweł to coś wielkiego, takiego na całe życie. Wczoraj też znowu mogłam zobaczyć swojego bratanka. Mikołaj rośnie jak na drożdżach, a Aga nadal promienieje przy boku Marcina.
Nawet Weronika próbowała dobrze się bawić, ale zdecydowanie jej to nie wychodziło. Po zaręczynach od razu wyszła. Okazało się, że na własną ręką pojechała do domu do Łodzi. My z Mariuszem wróciliśmy razem z rodzicami. Atakujący z samego rana musiał jednak wracać już do Bełchatowa, gdyż razem ze Skrą jedzie na wyjazdowy mecz ligowy. Gdy tylko pojechał wyciągnęłam siostrę do salonu z sukniami ślubnymi, gdzie miałam ostatnie poprawki przy swojej. Cały czas była przybita i ani razu nie potrafiła się uśmiechnąć. Namówiłam ją, aby przymierzyła jakaś sukienkę. Dała się namówić na jedną. Zwykłą, prostą, długą sukienkę.
- Wyglądasz pięknie - mówię, stając za nią.
- Ale co mi po tym, skoro Michał mnie już nie kocha... - patrzy w swoje odbicie lustrzane.
- Skąd to niby wiesz?
- Karolina, on mnie zdradził... - ucieka do przebieralni, wybuchając płaczem.
Godzinę później siedzimy obie w kawiarni i czekamy na nasze zamówienie. Weronika jest w jeszcze gorszym stanie, niż jeszcze rano. Staram się zrozumieć co czuje. Dokładnie trzy lata temu poznała Michała, który zmienił jej życie, a teraz cierpi przez niego, nadal go kochając. Kelner przynosi nam kawy i ciastka, które zamówiłyśmy, więc bierzemy się za nie. Widzę, jak twarz siostry wykrzywia się w grymas bólu, gdy widzi zakochane, całujące się pary, a takich akurat tu nie brakuje.
- Zobaczysz, Michał przyjedzie tu do Polski i wszystko się ułoży.
- Ale co się ułoży. Zniszczył wszystko. W momencie, gdy się pokłóciliśmy, kiedy ja chciałam zacząć znowu grać, jemu zachciało się innej. A wiesz, co jest najgorsze?
- Weronika...
- To, że ja go nadal kocham, a dodatkowo chyba jestem w ciąży...
~*~*~
Przepraszam...
Za to, że mnie tu nie było, że olałam tego bloga, że olałam również i Was.
Ten rozdział napisałam teraz, co obrazuje, że mam jeszcze pomysł i zapał do tej historii.
Skończę ją na pewno, tego możecie być pewne ;)
Nie wiem, kiedy będzie coś następnego, ale postaram się napisać coś i dodać w przeciągu dwóch tygodni.
Nie wiem, kiedy będzie coś następnego, ale postaram się napisać coś i dodać w przeciągu dwóch tygodni.
Do napisania tego zmotywowała mnie jedna z was tym, że napisała do mnie na asku. Dziękuję ci, bo to właściwie dzięki temu zrozumiałam, że jesteście jeszcze ciekawe, co się tu wydarzy. A wydarzy się dużo. Blogowe trzy lata za nami, jeszcze pięć :D
Pozdrawiam was moje kochane, które jeszcze tu jesteście :*
Zapraszam na: